29. Nie zaczynaj czegoś, czego nie umiesz skończyć.

3K 109 217
                                    

Lubię ten rozdział i mam nadzieję, że wy też go polubicie. Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota x

Rozdział dedykuję oliweczkasliweczka w podziękowaniu za ogromną aktywność!

twitter: #shiningheartsIMB

Wysiadłam z autobusu, narzekając pod nosem na tłumy wewnątrz. Gdybym musiała jechać choć przystanek dalej, chyba bym zwariowała. Przeszłam parę przecznic, a za zakrętem już wychylał się znajomy, ogromny budynek, zwany też przez wielu pierdolnikiem. Obejrzałam się za siebie i z uwagą przeskanowałam teren dookoła, upewniając się, że nie zostanę przez kogoś zauważona. W pobliżu nie było żywej duszy.

Chwilę później z taksówki wysiadła długonoga blondyna. Wspominałam już, że była wygodna i nigdy nie jeździła komunikacją miejską? Jeśli nie, to właśnie to robię. Obcasy botków zetknęły się z asfaltem, po czym siedemnastolatka ubrana w musztardową spódniczkę, białą koszulę z ćwiekami i beżowy płaszcz zmierzała w moją stronę. Gdy dzieliły nas może dwa metry, uśmiechnęła się cwanie i podbiegła bliżej, oplatając mnie chudymi ramionami.

Gdy się od siebie oderwałyśmy, złapałyśmy charakterystyczny tylko dla nas kontakt wzrokowy, a Crystal zmierzwiła dłonią długie, zakręcone włosy, odrzucając je na plecy.

— Moja mała Des dorasta! — wrzasnęła z podnieceniem i kilkukrotnie przeskoczyła z nogi na nogę, prawie upuszczając swoją dużą torbę na ziemię.

— Dorosłam szybciej od ciebie. — Wystawiłam do niej język, za co zdzieliła mnie w bok. Zrobiła krok i owinęła dłońmi moje ramię. — Jak będziesz ekscytować się na głos, ktoś nas usłyszy — wytknęłam jej, a ona przewróciła oczami. — Poza tym, nie rozumiem, czym tu się ekscytować.

Spojrzała na mnie, jakbym właśnie popełniła niewybaczalny grzech.

— Dziewczyno, przeżywam to bardziej niż swoją pierwszą randkę! — pisnęła, a ja po raz kolejny musiałam ją uciszać. — Za ile będzie?

Spojrzałam na zegarek. Siódma pięćdziesiąt dwa.

— Teoretycznie za trzy minuty — mruknęłam. — Możesz się zwijać.

Palce Torres wręcz boleśnie zacisnęły się na moim ramieniu. Skrzywiłam się i spróbowałam wyrwać, ale nic nie zdziałałam.

— Zwijać?! Nie, nie, kochanie. Zamierzam poczekać do ostatniej sekundy i oglądać to piękne przedstawienie. W zasadzie należałoby to nagrać. Takie coś zdarza się raz na milion! — Przyłożyła dłoń do ust, łapiąc się na byciu zbyt głośną. Pokręciłam głową z dezaprobatą. — Myślisz, że jest przygotowany? Och, oczywiście, że jest. Nie wygląda na głupiego, a już na pewno nie na niedoświadczonego. — Wzruszyła ramionami i zaczęła grzebać w torbie. — Wiesz co? Na wszelki wypadek też bądź przygotowana. Czekaj, powinnam mieć coś w torebce. Przezorny zawsze ubezpieczony.

— Crystal — jęknęłam z zażenowaniem. Ta wariatka była niereformowalna.

— Masz rację, lepiej zadzwonię do Melissy. To ona jest w tym specjalistką — rzuciła dwuznacznie.

Moja ręka szybko spotkała się z czołem, zostawiając po sobie charakterystyczny dźwięk. Pokręciłam głową z dezaprobatą, po czym ukryłam twarz w dłoniach, nie dowierzając, że prowadziłam z nią tę konwersację.

Gdy skończyłam zastanawianie się nad sensem tej wieloletniej przyjaźni, spojrzałam na nią spomiędzy palców. Z dumnym uśmieszkiem wpatrywała się w jezdnię, jednocześnie oglądając swoje długie paznokcie z delikatnym wzorem. Przygryzała wargę, która została pomalowana matową szminką, a gęste rzęsy przysłaniały mi możliwość dojrzenia jej oczu. Mimo makijażu i ekstrawaganckiego ubioru, była bardzo dziewczęca i naturalna.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Where stories live. Discover now