Rozdział 28

275 14 2
                                    

Zasnęliśmy nad ranem. Obudził nas dzwonek do drzwi. Uwolniłam się z objęć blondyna który spał jak zabity.

- Adrien leniu wstań...

W końcu zrezygnowałam i poszłam się ubrać. Dzwonek dzwonił cały czas ale nie poszłam otworzyć. Nie wiedziałam kto idzie a nie chce spotkać tu na przykład jego mamę.

W końcu zaczął dzwonić jego telefon. Nie patrząc kto to odebrał. Stąd słyszałam jak Plag się wydziera.

- Śpiąca królewno, czekam przed twoim domem już od 30 minut. Łaskawie zbierz swój tyłeczek i mi otwórz tylko nie zapomnij się ubrać. Nie jak wtedy przywitałeś mnie goło i wesoło...

Bezgłośnie zaczęłam się śmiać a blondyn zalał się czerwienią. Rzuciłam mu ubranie i poszłam otworzyć.

- Ło, ty żyjesz! - stwierdził Plag. - Tikki nie ma, pojechała do rodziców.

- Nie chciałbyś poznać teściowej? - zapytałam patrząc wymownie.

- Już poznałem i chyba nie do końca mnie lubi.

- Ona nikogo nie lubi. Chodź.

Zamknęłam drzwi za brunetem i poszłam do kuchni. Adrien zaspany bez koszulki szperał w lodówce.

- Jak zrobić coś z niczego? - zapytał zamykając lodówkę.

Poszperałam w szafkach i w lodówce. Po chwili zaczęłam trzeć w maszynce elektrycznej ziemniaki i zrobiłam placki ziemniaczane.

- Skąd ty żeś to wytrzasnęła? - zapytał Adrien kiedy postawiłam wielki talerz placków i trzy talerzyki.

- Takiego zaklęcia nie moge wam zdradzić. - powiedziałam tajemniczo.

Poszłam jeszcze po jogurt naturalny, cukier i dżem. Nie wiem z czym oni lubią jeść więc wzięłam jak najwięcej.

- Okej. - powiedziałam zasiadając do stołu. - A teraz opowiedzcie mi jak to było że goły Adrien otworzył ci drzwi drzwi.

Słuchałam i śmiałam się z tej jakże ciekawej historii. Nie mogłam ze śmiechu. Kilka razy się zakrztusiłam. Plag zaczął opowiadać mi największe przypały Adriena, a ja prawie płakałam ze śmiechu.

Potem zostawiłam chłopaków samych i poszłam oddzwonić mamie.

- Halo? - powiedziała smutna.

- Hej mamuś, dzwoniłaś.

- Tak, Mari zdarzyło się coś strasznego... Musisz przyjechać.

- Ktoś umarł? - zapytałam przechodząc 30 zawał w ciągu tej rozmowy.

- Tak... Przyjedź zobaczyć miejsce zdarzenia...

Rozłączyła się a ja miałam w głowie najstraszniejsze rzeczy. Ze łzami w oczach zbiegłam na dół. Bluza Adriena i za duże dresy nie ułatwiły mi tego.

- Mariś? Co jest?

- Zadzwonię po taksówkę, nie przeszkadzajcie sobie. Dam wam... - powiedziałam załamującym się głosem. Nie dokończyłam bo Plag mi przerwał wstając.

- Pojebało cie? Zawiozę cie.

- Mariś, powiedz co się stało. - powiedział blondyn podchodząc do mnie.

- Możecie jechać ze mną? Proszę...

- Oczywiście skarbie. Chodź. - powiedział idąc ze mną do drzwi.

Pojechaliśmy do centrum, a ja się w miarę ogarnęłam wysłałam po esemesie dziewczyną żeby przyjechały i wzięły mi ciuchy.

Jeszcze orzed wejściem je spotkałam. Najpierw poszłam z nimi do łazienki się przebrać a potem poszłam do Milene. Ona zawsze wie kto gdzie jest.

Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculumWhere stories live. Discover now