Rozdział 33

220 14 2
                                    

Po chwili z sali wybiegł tłum przestraszonych ludzi. W tym dostrzegłam przyjaciół i przyjaciółki biegnące w moją stronę. Ulżyło mi że są całe.

Chciałam coś powiedzieć i już otwarłam usta ale Adrien wbił mi się w nie namiętnie całując. Oddałam pocałunek mimo strachu że strzał się powtórzy i to w stronę moich przyjaciół.

- Gdzie byłaś? Szukałem cię i się martwiłem. Przeżyłem 5 zawałów kiedy usłyszałem strzał. - zaczął trajkotać kiedy się ode mnie odkleił.

- Cały czas tu. Jest ktoś ranny? Kto strzelał?

- Nie wiadomo kto strzelił ale prawdopodobne że Czarna Maska. - powiedział Nino.

- Jest jedna osoba ranna. Na środku sali została postrzelona. - powiedziała mama podchodząc do nas.

Zaświeciła mi się czerwona lampka. Mimo wysokich szpilek biegłam do sali w której odbywał się bankiet. Pomiędzy okrągłymi stołami rozłożonymi po całej sali znalazłam dwie osoby.

Elio który aktualnie leżał na podłodze posztrzelony i drugi chłopak uciskający ranę. Widziałam jak panikował. Stwierdziłam że przyjmę inicjatywę i wyjmę kule.

Tikki nie czekając na rozkazy przyniosła wszystkie możliwe apteczki jakie były na sali. Założyłam i zdezynfekowałam rękawiczki.

- Odsuń się. - powiedziałam do spanikowanego chłopaka.

- Kim ty jesteś? - zapytał mnie.

- Rozmawiałam z nim wcześniej, a po za tym próbuję mu pomóc. A ty kim jesteś?

- Jego chłopakiem. - powiedział a ja wydełam policzki.

Przewróciłam oczami i zajęłam się Elio. Rozcięłam i zdjęłam koszule. Potem wielką pincetą wyjęłam kule. Delikatnie rozszerzyłam ranę by sprawdzić czy żaden organ nie jest przebity.

Z tego co widzę jest okej. Zdezynfekowałam ranę i ją zaszyłam. Zdjęłam rękawiczki a Nino i Plag pomogli się podnieść Elio. Kiedy wstał zaczęłam wywiad.

- Kto cie postrzelił? - zapytałam z mostu.

- Nie wiem. - powiedział Elio.

- Dobra, zostawcie gejów samych. Dadzą sobie radę. Idziemy. - powiedziałam wychodząc.

Po drodze Adrien chwycił mnie za rękę. Splótł nasze palce razem. Przez chwilę widziałam jak mocno się wystraszył. Poczułam to. Bał się że to ja oberwała ma tak samo jak ja bałam się że on oberwie.

Wszyscy wrócili do domów, więc też chciałam to zrobić. W pewnym momencie po prostu dostałam olsnienia. Gdzie jest Felix. Coś mnie pcha żeby go poszukać.

- Gdzie Felix? - spytałam dziewczyn przyciągając je do siebie.

- Nie wiemy. - powiedziały oby dwie.

- Muszę go poszukać. Jeździe beze mnie. - powiedziałam i zamknęłam drzwi od auta.

Nie słyszałam czy ktoś za mną idzie bo jest straszny zgiełk i hałas. Poszłam najpierw sprawdzić tylny ogród na którym go wcześniej znalazłam. Nie było go tam. Na holu też nic. Poszłam sprawdzić łazienki.

Pierwsza nic. Druga zajęta. Trzecia bingo! Znalazłam go z żyletką przy wewnętrznej części nadgarstka. Chciał to zrobić. Odebrać sobie życie. A ja co? Mam się na to patrzeć.

Podbiegłam do niego i wyrwałam mu żyletkę z dłoni przy okazji zaczynając monolog.

- Fel! Pojebało cie?!

Przyjmiesz mnie do mafii, Marinette? /miraculumTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang