4.9. Rozmowa z Aniołem Stróżem

64 12 18
                                    

Zdezorientowana wpatrywałam się w spokojne szare oczy Karola. Nie wydawał się być ani zakłopotany, ani przestraszony. Po prostu, bez większego powodu, zdradził obcej osobie, jaką posiada moc.

— Dlaczego jej to powiedziałeś?! — Klara szeptem skarciła czerwonowłosego.

— Dlaczego mi to powiedziałeś?! — również szeptałam, co chwila zerkając w stronę Weroniki, którą na szczęście ciągle zajmowało samogrające radio i okno, które samo się otworzyło.

— Bo kazałaś mi powiedzieć — Karol wzruszył ramionami.

— Normalni ludzie nie odpowiadają tak szczerze na tego typu pytania! — westchnęłam, ale zaraz zwróciłam uwagę na coś jeszcze. — Chwila. Kazałam powiedzieć, tak? Nie spytałam?

Czerwonowłosy skinął głową.

— Dlaczego posłuchałeś się mojego polecenia? — spytałam.

— Nie wiem — westchnął chłopak wzruszając ramionami. — Po prostu coś w mojej głowie nakazało mi ciebie posłuchać. 

— Czy zostałeś ostatnio oblany jakimś eliksirem?

— Tak — zaśmiał się. — Jeśli to ty mnie nim potraktowałaś, to by wiele wyjaśniało! — przyznał wesoło.

— O Boże — szepnęłam zasłaniając usta ręką. — A więc masz również drugą moc..? Bliźniaczą do... — ugryzłam się w język.

To on. To wpatrujący się we mnie zdezorientowanym wzorkiem, Karol Aristowa jest członkiem Kwartetu działającym pod pseudonimem False. To jego pomyliłam z Louisem.

Przewodniczący Kółka Badaczy Zjawisk Paranormalnym jest de facto potworem.

— To nie jest dobre miejsce na rozmowę — podniosłam się z miejsca. — Chodź ze mną.

—C-co? — Klara wyglądała na zdezorientowaną. — Gdzie wy idziecie?

— Postaram się wrócić niedługo — Karol posłał białowłosej przepraszający uśmiech.

— Alice? — Weronika podeszła do nas niosąc z rękach tajemnicze radio. — Co się stało?

— Wygląda na to, że muszę pójść gdzieś z twoją koleżanką — Karol uśmiechnął się złośliwie. — Przykro mi, ale kółko dzisiaj chyba się na tym zakończy! Chciała mieć mnie na własność — czerwonowłosy puścił Weronice oczko.

— Cicho! — poprosiłam, a Aristowa natychmiast się zamknął. — Werka, wyjaśnię ci wszystko jutro, ale mam do niego ważną sprawę. Będziemy lecieć, do zobaczenia!

Nie dałam Weronice szansy na jakiekolwiek pytania i natychmiast wybiegłam z Karolem z pokoju, zostawiając ją w sali sam na sam z Klarą.

*****

Przez całą drogę Karol posłusznie szedł za mną. Starałam się unikać rozmowy, gdyż jak wiadomo — drzewa i ściany mają uszy. Podjechaliśmy kilka przystanków i dotarliśmy pod mój dom.

— Jesteś członkiem Kwartetu? — pytałam kiedy szliśmy po schodach. Na moje szczęście rodziców nie było jeszcze w domu. — Pseudonim False?

Chłopak milczał. Weszliśmy do mojego pokoju, a on zatrzymał się na jego środku krzyżując ramiona.

— Czemu nic nie mówisz... — byłam zdezorientowana. Eliksir powinien ciągle działać. — Ach, racja! Możesz już mówić!

Zapomniałam, że rozkazałam mu wcześniej się zamknąć.

— No dziękuję za zezwolenie — westchnął Karol wyraźnie niezadowolony z sytuacji, w której się znalazł. 

— Jesteś członkiem Kwart...

— Tak jestem — wywrócił oczami. — I działam pod pseudonimem False. Mam moc kłamania, taką samą jak Louis — westchnął. — O to ci chodziło, to chciałaś wiedzieć? Nie podoba mi się to, że tak się przed tobą obnażam, wiesz? Też byś mogła powiedzieć coś o sobie.

— Przepraszam... — odwróciłam wzrok.

Nawet ja rozumiałam, że to nie było w porządku. Zaciągnęłam go tutaj wbrew jego woli i zmusiłam do wyjawienia jego największych sekretów. Co prawda, zrobiłam to nie do końca celowo, jednak... Cholera, rzeczywiście, to było przegięcie...

— Skąd wiesz, że Louis też ma moc kłamania? — dopiero teraz dotarł do mnie ten szczegół jego wypowiedzi.

— Kretyn nie umie sobie bez niej poradzić — odparł Karol opierając się plecami o niebieską ścianę w stokrotki. — A skoro na mnie nie działa i widzę wszystko normalnie, to łatwo było mi zrozumieć co się święci.

Uniosłam brwi. Nagle, w tej chwili, momentalnie zrozumiałam zachowanie tego wariata. Zwyczajnie, nie działała na mnie jego zdolność. Skoro jestem odporna na moce, to widziałam wszystko takim, jakie było rzeczywiste. 

— Więc kiedy wyciągałeś w moją stronę pustą rękę — zaczęłam — to używałeś swojej mocy aby wmówić mi, że trzymasz moją komórkę..? A potem, zaskoczony, że nie zadziałała, sprawdzałeś mnie. Pokazywałeś różne liczby palców, stawałeś to na jednej, to na drugiej nodze...

Czerwonowłosy skinął głową.

— Dlaczego na ciebie nie działała? — spytał. — Czy trzy osoby mogą mieć taką samą moc? Nie dawało mi to spokoju.

— Moją mocą jest odporność na inne zdolności — odpowiedziałam. — I blokowanie ich. Jestem czarodziejką.

Czułam się źle z tym, że wyciągnęłam z niego prawdę, dlatego sama również trochę się przed nim otworzyłam. Chciałam w ten sposób w pewnym sensie odrobinę odpokutować.

— Rozumiem — Karol zaśmiał się. — Więc, co teraz? Ściągnęłaś mnie tu tylko po to, żeby dowiedzieć się, czy mam taką samą moc, co twój brat?

— Nie — spuściłam głowę. — Szczerze, zaprowadziłam cię tutaj, gdyż... potrzebuję pomocy.

Musiałam dobierać słowa ostrożnie. Jeśli ten wymiar stwierdzi, że naruszyłam jego zasady, prawdopodobnie ponownie się cofnę, tak jak to było w przypadku rozmowy z Freyą. Wtajemniczę go, ale nie we wszystko.

— POPP ma mnie na oku — skłamałam. — Dzięki mojej drugiej mocy wiem, że jeśli czegoś nie wymyślę... zginę. Zabije mnie ktoś z ich żołnierzy. Potrzebuję ochrony...

— I to właśnie mnie wybrałaś do tej roli? — zdziwił się Karol. 

Fakt, dla niego może to zabrzmieć dziwnie. Nie pamięta poprzednich wymiarów. W Rzeczywistościach nie przepadałam za nim, to prawda, jednak we snach... czułam, że dzielimy pewną więź.

On był ze mną wszędzie. Zawsze. Od początku do końca. Niczym mój przewodnik, mój Anioł Stróż.

— Chciałabym móc ci powiedzieć, dlaczego — szepnęłam. — Ale tak, to ciebie wybrałam.

Zbliżyłam się do czerwonowłosego, na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły centymetry i spojrzałam mu prosto w oczy. Chłopak ani drgnął.

— Daj mi telefon — poprosiłam.

— A już myślałem, że chcesz zrobić coś innego — na jego usta znowu wstąpił pewny siebie flirciarski uśmieszek. Posłusznie wyciągnął telefon z kieszeni i wręczył mi go.

Zaskoczyło mnie, że telefon był smartfonem, a nie starą Nokią z klapką, jednak odblokowałam ekran. Zauważyłam, że pierwszym, co włączyło się po jego odblokowaniu był dyktafon, który nagrywał od czterdziestu dwóch minut.

Kątem oka ujrzałam jak czerwonowłosy gwałtownie wyciąga coś z kieszeni. Przerażona prawie upuściłam komórkę. Nim zdążyłam zareagować, Aristowa przyłożył lufę pistoletu prosto do mojego czoła.

— Nie ruszaj się — rozkazał. — Alicjo Mróz, jesteś aresztowana pod zarzutem bycia potworem.

---
wstawiam to trovhe wczesniej niz planowalam
ale po prsotu nei moglam sie powstrztmac sorry not sorry
jak wrazenia?????? udalo mi sie was zaskoczyc?:D


Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaWhere stories live. Discover now