2. Stokrotki

120 27 14
                                    

Po omacku biegłam przed siebie. Światło księżyca nie było wystarczające, abym widziała drogę, jednak jego niedosyt w żaden sposób nie usprawiedliwiał faktu, że nie pamiętałam celu. Biegłam. Ale dokąd? Ha, sama chciałabym pamiętać!

Usłyszałam huk, coś strzeliło w dali. Ukucnęłam na ziemi i kuląc się zakryłam uszy.

Muszę to dostarczyć. Inaczej znowu wrócimy do punktu wyjścia!
Muszę biec. Nie mogę czekać.

Biegłam przed siebie ignorując strzały i krzyki. Miałam ochotę płakać.

Wojna musi się zakończyć.

— Sonata! — krzyczałam rozpaczliwie.

Wbiegłam do Puszczy. Czegoś tu brakuje, część kawałków nie jest na swoim miejscu. Dlaczego czuję się tak pusto, czego nie pamiętam, gdzie jest Sonata, dokąd zmierzam, co ja tutaj robię?

Muszę to dostarczyć.

Ale kim jestem? Czy jestem jedynie jakimś elementem wszechświata, który musi być w konkretnym miejscu, z konkretnym przedmiotem o konkretnym czasie i w konkretnym celu?

Czy może jestem kimś więcej? Czy jestem człowiekiem? Czy jestem nicością?

— Sonata! — krzyknęłam znowu, pomimo obaw, że mój głos usłyszy również wróg.

Już wiem, co nie zgadzało się w Puszczy. Otóż, im głębiej w las, tym drzewa stawały się rzadsze i chudsze. Pnie większości z nich były już porównywalne do grubości mojego palca.

Sonata.

Coraz chudsze drzewa nie miały gałęzi. Miały tylko długie, zielone pnie. Gdy tylko spojrzałam w górę, przerażona upuściłam pistolet na ziemię. Drzewa nie były drzewami, a gigantycznymi stokrotkami. A te stokrotki śmiały się ze mnie. Nie słyszałam ich, gdyż krzyki odbiegające z miejsca walki kompletnie je zagłuszały, jednak wiedziałam, że to robią.

Ostrożnie, nie odrywając wzroku od kwiatów, schyliłam się po pistolet i po omacku próbowałam go podnieść. Nie było go już jednak, przepadł, zniknął, pochłonęła go już na zawsze Puszcza.

Stokrotki ze mnie szydziły. Nie mogły co prawda się odezwać, gdyż nie miały gardeł ani języków, ale ich głosy rozbrzmiewały w mojej głowie.

Dokąd biegniesz, nie zdążysz i tak, gdzie twoje wsparcie, gdzie twoje wspomnienia, pamiętasz kim jesteś? no chyba nie! jesteś żałosna, wiedziałaś, że rwiesz się z motyką na słońce, on cię zostawił, zmarnowałaś sobie życie, w jakim celu walczysz? to jedynie twój głupi kaprys, jesteś chciwa, nudzisz się więc szukasz zabawy, ale co to, jednak nie jest zabawnie, no i po co ci to było, ha! serio wierzyłaś, że coś osiągniesz? żałosne, żałosne, żałosne!

Wiem, że mówiły prawdę, ale musiałam je zignorować. W końcu to tylko stokrotki. Gdyby miały głos, miałyby prawo do mówienia i do bycia wysłuchiwanym.

Wszystkie stokrotki w jednej chwili zgięły się w pół trzeszcząc przeraźliwie.

Chciały przemówić, chciały krzyczeć.

Chciały zabrać moje gardło.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaWhere stories live. Discover now