3.8. Niekompletny, upadający świat

43 10 4
                                    

Wpuściłam Karola do siebie, nawet nie wiem dlaczego. Może bałam się być sama? Może było mi smutno? Gdy weszłam do swojego pokoju od razu odpaliłam komputer. Wyszukałam w internecie hasło ,,dom". Karol zdezorientowany przyglądał się temu, co robię.

Przystosowane przez człowieka pod względem konstrukcyjnym i użytkowym miejsce, przeznaczone do celów mieszkalnych.

Domy Ogłoszenia OLX.

Domy na sprzedaż.

Otodom: Ogłoszenia, nieruchomości, mieszkania.

Poczułam paraliżujący lęk. Rozumiem znaczenie tego słowa, ale w tamtej chwili, gdy Karol go użył, nie wiedziałam, co oznacza. Miałam wrażenie, że słyszę je po raz pierwszy.

Słyszałam je po raz pierwszy! Tak! To musi być bardzo normalne i powszechne słowo, a jednak zabrzmiało ono dla mnie niezwykle obco, jakby było w nieznanym mi języku. Tak, nie znałam tego słowa! Na pewno!

Prychnęłam pod nosem. Wariuję. Na pewno wariuję. Nie pamiętam słowa ,,dom", nie pamiętam wspominania o skrzypcach. Nie pamiętam...

Spojrzałam na sufit.

Kiedy wyrosły tutaj te pieprzone stokrotki? Nie pamiętam.

Gwałtownie zerwałam się z miejsca i przeniosłam krzesło na środek pokoju. Stając na nim wyciągałam ręce do góry i wyrywałam te przeklęte kwiatki z mojego sufitu.

Jednak, to zielsko ciągle odrastało. Z każdą wyrwaną stokrotką przybywały dwie nowe. Wiedziałam, że to bezcelowe, ale ciągle wierzyłam, miałam nadzieje na cud, który sprawi, że stokrotki kompletnie znikną.

— Pomóc ci? — usłyszałam.

Racja, Karol tu był, wpuściłam go do swojego pokoju, zapomniałam! W pierwszej chwili przestraszyłam się, ale zaraz wybuchłam śmiechem.

No tak! Stokrotki i Karol. To przecież sen!

ZAPOMNIAŁAM! Hahaha!

Przecież zawsze, kiedy śpię, on tu jest!

— Nie, nie! — odparłam zeskakując z krzesła. — Zostawmy je tak jak są. To bez znaczenia.

Z komputera na moim biurku zaczęły dobiegać głosy.

— Zagraj na skrzypcach!

— Spokój dla pokoju!

— Moje kondolencje.

— Prawa dla potworów! Prawa dla potworów!

— Naprawdę jesteś niezwykła.

— Prawa dla potworów!

— Nie odzyskaliśmy praw negocjacjami, odzyskamy je więc walką.

— Prawa dla potworów!

— Podpisano: Major Sonata.

— MOJE KONDOLENCJE!

Wyrwałam kabel z kontaktu. Komputer ucichł.

— No tak, dziś były te protesty — powiedziałam. — ZAPOMNIAŁAM!!!

Wybuchłam śmiechem. Gdy uświadomiłam sobie, że Karol nie ma pojęcia, co mnie bawi, zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej.

— Nie przejmuj się! — powiedziałam. — Jestem po prostu BARDZO NIEZWYKŁĄ OSOBĄ!

— Co do tego nie ma wątpliwości. 

— A może powinnam jednak porzucić ten świat? — mówiłam przez łzy, sama nie wiedząc, kiedy zaczęłam płakać. — Nic tu po mnie. Chwila, to dziś, to zaraz! Major Sonata będzie szukać wymówek za zabójstwo prezydenta! Muszę iść, muszę się spieszyć! Jak mam się obudzić?!

— Mam cię uszczypnąć?

— Zrób to — podwinęłam rękawy.

Karol uszczypnął mnie w ramię. 

Momentalnie się obudziłam. Zerwałam się na równe nogi i przerażona krzyknęłam głośno.

To nie był mój pokój, to nie był nawet dom! Znajdowałam się na ciągnącej się w nieskończoność, zielonej, trawiastej równinie. Jedynym co widziałam była jednolita zielona powierzchnia i jednolite niebieskie niebo.

— Więc jednak porzuciliśmy tamten świat — zaśmiał się Karol. — Może zatem pozwiedzamy ten?

Czerwonowłosy chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

— Dlaczego tu jesteś? — spytałam. — Dlaczego śnisz ze mną?

— Ponieważ się martwię — odpowiedział krótko. — Nie mogę zostawić cię samej, nie dziś...

Biegliśmy zieloną polaną, gdy nagle usłyszałam cichą melodię. Ktoś grał na cymbałkach. Wyrwałam dłoń z uścisku. 

— Też to słyszysz? — szepnął Karol zatrzymując się. — Alicja, nie wiem, czy to dobry pomysł, aby podążać za tym dźwiękiem... to nie jest nasz świat.

— Co z tego? Przecież to   t y l k o   s e n   !!!

Wesoło ruszyłam w stronę dźwięku cymbałków. Karol niechętnie ruszył za mną, wciąż powtarzając, abym jednak zawróciła.

Nagle potknęłam się o własne nogi. Upadłam na ziemię i jednocześnie z moim upadkiem upadło i niebo. Zniknęło, wypadło z tego świata. Zamiast jednolitego, głębokoniebieskiego nieba otaczała nas jedynie czerń, nieskończony mrok. Staliśmy na zielonej polanie, jakby była jedynym, co pozostało na tym świecie.

— Niebo zgasło — powiedział Karol. — Powinniśmy uciekać. Alicja, wszystko gra? Wyglądasz...

— Niesamowite! — wykrzyknęłam kręcąc się dookoła. — Trawa jasna jak w słoneczny dzień, mimo, że niebo jest ciemne jak smoła! O, słyszę dzwonki! Chodźmy!

Pobiegłam w stronę cichej muzyki.

— Musimy zawrócić! — Karol biegł za mną. — Alicja, zawróć! Zaraz naprawdę zrobi się niebezpiecznie!

Podskoczyłam radośnie i w chwili mojego podskoku upadła i ziemia. Poleciała w dół, zniknęła, wypadła z tego świata. Zamiast zielonej polany pod moimi stopami znajdowała się już tylko nieskończona, głęboka czerń. Nie mogłam wylądować, pływałam w powietrzu, w nicości lub w czymkolwiek innym, czym ta czerń była.

Ujrzałam wyciągniętą w moją stronę rękę. Chwyciłam ją. Karol przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Lewitowaliśmy w miejscu przytuleni do siebie, tak aby żadne z nas nie przepadło w tym mroku.

— A mówiłem, żebyś zawróciła.

— Skąd wiedziałeś, że tak to się skończy? — spytałam.

— Intuicja — czerwonowłosy puścił mi oczko. — A tak naprawdę, to ten świat od początku wyglądał na wyjątkowo niekompletny. Wiedziałem, że prędzej czy później się rozpadnie.

— Więc to nie moja wina?

— Powiedzmy, że przyspieszyłaś ten proces.

— Więc co teraz? Jak mamy wrócić do Rzeczywistości?

— A nie mówiłaś wcześniej, że chcesz od niej uciec?

— Myliłam się — odparłam. — Nienawidzę Rzeczywistości to fakt... jednak nie chcę zostać we Śnie na zawsze. Chcę istnieć.

Karol uśmiechnął się i zakrył mi oczy.

— W takim razie powinnaś się obudzić — szepnął prosto do mojego ucha.

Obudziłam się w moim pokoju.
W Rzeczywistości bez Louisa, bez mojego udziału w wojnie i bez bliskiej osoby obok mnie.

Kompletnie sama.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz