Rozdział 40

271 12 2
                                    

Bez uczuć odłożyłam telefon i usiadłam na rogu łóżka. Adrien chwilę jeszcze stał w miejscu i myślał ale potem rzucił się na łóżko kładąc się.

Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl jak go wkurzyło to że nic nie zrozumiał z mojego sprawozdania o złych czynach mego pseudo-ojca. Satysfakcja sięgała powyżej wieży Eiffla.

Potem położyłam się obok Adriena i wtulona w jego tors zasnęłam.

Obudziłam się nad ranem niedługo po tym jak zasnęłam. Znów śnił mi się ten koszmar z Czarną Maską. Cała spocona i zdyszana wyszłam z łóżka żeby się przejść i ochłonąć.

Poszłam do łazienki i oblałam twarz zimną wodą. Leniwie umyłam zęby i wykonałam resztę czynności fizjologicznych. Wyszłam i spojrzałam na szare niebo. Zaczyna się jesień więc wschód będzie później.

Założyłam zwykłą bluzkę, szarą bluzę i szare dopasowane getry do biegania. Stwierdziłam że wyjdę i trochę pobiegam. Wzięłam telefon i napisałam karteczkę Adrienowi żeby się nie martwił.

Wyszłam z domu rezygnując zabrania ze sobą broni. W moich ulubionych butach biegało się tak lekko i swobodnie że się nie męczyłam. Nie biegałam od dobrego czasu.

W pewnym momencie trochę się z dyszałam. Przeszłam do żwawego marszu obserwując puste ulice. Co jakiś czas tylko taksówkarze przejeżdżali. W pewnym momencie coś przykuło moją uwagę.

Ktoś za mną szedł.

Nie zmartwiłam się. Szłam dalej a gdy wyrównałam oddech zaczęłam biec. Dzięki moim butom biegłam dosyć cicho ale buty tego gościa ciche nie były kiedy rzucił się za mną do biegu.

Chcesz walca, a zatańczysz ze mną tango... - rzuciłam sobie w myślach i przyspieszyłam.

Ku mojemu zdziwieniu nieznajomy też przyspieszył i chciał mnie dogonić. Nie było to dla niego łatwe ale jednak minimalnie nasza odległość się od siebie zmniejszała.

Słyszałam głośne dyszenie. Gościu zwalniał więc też zwolniłam. Widziałam że jest na ostatku sił więc zaczynał się nasz taniec.

Mężczyzna końcem sił do mnie dobiegł i złapał mnie za rękę pociągając chociaż nie za mocno. Wyszarpnęłam rękę i dałam mu kopa w brzuch. Skulił się a ja podniosłam jego twarz za włosy i uderzyłam z prostego w nos.

Puściłam mężczyznę na ziemię i mu się przyjrzałam. Nikogo mi nie przypominał. Umyłam sobie dłonie w ulicznym źródełku i biegłam dalej. Ulice robiły się coraz bardziej zaludnione.

Ludzie jeździli do pracy i zawieść dzieci do opiekunek, przeczkoli a nawet szkół. Na chodnikach też chodziły pojedyncze grupki dzieciaków do podstawówki albo liceum.

Kiedy wróciłam do domu i zobaczyłam jak Adrien zdenerwowany chodzi od ściany do ściany wystraszyłam się że coś strasznego się stało.

- Gdzie byłaś?! - krzyknął widząc mnie.

- Napisałam ci karteczkę. - powiedziałam donośnie. Potem dodałam krzycząc - Nie drzyj się na mnie!

- Człowieku, ktoś chce cie zabić a ty nad ranem wychodzisz "pobiegać" ! - zrobił znak cudzysłowiu w powietrzu.

- Kurwa tak! Wyobraź sobie że tak! Bo kurwa kiedy biegam to nie ma Czarnej Maski! Jest tylko bieganie! Może się kurwa chciałam odstresować?! - wykrzyczałam na niego.

- Marinette... - dodał spokojnie kiedy zobaczył że się przebrałam i zakładam buty.

- Teraz to ty się pocałuj w dupe! - wykrzyczałam na niego.

Wkurwiło mnie że musiał zawsze wiedzieć gdzie jestem i co robię. Jestem dorosła a on zachowuje się jak mój ojciec a nie chłopak. Ja tak nie mogę. Tym bardziej że Czarna Maska żeruje na osobach ważnych dla mnie. Chciałam przez chwilę zerwać żeby go chronić ale... Ale nie potrafiłam.

Spojrzałam tylko w jego oczy. Przepraszały. Jego usta chciały coś powiedzieć ale nie mogły wydusić słowa. Wyszłam nie oglądając się.

~~~

Nie wierzę. Po prostu wyszła?! Ludzie mówią że uwierzą jak zobaczą a ja zobaczyłem i nie uwierzyłem. I znowu kurwa zjebałem. Nie no zajebiście zaczął się dzień.

Ubrałem buty i już walić że nie miałem bluzki wyszedłem i pobiegłem za nią. W pewnym momencie kiedy przebiegała koło jakiejś uliczki cały zakrwawiony facet się na nie rzucił przewracając ich obu.

Marinette oberwała raz porządnie w twarz a z jej nosa zaczęła sączyć krew. Podwinęła nogi i odepchnęła napastnika nogami zanim zdążyłem dobiec. Za włosy pokierowała jego głową do góry a potem mocno na dół uderzając głową mężczyzny o chodnik.

Stracił przytomność. Żył i zaraz się ocuci. Jakieś auto nadjeżdżało więc Marinette zaczęła biec w moją stronę. Myślałem że biegnie do mnie ale ona mnie minęła i biegła w stronę mojego domu z całą zakrwawioną twarzą.

Nie wierzę w to co się dzieje. Pobiegłem za Mari. Zdaleka widziałem jak wchodzi do mojego domu. Przyspieszyłem bo nie chciałem zostawiać jej samej krwawiąca (Adrien debilu ona ma okres więc krwawi co miesiąc... Sory musiałam)

Wbiegłem w pośpiechu do domu nie zdejmując butów pobiegłem do najbliższej łazienki w poszukiwaniu Marinette. Nie było jej. Pobiegłem do łazienki po drugiej stronie. Z hukiem otwarłem drzwi.

Dziewczyna stała przy zlewie z apteczką obok. Zatrzymywała sobie krwawienie i opatrywała sobie nos badając czy kości są na miejscu i czy nie są złamane.

Chyba było okej bo Mari jedyne co jeszcze zrobiła to przemyła nos i posmarowała maścią żeby nie było siniaka czy opuchlizny. Wyszła z łazienki mijając mnie.

Ta cisza jaka była między nami mnie przytłaczała. Denerwowałem się bo nie wiedziałem co oznacza ten brak słów i porozumienia. Poszedłem za Mari do mojego pokoju i Usiadłem na rogu łóżka patrząc jak dziewczyna przebiera brudną od krwi bluzkę.

Bluzę wrzuciła do śmieci. Potem usiadłam na podłodze pod ścianą. Położyła sobie laptopa na kolana i zaczęła coś w nim szperać.

- Mari? - zapytałem niepewnie bojąc się jej reakcji.

Spojrzała na mnie a mnie zatkało. Tak naprawdę nie wiem co chce powiedzieć. Nie przemyślałem tego wcześniej, a Mari teraz patrzy na mnie i mogę się założyć że myśli o mnie coś w stylu Ale głupek!

- Przepraszam. - bąknąłem.

Przewróciła oczami i wróciła do laptopa. Zajebiście...

~~~

Teraz? Przed chwilą pobiłam się z typem który wcześniej prawdopodobnie chciał mnie zgwałcić ale coś. Żadnych pytań tylko przepraszam w chwili kiedy jesteś na wszystko wkurwiona.

Wróciłam do przeglądania oferty aut i sprawdzania e-maili. Jeden przyszedł z ubezpieczalni z wiadomością że auto do kasacji. Auto Rose i Markova da się naprawić za małe pieniądze reszta też do kasacji.

Zaczęłam szukać im podobnych aut w tym muszę poszukać czegoś sobie. Sprawdziłam zawartość mojego konta i stwierdziłam że mam dużo pieniędzy ale potrzebuje więcej bo niedługo wypłata a trochę tego mam.

Odłożyłam zrezygnowana laptopa i westchnęłam.

- Co jest? - zapytał Adrien.

- Potrzebujemy okupu za kogoś.

Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculumWhere stories live. Discover now