Rozdział XXIV

1.2K 33 0
                                    

ANNA

Pędzimy do miejsca, gdzie szukaliśmy na samym początku.

Wysiadamy z samochodu już, gdy tylko wyjeżdżamy na podjazd. Odbezpieczam pistolet i podążam za Matteo i Riley przygotowana w razie ewentualnego ataku. Wbiegamy do mieszkania i biegiem schodzimy do piwnicy.

-Kurwa mać- słyszę Matteo, gdy jako pierwszy znajduje się już piętro niżej- Już tu nikogo nie ma- rozkłada ręce i wykonuje telefon.

Moment później rozłącza się, chwyta mnie za rękę i wskazuje gestem w stronę Riley, aby za nami podążała.

Pędzimy do zaparkowanego samochodu i wyjeżdżamy z taką prędkością, że wbija mnie w fotel. Obraz za oknem wydaje się być jedną rozmazaną kreską.

-Nawiguj do domu- słyszę  Matteo mówiący do asystentki.
-Nawiguję do dom- odzywa się po chwili głos pomocnika.
-Dlaczego jedziemy do domu?- pytam niepewnie.
-Ivo przyjechał prosto do paszczy lwa- odpowiada wędrując wzrokiem po mojej twarzy.
-Czekaj- urywam w połowie zdania- Chcesz mi powiedzieć, że jest u ciebie na posiadłości?
-Ta... Gregor dzwonił, aby przekazać, że pod dom zajechał czarny samochód- mówi.
-Myślisz, że Ivo przyjechał tam sam?- słyszę głos Riley zza pleców.
-Nie wiem- kiwa ramionami- wątpię. Ponoć siedzi w samochodzie i czeka nie robiąc nic. Moi ochroniarze nie mogą zranić mojego brata- zaczyna- moja matka powiedziała, że urwie im jaja jeśli to zrobią.
-Czyli czeka na ciebie- odpowiadam z lekkim stresem.
-Hej- chwyta mnie za podbródek, gdy dojeżdżamy pod bramę- wszystko będzie dobrze- składa pocałunek na moich ustach i wychodzi z samochodu.

-My tez idziemy- rozkazuję Riley i nawet nie słucham tego co ona ma mi do powiedzenia.
Doskonale wiem na czym się to skończy.
„Jesteś w ciąży"
„On sobie poradzi"

Nie obchodzi mnie to. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało. Nie teraz, gdy niebawem zostanie ojcem i moim mężem.

Zatrzaskuję drzwi i szybkim krokiem zmierzam w jego stronę. Słyszę za mną Riley, co świadczy o tym, że przyszła razem ze mną. To dobrze, dużo to dla mnie znaczy. Odwracam się do niej i uśmiecham, na co ona odwzajemnia mój gest. Chwytam za pistolet i trzymam go w rezerwie, w razie, gdyby był potrzebny. Nie wiem o co chodzi, ale moja intuicja podpowiada mi, że to nie skończy się dobrze.

Nie myśl o tym Ann.

Łapię Riley za rękę i idziemy w kierunku wrzasków.

-O proszę... kogo my tu mamy- słyszę kpiący głos Ivo- Moja ulubienica- mówi i mierzy wzrokiem Riley- Nie ukrywam, że kiedyś byłaś ładniejsza.
-Zamknij się Ivo- syczę w jego stronę w celu ochrony przyjaciółki.
-Ależ spokojnie- mówi uśmiechając się do mnie- rozwydrzyłaś się Ann, ale ciebie też miło widzieć.
-Wiemy co zrobiłeś Riley skurwielu- słyszę głos Matteo, który chwyta Ivo za kołnierz.

Gdy tylko to robi z samochodu wychodzą  "goryle" Ivo z pistoletami wymierzającymi prosto w Matteo. Widząc to puszcza brata.

Jest ich dwóch, mrugam porozumiewawczo w stronę Riley delikatnie unosząc pistolet w celu pokazania, o co mi chodzi. Ona kiwa głową i pokazuje pięć palców. Obstawiam, że już zaczęła odliczanie do oddania strzału.

Cztery palce...

Błyskawicznie poprawiam w ręku pistolet i przygotowuję się mentalnie i fizycznie do oddania strzału.

Trzy...

Upewniam jeszcze, czy mam magazynek i czy pistolet jest odbezpieczony. Wszystko się zgadza.

Dwa...

Uśmiecham się do Riley, aby dodać jej otuchy, ale też i sobie.

Jeden...
Zero...

Momentalnie wyciągamy pistolety i oddajemy strzał w obu ochroniarzy. Poszło gładko. Matteo, aby ułatwić nam akcję namierza Ivo, aby nie mógł nic zrobić.

-Teraz, gdy nikt już nas nie słucha oprócz osób w to zamieszanych, powrócę do tematu, który omawialiśmy- mówi Matteo wymierzając Ivo- Dlaczego ty pierdolony skurwysynie to zrobiłeś?!- wrzeszczy i uderza go w policzek tak, że odbija go na ziemię.

-No a co? Nie wolno mi?- syczy Ivo masując policzek i szczękę.
-Równie dobrze mogę Cię teraz zajebać. Przecież mi wolno- Matteo rozkłada ręce i uśmiecha się- Albo nie...- zatrzymuje się i zerka na Riley- Ona się tobie odpłaci skurwielu za to, jakie piekło jej zgotowałeś. Przez Ciebie uciekała kilka lat z brzuchem, później z  dzieckiem, oddała poród w zasranym, brudnym mieszkaniu bez żadnej opieki medycznej. Poród odebrała brudna kobieta z ulicy! Widzisz co przez ciebie przeżyła? Czy ty masz pierdolone pojęcie coś ty zrobił?- podchodzi do niego i chwyta go za włosy- Pytam się ciebie CZY TY MASZ POJĘCIE COŚ ZROBIŁ? W piekle przyjmą Cie ciepło, jestem tego pewien.

Spoglądam na Riley, która ewidentnie ucieszyła się, że dostała propozycję zabicia faceta, który doszczętnie zniszczył jej życie. Podchodzi do niego i pluje mu w twarz.
- Zachciało Ci się zniszczyć mnie prawda? Miałeś z tego frajdę, kiedy bestialsko mnie zgwałciłeś i zostawiłeś z dzieckiem, prawda?- Wyciąga pistolet i przykłada mu do czoła- Teraz sam się zabijesz na moich oczach, będzie to bajka dla mnie, naprawdę- uśmiecha się i kładzie mu palca na spuście.

Korzystając z sytuacji uwalniam Trevora zawiązanego w samochodzie Ivo i rozplatam mu sznur opleciony wokół jego nadgarstków i nóg. Następnie pozbywam się taśmy z jego ust i pomagam wyjść z samochodu.

-Dziękuję pani- uśmiecha się.
-Ann- poprawiam go- lub Anna- klepię go po ramieniu i staję na trawniku.

-TRZY- słyszę głos Riley-DWA... JEDEN... ZERO.

Rozlega się strzał i widzę opadającego na ziemie Ivo. On nie żyje. Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać. Matteo pozwolił na zabicie własnego brata. Chwytam się za głowę.

ANN!- słyszę krzyk Riley, z kolei później czuję, jak wywraca mnie na ziemię, ja upadam i rozlegają się dwa kolejne strzały.

Chwytam się za głowę próbując uciec myślami od tego. Moja głowa pęka. Po chwili próbuje stać, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Widzę leżąca w kałuży krwi Riley i Matteo oddającego strzał w jednego z ochroniarzy, który został przez nas już wcześniej zastrzelony.

-O nie...- doczołguję się do Riley chwytając ją za głowę- Riley już jedziemy do szpitala, zostań ze mną.
-Ann...- słyszę, jak stęka próbując wykrzesać z siebie ostatnie słowa.
-Matteo dzwoń do cholery po karetkę!- wrzeszczę zaczynajac płakać.

Zerkam w miejsce postrzału. Jedna w tchawicę, druga w miejscu koło serca.
-Kurwa Mać! Riley zostań ze mną!- krzyczę płacząc.
-Ann...- zaczyna ponownie stękać kiwając głową- Nie płacz- uśmiecha się resztkami sił- Kocham Cię Ann, byłaś w moim życiu jedyną przyjaciółką...
-Nie Riley. nie żegnaj się ze mną- płaczę histerycznie całując ją w czoło.

Czuję za sobą obejmującego mnie Matteo.

-Byliście dla mnie najlepszymi przyjaciółmi- uśmiecha się zerkając na nas obu- kocham was...

Wpadam w histeryczny płacz.

-Obiecajcie mi jedno- stęka a jej głos jest coraz słabszy i cichszy- zajmijcie się moim Ianem, to dobry chłopak. Nie zasłużył na całe zło tego świata.
-Obiecuje- mówię, na co ona uśmiecha się i odchodzi.

Kobieta Mafiiحيث تعيش القصص. اكتشف الآن