Rozdział XVIII

1.1K 30 0
                                    

ANNA

Kucam za jednym ze słupków i czekam na rozwój wydarzeń. Alexander przychodzi tutaj co dwie godziny. Skąd wiem? Mam zegar. Poprosiłam go o niego, z kolei on posłusznie mi go kupił. Dzięki temu mogłam opracować plan. Jakikolwiek...nawet beznadziejny, ale plan. Zerkam jeszcze na wskazówkę zegara. 

16:58...

Zaraz musi tu być. 

16:59...

Moje serce, mam wrażenie, że ma zamiar wyskoczyć mi z orbity, jeszcze nigdy się tak nie bałam. W ręce trzymam wcześniej zdobyty kawałek szkła.

17:00...

Alexander jak zwykle punktualny. Stwierdzam to, gdy słyszę otwieranie drzwi. Mój oddech jest przyspieszony, dokładnie tak, jak po intensywnym treningu. Nigdy jeszcze się tak panicznie nie bałam. 

-Cukiereczku, gdzie jesteś?-słyszę Alexandra a krew dopływa mi do mózgu.

Teraz, albo nigdy. Wstaje szybko na równe nogi i rzucam się do ucieczki. Szczęście mi naprawdę sprzyja skoro zostawił otwarte drzwi. Przebiegam przez nie i biegnę ku wyjściu.

-Ty mała kurwo, jeśli Cię złapie nie będzie już odwrotu- słyszę zza pleców.

Nie dam się już Ci złapać psycholu. Wybiegam po drabinie i docieram na ulicę. Rozglądam się, ale nie wiem gdzie jestem. Słyszę odgłos mew, więc przypuszczam, że blisko plaży. Rzucam się do ucieczki, biegnąc co sił w nogach w tamtą stronę. Nie myliłam się, bo po zaledwie dwóch minutach sprintu docieram na piaszczystą plażę. W biegu ściągam bluzkę i rzucam ją na deptak. Obracam się za siebie i widzę Alexandra.

-Cholera- mówię do siebie.

Zrzucam spodnie i wbiegam do wody. Zimna woda momentalnie mnie orzeźwia. Pierwszy raz trzech dni czuję, że żyję. Zaczynam płynąć zużywając resztki mojej siły, aby uciec przed tym psychopatą. Płynę nie oglądając się za siebie. Słyszę... strzały? Alexander strzela w moją stronę. Nabieram powietrze w płuca i nurkuję. Dobrze, że jeszcze kilka lat temu miałam lekcje pływania. Dzięki temu mogę teraz wytrzymywać pod wodą trochę ponad minutę. Po chwili strzały ucichły, z kolei ja zupełnie niespodziewanie odczułam potworny ból w udzie. Dokładnie taki sam, jak wtedy, gdy zostałam postrzelona. Trafił mnie. Wynurzam się delikatnie i zauważam ogromną plamę krwi roztaczającą się wokół mnie. To dlatego przestał, dzięki tej plamie krwi myśli, że mnie postrzelił. Teraz mam inny problem i wcale nie chodzi tu o ból w nodze. Taka plama krwi może zwabić tu masę rekinów. Jestem jakieś pięćset metrów od plaży. Nie widzę już na niej Alexandra, więc ignorując moją nogę kieruję się ku brzegu. 

Wychodzę na piaszczystą plażę i kładę się na plecach. Obracam głowę w kierunku wrzasków. Port? 

-Zaczekajcie- stękam unosząc się ociężale na jednej nodze. 

Kuśtykając zmierzam w kierunku hałasów. Wychodzę na molo i zerkam na statek. 

-Potrzebuje pomocy- jęczę chwytając za rękę jakiegoś wielkiego chłopa.

-Hej, dobrze się czujesz?- słyszę głos, ale moja głowa nie reaguje, za dużo się dzieje- ona jest ranna, chłopaki trzeba ją zawieść do szpitala.

-Nie... błagam nie do szpitala. Chce do domu- mówię wykrzesając z siebie już resztkę energii- proszę, chcę do domu. 

-Gdzie mieszkasz?- słyszę glos faceta.

-Palermo- odpowiadam podtrzymując się na barierce.

-Możemy Cię podrzucić. Płyniemy do Neapolu. Wyrzucimy Cię w porcie.

Kobieta MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz