Rozdział II

2.3K 61 1
                                    

Przez drzwi wejściowe wchodzi zgraja wysokich mężczyzn. Wszyscy ubrani w czarne garnitury, otoczeni ochroną i panienkami lekkich obyczajów. Musiałabym być głupia, żeby nie ogarnąć, że do klubu wkroczyła mafia. Ówcześnie we Włoszech jest ich pełno, więc musiałabym być naprawdę odstającą od społeczeństwa osobą, żeby się nie zorientować. Jeśli się nie mylę jest ich tam z dziewięciu. Niektórzy są z jakimiś kobietami, inni... urywam na chwilę myślenie. Mój wzrok skupia się na gościu idącym z przodu. Wysoki, z metr dziewięćdziesiąt facet, a mięśnie oraz tatuaże są tak widoczne, że prześwitują przez białą koszulę. Widzę delikatny zarost, który dodaje mu tak bardzo męskości... o panie. Z twarzy nie widzę za dużo, bo nasze spojrzenia nawet się nie stykają. To ja jestem ta, co lampi się na jakiegoś przypadkowego faceta w klubie. Szczerze? Mało facetów mi się podoba. Karen przez moment myślała, że jestem lesbijką, ale na myśl o całowaniu się z dziewczyną ciągnie mnie na wymioty. Nie żebym miała jakieś problemy do osób homoseksualnych, po prostu ja do nich nie należę. Mimo, że nieznajomego przystojniaka odprowadzam tylko oczami, każdy jego krok zabiera mi oddech. Dziwne takie uczucie, jeszcze nigdy takiego nie odczułam.

-Uważaj bo się za chwilę poślinisz, może przynieść śliniaka?- głos Karen wyrywa mnie z myślenia.
Ja tylko odwracam się i pokazuję jej środkowego palca.
-Matteo Valtutti- odpowiada i puszcza mi oczko.
Puszczam jej piorunujące spojrzenie i uderzam delikatnie w ramię.
-A ty przypadkiem nie jesteś za bardzo już pijana?- dogryzam jej.
-Wiesz, że pierwszy raz się z tobą zgodzę? Pasuje się zmywać zaraz- bełkocze- Tylko jeszcze jeden taniec.

Chwyta mnie za rękę i ciągnie na parkiet. Akurat leci nasz ulubiony kawałek więc nie opieram się, wstaję i idę za nią.

MATTEO

-Ten debil musiał być w jakiś sposób powiązany z inną mafią. Nie możliwe, że wiedzieliby, którędy i o której godzinie będzie przewożona broń. Za każdym razem zmieniamy trasę przejazdu, więc przypadkowe zjawienie się gangu nie wchodzi w grę. Ktoś puścił cynk.

Widzę tylko, że wszyscy ze mną się zgadzają bo kiwają głowami. Kładę na stole dowody: dane Stefana Hosse, zdjęcia człowieka, którego ostatnio zastrzeliliśmy, zdjęcia z konwoju, kilka zdjęć podejrzanych i jakieś inne papiery, które przygotował mi Trevor. Na chwile się wyłączam i zerkam na parkiet, wszyscy świetnie się bawią. Wzrok utkwił się jednak w jakiejś lasce w czarnej kiecce. Cholera... ale ma figurę, dokładnie oglądam jej ruchy, są takie pełne kobiecości. Najchętniej bym tam poszedł i... o panie...

-Matteo słuchasz mnie w ogóle?- z zamyślenia wyrywa mnie głos Victora.
-Przepraszam... na czym skończyliśmy?- próbuję wyjść z kłopotliwej sytuacji.
-Musimy wynająć jakiegoś dobrego detektywa, najlepiej, gdyby był dosyć dyskretny. Nie możemy się zdemaskować. Gdy gang, który zaatakował konwój odkryje, że węszymy uciekną. Bardziej dadzą się nabrać na to, że policja się zainteresowała miejscem ataku. Powinno przejść- mówi.
-Dobry pomysł- odpowiadam.
-Dobra, interesy czas odłożyć na bok, zabawmy się- dodaje Lucian.

Momentalnie do lonży wchodzą dziwki i siadają na praktycznie wszystkich. Następna przynosi tacę z narkotykami i do tego alkohol. Jeszcze raz zerkam ukradkiem na parkiet, szukam tej idealnej figury, ale nie widzę już jej.

ANNA

Wracamy do domu z Karen w ciszy. Nie dlatego, że mieliśmy jakąś sprzeczkę. Nic z tych rzeczy, po prostu ona tak przesadziła z alkoholem, że śpi na siedząco, od czasu do czasu coś bełkocząc pod nosem. Jakby było tego mało będąc jeszcze w klubie flirtowała z barmanem. Dodatkowo dała mu swój numer telefonu, a ten się tak na nią napalił, że na jej wyswietlaczu jest już milion wiadomości takich jak: „Hej złotko dotarłaś już do domu?" „Martwię się" „Jak będziesz w domu oddzwoń". Żałosne, nie cierpię takiego typu chłopaków. Co jak co dobrze, że się martwi, tylko znają się zaledwie jakieś 2h a ten już takie teksty wypisuje. Kto w XXI wieku pisze tak? Wkurzona wyłączam telefon i wracam wzrokiem na obraz za oknem.
*

Karen na 100% śpi dziś u mnie. Nie widzę innej opcji. Mam dosyć małe mieszkanko, ale przytulne. Wyjeżdżamy windą na 3 piętro i stajemy przed moim pokojem. Wyciągam klucze, przekręcam w zamku i otwieram drzwi. W mieszkaniu jest zupełnie ciemno, zapalam światła a Karen od razu idzie walnąc się na łóżko, po chwili już śpi. Jest dopiero 22 więc idę pod prysznic.
*

Kładę się do łóżka próbując zasnąć. Bezskutecznie, obracam się z jednej na drugą stronę. Po chwili wstaję i idę po laptop. Matteo Valtutti... zerkam na przyjaciółkę, uśmiechając się.

-Co ja bym bez ciebie zrobiła głupku?

Wystarczy że wpisałam same nazwisko a strona wypełniła się milionami zdjęć i wiadomości. W świetle dziennym jest jeszcze piękniejszy. Podziwiam jego pełne usta, duże czarne oczy i zarysowane kości policzkowe.

„Matteo Valtutti, jeden z siedmiu synów Pameli oraz Virona Valtutti. Jako jedyny nie posiadający żony, szef mafijny, bardzo wpływowy człowiek na terenie Włoch. Właściciel dwudziestu dwóch klubów rozmieszczonych po całym świecie oraz dwudziestu sześciu domów wartych kilka milionów."

Tak myślałam... mafia...

Kobieta MafiiWhere stories live. Discover now