Rozdział XVII

1.1K 30 0
                                    

MATTEO

Każda minuta śledzenia tych zasranych aut Alexandra zdawała się być godziną, była to zabawa w kotka i myszkę. Moja pięść była już zaczerwieniona i spuchnięta od ciągłego uderzania we wszystko, gdy tylko coś nie szło po naszej myśli. Riley umiała zachować zimną krew i powoli analizowała nagrania. Spoglądałem na nią raz po raz i nie mogłem wyjść z podziwu. W głowie miałem jedno pytanie „Gdzie jest moja Riley?" Ona zniknęła.

Po dwóch godzinach wyeliminowaliśmy dwa samochody, w których na 100% nie było Ann. Jeszcze zostały dwa.
-KURWA, jakim ja jestem debilem!- uderzam dwoma pięściami w ścianę z taką siłą, że robię w niej dziurę- Jak mogłem być takim szmaciarzem i pozwolić jej wyjść wtedy z mojej posesji?
-Uspokój się- Riley podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem- znajdziemy ją.

Zerkam w jej oczy. Cholera, ona nadal ma w sobie to coś. Kiwam głową i siadam na fotelu masując knycie.

-Patrz!

Zerkam na monitor i widzę, jak na ekranie został już tylko jeden SUV, w którym jest Anna.

-Tamto auto zawróciło- oświadcza Riley- oznacza to, że zostaje nam tylko i wyłącznie to.

Spisuję numery rejestracyjne i wyciągam telefon, żeby wykonać połączenie.

ANNA

Otwieram oczy zdezorientowana. Urwał mi się film. Ponownie. Rozglądam się po pokoju szukając tego skurczybyka. Jednakże nigdzie go nie ma, jestem tu sama. Próbuję się wydostać, ale tak mam okręcone czymś ręce, że nawet drgną. Szukam wzrokiem czegoś ostrego, ale nic tu nie ma. Jest tu pusto, nie ma nic oprócz stołu i telewizora. Nie, nie jest on dla rozrywki, jest on po to, aby kontaktować się z Matteo.

Nagle drzwi się otwierają a w nich staje Alexander.
-Cześć kochanie- podchodzi składając mi na ustach namiętny pocałunek- jak się spało?
-Lepiej spałoby mi się u boku Matteo, nie ukrywam- rzucam kpiąco.
-Chcesz go zobaczyć?- pyta udając troskliwego.

Kiwam głową, z kolei on uśmiecha się i znika w korytarzu.

Wraca kilka minut później z pudełkiem tabletek. Wyciąga jedną i wpycha mi do buzi.
-Za minutkę zobaczysz swojego księcia- puszcza mi oczko.

Moja głowa zaczyna być tak ciężka, że ledwo mi ją utrzymać. Wszystko zaczyna wirować, z kolei ja nie wiem co robić.

-Chcesz zobaczyć swojego księcia?- głos Alexandra wyrywa mnie z zamyślenia.
-T-tak... chce- stękam.

On wyciąga telefon i wykonuje połączenie. Równocześnie włącza kamerkę w telewizorze. Kilka sekund później jestem w stanie usłyszeć głos Matteo. Moje serce tak krzyczy, że ma zamiar wypaść z orbity. Moje ciało reaguje na ten głos każdego dnia odkąd się poznaliśmy.

-Co jej zrobiłeś skurwielu?- słyszę przez mgłę głos...
-Patrz jak teraz będzie wesoło, podałem jej grzybki wywołujące halucynacje. Będzie myślała, że to ty ją całujesz. Patrz na to- słyszę wredny śmiech Alexandra.

Momentalnie wszystko cichnie. Zamykam oczy, gdyż i tak się mi nie przydają. Czuję, jakby Ziemia leciała z prędkością światła. Nie potrafię złapać równowagi.

Nagle czuję usta. Czuję kogoś usta na moich.

-Matteo?- jęczę.
-Tak to ja kochanie- słyszę kogoś głos i czuję dotyk.
-Czekałam na Ciebie- odpowiadam zanurzając się w ustach- tak bardzo Cię kocham.

Całuje te usta z taką pasją, jaką nigdy jeszcze nie robiłam. Dotyk działa na mnie inaczej niż zwykle, ale nie wiem z jakiego powodu. Z moich oczu zaczynają spadać łzy.

-Matteo, tak Cię kocham... nawet nie wiesz jak tęskniłam- szepczę.

Tracę film.

MATTEO

Mam ochotę rozpierdolić ekran, gdy widzę, jak odurzona Ann okłada pocałunkami Alexandra.

-Matteo, tak Cię kocham...- słyszę głos Ann.
-Ann ocknij się!- wrzeszczę- to nie ja. Jestem tu. Obiecuję znajdę Cię.

Zamykam laptop i chwytam się za głowę. Wracam wzrokiem do Riley, która szarpie mnie za rękę.

-Matteo, mam coś- mówi i wskazuje na monitorze SUVA, który zatrzymał się na jakimś zadupiu.

-Jedziemy, natychmiast- mówię i zerkam na nią, czy się zgadza. Ona kiwa głową i chwyta za laptopa.

Wsiadamy do samochodu i momentalnie ruszamy. Jest to jakieś czterdzieści minut od naszego aktualnego miejsca pobytu. Riley to sprawdziła. Jedziemy z pełną prędkością na miejsce, gdzie zaparkował samochód. Przemierzamy autostrady z prędkością światła. Obraz za oknem przy takiej prędkości jest rozmyty, jakbym był ślepy. 

Zajeżdżamy na miejsce, a ja wyskakuję z wozu zmierzając ku stojącemu samochodowi. Cały czas trzymam namierzoną strzelbę. Otwieram drzwi od pasażera, gdzie siedzi jakiś typ. 

-Gdzie ona kurwa jest?!- wrzeszczę na niego, z kolei on tylko się uśmiecha kpiąco.

Zniecierpliwiony uderzam go w ryj tak, że odbija go na drugą stronę auta.

-Ponawiam pytanie, gdzie ona kurwa jest!?- krzyczę wymierzając w niego pistoletem.

-Nie wiem- odpowiada masując miejsce, gdzie przed momentem dostał.

Chwytam go za włosy i wytarguję z samochodu. Rzucam na trawę.

-Więcej nie powtórzę, masz równe pięć sekund, żeby powiedzieć, gdzie jest, w innym wypadku zginiesz właśnie w tym miejscu- mówię ostrzegawczym tonem.

Widząc jak idzie w zaparte obijam mu twarz z drugiej strony.

-GDZIE?!- pytam wyprowadzony z równowagi kucając przy nim.

-Wcześniejsze auto, to, co zawróciło. Kierowali się na obrzeża, ulica Lungomare Trieste- odpowiada zasłaniając się rękami.

-Dziękuje uprzejmie- mówię wyciągając spluwę i oddając strzał.


Wsiadamy do samochodu i ruszamy w trasę.


ANNA

Mam tak ciężką głowę, że czuję, jakbym nie spała od tygodnia. Zerkam na tykający zegar przede mną wskazujący 16:28. Obracam się na krześle kołysząc w przód i w tył, aby delikatnie zmienić swoje położenie. Kiedy wreszcie osiągam oczekiwaną pozycję kątem stolika rozcinam węzy przy ręce. Nie ma co dłużej czekać. Natychmiast zabieram się za nogi, przy których schodzi mi trochę dłużej ze względu na niezliczoną ilość supełków. Wstaję pierwszy raz od trzech dni na własnych nogach. Cudowne uczucie. Szukam jakiegoś wyjścia, ale nic nie zastaje oprócz gigantycznych drzwi zamykane i otwierane na kartę dostępu. Przechodzę do sypialni, w której się po raz pierwszy obudziłam i chwytam za wiszącą na ścianie ramkę. Zrzucam ją z całą siłą na ziemie, aby rozbić ją w drobny mak. Alexander specjalnie ją tu zawiesił. Ją w niej powywieszane moje zdjęcia. Trzeba mieć potężną obsesję, aby robić komuś zdjęcia z ukrycia i wieszać w miejscu, gdzie później go ukryje przed światem. Ta... niezły psychol. Chwytam za największy fragment rozbitego szkła i chowam za majtki. Wracam po swoje ciuchy, które zakładam  mgnieniu oka. Co mi zostało? Czekać...tylko tyle. Czekać.

_______

Przepraszam za tak długą przerwę :)

Kobieta MafiiWhere stories live. Discover now