Rozdział XIX

1.1K 26 0
                                    

ANNA

Rozglądam się po pokoju i trafiam wreszcie na wzrok Roy'a. Uśmiecha się do mnie z oczami pełnymi łez. Obracam głowę i zauważam drugiego mężczyznę, trzymającego mnie za rękę. Po kolorze podkoszulka mogę stwierdzić, że jest to ten, który mi pomógł na molo. Zaciskam rękę w uścisku, wyrażając swoją ogromną wdzięczność.
-Udało się- słyszę głos Roy'a.

Odwracam w jego kierunku wzrok i unoszę jeden kącik ust w uśmiechu. Tylko na tyle mnie stać. Czuję się nieziemsko osłabiona ostatnimi wydarzeniami.
-Dajmy jej odpocząć- ponownie słyszę głos Roy'a.

Eric kiwa głową i razem odchodzą w kierunku drzwi.

MATTEO

Wchodzę do swojego gabinetu. Na biurku przewracają się dokumenty, które powinienem uzupełnić już jakieś pięć dni temu. Podchodzę do nich i zrzucam z biurka.
-Dlaczego mnie zostawiłaś?!- uderzam pięścią w ścianę i ukrywam twarz w dłoniach- Dlaczego mnie zostawiłaś?!- powtarzam ponownie uderzając w cokolwiek co znajduje się w moim zasięgu.

Siadam na podłodze opierając głowę o ścianę.

Widzieliście kiedykolwiek szefa mafijnego w takim stanie? Ja tez nie.

Po chwili drzwi od gabinetu otwierają się a w nich staje Trevor.

-„Ciało przypuszczalnie zjadły kręcące się zaledwie sto metrów dalej rekiny"- czyta na głos coś z telefonu.
-Wyjdź- pokazuje mu ręką drzwi.

On posłusznie wychodzi z pokoju zostawiajac mnie samego.

ANNA

Budzę się, jak jest już ciemno. Na dworze szaleje burza, ale dosyć delikatna. Podnoszę się na własnych siłach i siadam na stole. Raz po raz słyszę grzmoty, ale jakoś się tym nie przejmuje. Obok stołu zauważam kule, które Roy zostawił mi, abym mogła się swobodnie poruszać po statku i żebym nie musiała tu gnić. Schodzę delikatnie stawiając stopę na ziemi chwytam za podpórki i wychodzę w stronę głosów. Otwieram niepewnie drzwi i zerkam do środka. Pomieszczenie jest oświetlone świecami. Bardzo romantycznie to wygląda. Przy stole siedzą Eric i Roy i zajadają się kurczakiem.
-O proszę! Witam w świecie żywych- słyszę Erica oglądającego się w moją stronę- głodna?- kiwam głową i podchodzę do stołka. Roy odsuwa mi krzesło a ja siadam możliwie jak najbardziej uważając na nogę.
-Opowiadaj Ann, co Cię tu sprowadza? Jesteś pięć dni drogą morską od Palermo. Jak się tu dostałaś?- pyta Roy przegryzając kęs mięsa.
-Zostałam porwana...- zerkam na nich, kiedy nagle całe pomieszczenie umilkło.
-Porwana?- słyszę pytanie Erica.
-Tak, zostałam porwana przez Alexandra Caracasa. Udało się mi uciec, niestety nie obeszło się jak po maśle- mówię wskazując udo- teraz chciałabym dopłynąć do domu, chcę ponownie zobaczyć moich bliskich.

Cały czas ciągnie się niezręczna cisza. Zerkam na Erica, który po chwili wstaje od stołu i przytula mnie dla dodania otuchy.
-Z nami jesteś bezpieczna, zabierzemy Cię do domu- mówi i siada z powrotem na miejsce.
-A wy? Całe życie na morzu?- pytam zmieniając temat.
-Morze to mój ląd, za młodu pomagałem w porcie- mówi Roy- wykształciłem się na lekarza za pieniądze starego i zwiałem w wieku szesnastu lat, żeby żyć na wodzie. Tam poznałem Erica- uśmiecha się wskazując palcem na kolegę- od tamtego czasu jesteśmy kumplami na dobre i złe.
-A macie...- urywam na moment- rodziny? dzieci?
-Na co komu dzieci? Dodatkowy wydatek. Ja miałem narzeczoną zanim zacząłem życie na morzu. Niestety dowiedziałem się o jej romansie, z kolei właśnie to zmotywowało mnie do zmiany mojego życia. Wybrałem się do portu ukradłem pierwszy lepszy statek- rozkłada ręce w powietrze- ten- podchodzi do ściany i składa na niej pocałunek- moja czarna mgła- uciekałem przed policją kilka lat, później przestali mnie gonić i pozwolili żyć dalej- mówi Eric wzruszając ramionami i kończąc posiłek.

Wzruszam ramionami i wstaję od stołu.
-Dzięki wielkie- uśmiecham się- mogę gdzieś się przespać?

MATTEO

Nie jestem pewien, który to już kieliszek wypijam w sekundę, ale mój umysł podpowiada, że dużo. Mój gabinet dosłownie wiruje. Nigdy jeszcze nie byłem w takim stanie, czuję się, jakbym to ja umierał. Wstaję i podchodzę do drzwi szukając Riley.
-Riley- zdobywam się na głośny bełkot-błagam chodź tu.

Nie muszę długo czekać, gdyż dosłownie kilka minut później widzę ją za rogiem. Idzie z jej synkiem Ian'em. Wyobrażam sobie Ann idącą z jej dzieckiem... z naszym dzieckiem. Tylko, że właśnie przeze mnie już to się nie wydarzy. Odwracam się i uderzam w ścianę zostawiajac wgniecenie.
-Przepraszam, poniosło mnie- szybko mówię starając się postawić siebie do porządku- Riley, przeprowadź się tu z małym, będziecie tu bezpieczni. Lepiej nie ryzykować ten psychol Alexander jest gdzieś. Ja zamierzam go zaje...- zatrzymuje się i zerkam na dziecko- ...zmieść za to co zrobił Ann. Do tego czasu zostańcie tu. Jeszcze muszę znaleźć tego skurwysyna Ivo. Go też zmiotę. Będziecie bezpieczni, obiecuję.

Podchodzę do Riley i składam jej pocałunek na czole i kucam koło małego.
-Przybił żółwika dzielny gościu- podstawiam pięść a Ian momentalnie przybija i zaczyna się śmiać.
Nadal nie mogę wyjść z podziwu, że jest tak podobny do mojego brata. Dotykam go po twarzy jeżdżąc po rysach jego buźki. Oczy mamy, ewidentnie. Póki co to jedyna rzecz, którą rozpoznaję od Riley.

Wstaję i uśmiecham się po czym wracam do pokoju, próbując nie rozwalić wszystkiego po drodze.

Odpalam telewizor i włączam wiadomości.
-Powiedzcie mi skurwiele coś nowego, czego jeszcze nie wiem- rzucam kpiącym tonem.
——————
-Po długich poszukiwaniach ciała ofiary strzelaniny na plaży wykluczono możliwość zjedzenia zwłok przez rekiny. Według zeznań późniejszych plażowiczów wiemy, że ofiara wyszła z wody i kierowała się na południe. Oddajmy głos naszej korespondentce Kiarze Tuckson.
-Dziękuje. Jestem aktualnie na wspomnianej plaży. To właśnie tutaj kilka godzin temu postrzelono kobietę-z zeznań turystów. Jednakże mimo postrzału ofiara wyszła z wody i kierowała się na południe. Może to oznaczać tylko jedno. Osoba, którą postrzelono przeżyła, albo umarła gdzieś na lądzie.
——————

Moje ciało na moment przestaje reagować. W mojej głowie toczy się setki myśli. Czy to może oznaczać? Czy to może oznaczać to, co myślę?

Słyszę gwałtownie otwierane drzwi od mojego gabinetu. Z nich zastaje zdyszaną Riley.

-Ann żyje?

Kobieta MafiiWhere stories live. Discover now