Rozdział 5

495 24 9
                                    

Od razu podbiegłem do leżącej na ziemi Marinette. Sprawdziłem puls. Cholera! Nie ma pulsu! Dla pewności sprawdziłem czy oddycha. Ni chuja nie było oddechu.

- KURWA! - wydarłem się.

Przystąpiłem do pierwszej pomocy. Najpierw ustami oddałem jej trochę tlenu, a potem uciskałem jej klatkę piersiową licząc na głos. Po chwili przestałem i znowu sprawdziłem puls. JEST! KURWA JEST! Jest, jest, jest, jest, jest...

- Co... C-co się stało? - zapytała niepewnie.

- Zemdlałaś, potem przestałaś oddychać i robiłem ci resustytacje. - wymieniałem ze stoickim spokojem biorąc ją na ręce w stylu panny młodej.

- Dam radę dojść do domu... - powiedziała ale przerwałem jej

- Nie ma mowy. Ciesz się że nie zabieram cię do szpitala.

- Czemu wybiegłaś? - zapytałem po pewnej chwili.

~~~

- Widziałam ciebie i Kagami. Nie chciałam wam przeszkadzać... - powiedziałam. - Jesteście narzeczeństwem. Gdy zobaczyłam was całujących się myślałam że będzie coś więcej i wybiegłam.

- Czekaj czekaj. Kagami co powiedziała? Że jesteśmy narzeczeństwem? - zapytał głupio.

- No tak przecież powiedziałam.

Potem wszystko mi wyjaśnił. Opowiedział mi wszystko od początku do końca. Nie pominął nawet faktu że czasem ją wykorzystuje po pijaku. Czemu się tym nie przejęłam?

Gdy skończył staliśmy przed drzwiami do mojego mieszkania. Odstawił mnie na ziemi.

- Odwalić szopkę? - zapytałam.

- Dawaj. - powiedział i uśmiechnął się ukazując piękne białe zęby.

Weszłam z trzaskiem do domu. Kagami siedziała na moim fotelu i oglądała telewizor. Wyłączyłam telewizor na co ta się na mnie wydarła.

- Ja to oglądałam idiotko!

- Wynoś się z mojego domu szajbusko! - wydarłam się jeszcze głośniej.

- A co jeśli nie?

- Kochanie - powiedziałam patrząc na Adriena. - Kocham cie ale nie słuchaj tego co powiem teraz. - Adrien kiwnął głową, a ja wydarłam się. - Ty pojebana debilko, myślisz kurwa że se wejdziesz do mojego domu i będziesz kurwa robiła co chciała. Wypierdalaj bo zadzwonię na psy.

Adrien podszedł i objął mnie w pasie.

- Ejejej... Spokojnie kochanie. - powiedział i się uśmiechnął. Bawiło go to. Bawiło go to przedztawienie. Przecież to było wiadome że nic do mnie nie czuje.

Kagami rzuciła się na mnie. Obroniłam się i znokautowałam ją. Za włosy wyszarpałam ją z mojego mieszkania. Na odchodne jeszcze rzuciłam:

- Ejjjj... Nic do ciebie nie mam... Czekam tylko aż ktoś w końcu cie potrąci...

Zamknęłam drzwi na klucz i idetchnelam z ulgą. Adrien popatrzył na mnie z flirciarskim uśmiechem.

- Kochanie? Wolę kotku... - powiedział podchodząc do mnie.

- Niech Ci będzie kotku... - powiedziałam i wywróciłam oczami.

- Tak lepiej myszko - powiedział i objął mnie w talii prowadząc do sypialni.

- Czemu akurat myszko?

- Bo koty lubią myszki. - powiedział i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculumWhere stories live. Discover now