3.6. To właśnie nasz spokój dla pokoju

56 12 19
                                    

W sobotę ponownie okazało się, że festyn został przełożony. Odbędzie się w środę.

Odbędzie?

Zaśmiałam się pod nosem.

Żadnego festynu nie będzie, wszystko skończy się tak jak ostatnio. Protestami ulicznymi, zabójstwem prezydenta i propozycją od Karola. Wszystko już zaplanowałam.

— Alice! Alice! — usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam Weronikę uśmiechniętą od ucha do ucha.

— O co chodzi? — spytałam, mimo że doskonale wiedziałam, o co chciała mnie zapytać. 

— W naszej szkole jest klub zjawisk nadprzyrodzonych i klub łowców potworów! Do którego dołączamy?

— Zjawisk nadprzyrodzonych — odpowiedziałam.

— Wow, to była szybka decyzja! — Weronika wyglądała na zaskoczoną. — Szczerze, myślałam, że trudniej będzie cię przekonać, ale widocznie ciebie też to jednak trochę kręci, haha! Spotkanie jest jutro o 15...

Tak, tak wiem. O 15, w sali od biolci, będziemy grać w karty i szukać duchów uwu, owo!

— Rozumiem.

W ciszy czekałam, aż zadzwoni dzwonek. Kiedy nareszcie to nastąpiło, bez słowa weszłam do klasy.

*****

Kiedy wracając ze szkoły mijałam szkolne boisko, zobaczyłam na nim kumpli Louisa grających w piłkę. O dziwo, Louisa nie było z nimi. Nie interesowałam się tym jednak za bardzo. Klara przytuliła Karola. Czerwonowłosy wyrywając się z uścisku uśmiechnął się do mnie. Przez chwilę myślałam, aby odwzajemnić jego gest i tym sposobem trochę go do siebie zbliżyć. Jednak, skoro nigdy tego nie robiłam, a ostatnio zaproponował chronienie mnie mimo, że byłam wobec niego oschła, uznałam to za bezcelowe. Wróciłam prosto do domu.

Jak się okazało, mój brat wrócił przede mną. Siedział po ciemku w salonie oglądając telewizję.

Takie przynajmniej chciał sprawiać wrażenie. Bowiem telewizor włączył dopiero, gdy usłyszał moje kroki na korytarzu. Coś było nie tak.

— Yo, Alice — powiedział, gdy usiadłam obok. — Co tam? Jak twoje skrzypce? Za dużo się naoglądałaś koncertów rockowych zespołów. Fakt, gitary się rozwala, ale ze skrzypcami nikt tak raczej nie robi.

— Dlaczego oglądasz program historyczny? — spytałam.

— Aaa to... — Louis spojrzał na ekran. — Bo to całkiem ciekawe. Druga wojna światowa była wielką tragedią, ale...

— To film na temat pierwszej wojny.

— Racja, racja — zaśmiał się. — Sory, dopiero teraz zaczynam się edukować historycznie. Daty mi się jeszcze mylą...

— Czy coś się stało?

Louis odwrócił wzrok od ekranu i spojrzał na mnie. Po chwili roześmiał się głośno.

— To ja powinienem zadać to pytanie, pani rockman — zaśmiał się, po czym beknął. — Ale dobrą pizzę mama zrobiła. Też sobie podgrzej, to dzisiejszy obiad.

Skrzywiłam się.

— Niepotrzebnie się martwiłam.

*****

Czułam się wyjątkowo znudzona. Mimo wszystko, bycie częścią grupy Sonaty, Kwartetu, zajmowało sporo czasu. Miałam misję, zbiórki, zmartwienia. Teraz zaś czułam się jak na przymusowych wakacjach.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaWhere stories live. Discover now