Rozdział I

4.5K 68 1
                                    

Hejjj! Jeśli już tu jesteś koniecznie zobacz moją najnowszą książkę „NIEuchwytna"!🤍

Dodatkowo chciałabym przeprosić za wszelakie błędy. Jak znajdę czas to dokonam autokorekty. Proszę o wyrozumiałość😊

**
Korekta książki będzie po zakończeniu pisania nowej książki 🤍!

Miłego czytania!
——————————

MATTEO

Strzelaj!- Krzyczę wyprowadzony z równowagi- Ten szczur nie ma prawa życia.

Widzę zestresowanego Trevora, spoconego do tego stopnia, że wygląda, jakby wyszedł dopiero co z basenu. Trzęsie się cały, a ja zastanawiam się czy to on faktycznie boi się bardziej wykonać moje polecenie, czy człowiek, w którego wycelowana jest lufa. Zmęczony czekaniem wyrywam mu pistolet i bez zastanowienia strzelam.

-Nie nadajesz się do tego Trevor- oświadczam i oddaję mu broń.
                      *

ANNA

Staczam się z łóżka ledwie żyjąc.
-Już nigdy więcej nie piję- stękam.
Po dwudziestu minutach gramolenia postanawiam się wziąć za cokolwiek. Wstaję i podchodzę do lustra. Resztki makijażu z ostatniej imprezy w dalszym ciągu znajdują się na mojej twarzy. Wyciągam płatek kosmetyczny i zmywam pozostałości po wczorajszej nocy. Spinam włosy w kucyka i zaparzam kawę. Odpalam galerię w swoim telefonie, gdzie znajduję masę zdjęć. Mam już zamiar wziąć prysznic kiedy rozlega się dzwonek mojej komórki. Zerkam na wyświetlacz: „Mama".
-Oho... chyba szykuje się kolejne kazanie o tym, jak bardzo szkodzi mi alkohol i że pod żadnym pozorem nie powinnam po niego sięgać.

Moja mama nie cierpi używek. Mój brat, kiedy miałam 18 lat wpadł w nałóg alkoholowy i aktualnie skończył na ulicy bez niczego, mimo, że ma zaledwie 32 lata. Z wykształcenia jest informatykiem, skończył studia. Co z tego? Jak i tak wylądował na bruku bez niczego.

-Odbiorę później- mówię sobie, po czym odkładam telefon, ale po zaledwie pięciu minutach na ekranie pojawia się trzynaście nieodebranych połączeń. Kiedy kolejny raz słyszę sygnał komórki unoszę go do ucha.
-Halo?- pytam niepewnie.
Słyszę histeryczny płacz w słuchawce „Czy ja coś zrobiłam?" Zadaje sobie to pytanie w głowie milion razy zanim ponawiam pytanie.
-Halo?
W dalszym ciągu słychać szloch, jakby kompletnie mnie nie usłyszała. Mam zamiar zadać pytanie jeszcze raz, kiedy głos w słuchawce odzywa się.

-Ann posłuchaj... dzwonię w sprawie twojego ojca...- urywa na moment, aby dobrać właściwe słownictwo do tego co ma zamiar zaraz powiedzieć- twój ojciec nie żyje...
Czuje jak serce podchodzi mi do gardła. Nie miałam kontaktu z ojcem odkąd wyprowadziłam się z hukiem z domu. Nigdy się z nim nie dogadywałam, co było zapewnie spowodowane naszymi identycznymi charakterami, ale mimo to kochałam go. Przestaliśmy się dogadywać, kiedy miałam 14 lat, akurat wtedy, kiedy zaczynałam dojrzewać i mieć własne zdanie oraz poglądy. Po chwili milczenia zaczynam jąkać coś do telefonu.
-Jak to...nie żyje?
-Znaleziono go dziś przed pracą, został postrzelony. Jutro pogrzeb, przyjedź.

Ledwo skończyła to mówić i się rozłączyła. Opieram się o ladę i zjeżdżam w dół. Przed oczami przelatują mi wszystkie wspomnienia, ale teraz są już bezbarwne. Nie będę płakać, jestem silna kobieta...chyba...

MATTEO

To już kolejna laska, z którą się widzę w tym tygodniu. Przy każdej nowej zastanawiam się jak można być tak pustą, bezwartościową osobą bez ambicji. Jestem jedynym synem Pameli oraz Virona Valtutti, który nie ma żony, ani dzieci. Nawet nie chodzi tu o bachora, którego nie mam zamiaru mieć, tylko o kobietę. Mimo, że należę do gangu najpopularniejszej mafii we Włoszech potrzebuję jakiejś miłosnej odskoczni. Z zamyślenia wyrywa mnie głos tej... jak jej było? Nie istotne.
-A ty co sądzisz?
-Myślę, że masz racje- odpowiadam najbardziej znudzonym tonem, jaki mogę z siebie wykrzesać. Pierdolę to, bez słowa wstaję od stołu, poprawiam garnitur i wychodzę. Koniec z tym, nie będę już szukał żadnej pierdzielonej lafiryndy. Nie sądziłem, że ówczesne laski są tak głupie. Daję znak Trevorowi, że możemy odjeżdżać.

ANNA
            
Tydzień później...

Odkładam klucze na ladzie i idę się przebrać. To był ciężki dzień w pracy, ale i kolejny ciężki w życiu. Biorę telefon do ręki i momentalnie na wyświetlaczu pojawia się SMS od Karen.

Kto to Karen? Moja najlepsza przyjaciółka, znamy się od małego.

-Słyszałam o tym co się stało... bardzo mi przykro. Może chcesz pogadać o tym przy czymś mocniejszym?
-Spokojnie, nie jestem sierotą nic mi nie jest. Spotkajmy się w B&B o 20?-odpisuję.
-Geniaaalnie. Tylko dziś tam może być spory ruch. W końcu mamy sobotę.
-Muszę się od tego wszystkiego oderwać, trochę alkoholu, dobrej muzy i kozacka atmosfera mi wystarcza :))
-Masz to jak w banku :*

Odczytuję ostatni SMS, pierwszy raz tego tygodnia uśmiecham się. Jest dopiero 11, rzucam się, więc na łóżko. Pasuje mi chwila odpoczynku.

MATTEO

-I jak było kochanie?- słyszę głos matki wchodząc na swoją posiadłość.
-Jak zwykle, czyli jak? Zgadnij- odpowiadam idąc do gabinetu. Czemu moja matka musi się tak wtrącać?
    *
Nalewam do szklanki tequilę i zabieram się za te pierdolone papiery. Ledwo wyciągam długopis a drzwi otwierają się drzwi.
-NO KURWA czy ja w tym domu mogę mieć choć raz spokój?!
-Sir, dziś w twoim klubie B&B odbędzie się zjazd twoich sprzymierzeńców. Zapisać spotkanie?- pyta Trevor.

Unoszę na niego wzrok i biorę głęboki oddech.

-Zapisz mnie na 21, wcześniej muszę skończyć te papierzyska- wskazuję dłonią na stertę porozwalanych na biurku dokumentów, dowodów i zdjęć. On kiwa głową i kłania się.
-To wszystko?- pytam.
-Nie, sir....- zatrzymuje się, ale ja pokazuje mu gestem ręki, aby kontynuował- Mamy problem z transportem broni. Przy przewozie dzisiejszym konwój został zaatakowany przez nieznany gang. Zabrali wszystko...- odpowiada załamany.
Opieram głowę o dłonie.
-To wszystko przez tego durnia, którego zmietliśmy ostatnio-łącze fakty- Obstawiam, że to właśnie jego sprawka. Mamy trop jakiś, napewno zostały tam jakieś ślady... -mówię do się siebie po czym przenoszę wzrok na pomocnika-Dzięki Trevor-Klepię go po ramieniu- A wiesz co jest jeszcze lepsze?- Podchodzę do biurka podnoszę stertę papierów porozrzucanych na biurku i podchodzę do niego- Mam dla ciebie bardzo ciekawe zadanie. Uśmiecham się wrednie i wręczam mu stos dokumentów, po czym wychodzę.
-Wyślij na miejsce techników- rzucam zza pleców.
*

-Co my tu mamy?- Biorę od jakiegoś typa folijkę z odciskiem palców-Wiemy kogo to?- pytam.
-Stefan Hosse, lat 42, zamieszały w Bibione, ma żonę. Tyle póki co wiemy- odpowiada.
-Dobra robota- odpowiadam z zadowoleniem. Biorę kartkę z danymi i wracam do auta- Jakbyście mieli coś jeszcze zadzwoń- daję wizytówkę i wsiadam do auta.

ANNA

Zerkam na telefon. Na wyświetlaczu pokazuje godzinę 18:11. Pasuje zacząć się zbierać wstaję i idę pod prysznic. Kiedy z niego wychodzę wycieram się, suszę włosy przy okazji je kręcąc. Nakładam mocniejszy makijaż, zakładam obcisłą, satynową, czarną sukienkę i jestem gotowa. Moje niebieskie oczy podkreśla brązowa kreska i wytuszowane rzęsy. Na usta nałożyłam bordową szminkę, a na policzki róż i rozświetlacz. Moje długie, szatynowe włosy, które lekko podkręciłam zachodzą mi pod biust. Dorzucam do tego kilka błyskotek i jestem gotowa. Czuje się naprawdę ładnie. Mimo moich 172 cm wzrostu zakładam szpilki. Nie przejmuję się tym, że jestem od większości facetów wyższa. To ja mam się dobrze czuć. Nie? Zakładam buty, biorę jakieś trampki na przebranie, klucze od mojego starego volkswagena i wychodzę z domu.
              *
Zerkam na zegarek nad barem 20:56. Jestem tu dopiero godzinę a czuję, jakbym siedziała tu wieczność. Mogłam tu nie przychodzić...Karen już jest tak wstawiona, że jej nie poznaje, zerkam na nią, ale czekaj... Gdzie właściwie jest Karen? Obracam się na krześle barowym, szukając przyjaciółki, ale jednak to nie ona przykuwa moją uwagę. Wtf? jakieś 10 minut temu nie było ani jednej ochrony a teraz jest ich tam z dwudziestu. Przyglądam się uważnie, mimo, że jestem lekko upita nie mam problemów z koncentracją... całe szczęście. Kiedy banda ochroniarzy odsuwa się a tłum przepuszcza grupkę mężczyzn.

-O cholera- mówię na głos.

Kobieta MafiiWhere stories live. Discover now