4.4. Definicja wolności.

52 11 7
                                    

— Cześć, Agata! — Sylwia nadała mi w tym wymiarze kolejną ksywkę. — No to co, pierwsza jest muzyka, prawda? — powiedziała na przywitanie. — Nadal mamy parę minut przerwy. Chodź, oprowadzę cię po szkole!

Podziękowałam Sylwii za propozycję, a potem, zwiedziłyśmy ile tylko mogłyśmy w ciągu tych 10-minut przerwy tej znanej mi już szkoły.

— Myślałaś co przygotujemy? — spytała mnie Sylwia.

— Festynu nie będzie — odparłam.

— Co masz na myśli? — niebieskowłosa zaśmiała się.  — A ty, Eliza? — zwróciła się do dziewczyny, która niedawno do nas dołączyła.

Zostałam kompletnie olana. To bezcelowe. Czy w tej Rzeczywistości jest ktokolwiek, kto mógłby mnie wysłuchać?

*****

Siedząc w swoim pokoju o niebieskich ścianach odrabiałam pracę domową niczym zwyczajna uczennica, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Freya. W długim szarym szlafroku, osłabiona chorobą, blada i wysoka przypominała teraz bardziej ducha niż żywą osobę.

— Powinniśmy zrobić naradę — powiedziała słabo.

— Naradę? — powtórzyłam. — Na temat major Sonaty?

— Skąd wiedziałaś? — odparła zaskoczona.

— Widzę przyszłość — zaśmiałam się. — Chodź, chodź — skierowałam się do drzwi. — Zaraz wam wszystko wyjaśnię!

Wraz z blondynką w podskokach udałam się do kuchni. Rodziców nie było aktualnie w domu, przy stole siedzieli zaś Louis i Oliwer. To jest dobra okazja. Jeśli udowodnię im, że znam przyszłość, będą mogli mi pomóc wydostać się z pętli.

— Hej, Alice! — powiedział blondyn wesoło, jak gdyby nigdy nic.

— Hej — odparłam szybko. — Jest kilka ważnych spraw do omówienia.

Wszyscy usiedliśmy przy stole. Światło było zgaszone, a jedyne jego źródło stanowiła świeca stojąca na środku stołu. W dzieciństwie często robiliśmy tego typu narady z błahych powodów — jak przyłapać świętego Mikołaja, czy wykraść cukierki z kredensu. I zawsze przy nich towarzyszyła nam ta klimatyczna świeca. Nie wiem, czy teraz także było to konieczne, ale taki był pomysł Louisa. Niech mu będzie.

— Przejdźmy do tematu narady — poprosiła Freya. — Byłam dziś w Dzielnicy Potworów.

— I tam spotkałaś major Sonatę, która wzywała potwory do walki — wtrąciłam się. 

— Skąd wiedziałaś?

— Widzę przyszłość! — odparłam.

— Och — zdziwił się Louis. — Masz drugą moc? Taką samą jak Oliwer w dodatku?

— Wow, Alice, od jak dawna? — wtrącił blondyn. — Nie wiedziałem!

Cholera. Źle to ujęłam. Tekst o widzeniu przyszłości zrobiłby wrażenie na człowieku, na Weronice chociażby, ale nie na mojej potwornej rodzince. Dla nich była to norma. I chociaż, fakt, byli zaskoczeni, na pewno nie wzięli tego mocno do siebie, gdyż Freya jak gdyby nigdy nic wróciła do głównego tematu dyskusji:

—Chcę żebyśmy ustalili: przyłączymy się do major Sonaty, czy nie? Ona chce rozpętać kolejną wojnę miedzy ludźmi a potworami... To powinna być wspólna decyzja.

Muszę to rozegrać inaczej.

— Nie zapytasz rodziców? — od niechcenia wtrącił Oliwer. 

Oni przynajmniej mi uwierzą, że znam przyszłość.

Kroniki Lost Waterfalls: W Połowie PustaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin