2. Nie patrz tak na mnie.

8.4K 283 187
                                    

   Przypominam, że każdy komentarz czy też gwiazdka to dla mnie największe szczęście. Enjoy xx

   Życie od zawsze toczyło się własnym torem, nie zważając na to, czego od niego pragnęliśmy. Mogliśmy modlić się do samego Boga czy też zwyczajnie liczyć, że los obdarował nas kroplą szczęścia. Ale nie żyliśmy na wiecznym koncercie życzeń, a rozczarowanie było jednym z najlepszych przyjaciół człowieka.

    Ciągle się rozczarowywaliśmy. To nie dostaliśmy pozytywnej oceny, pomimo zarwanej nocy nad książkami, to ludzie okazali się być inni, niż nam się wydawało, a jeszcze innym razem po prostu nie udało nam się wyrzucić szóstki podczas gry w chińczyka. Życie to ciągnące się pasmo zawodów, ale czy bez nich nie byłoby zbyt nudno?

    — Jacob, spóźnicie się! — zawołała mama, ubierając swój czerwony płaszcz, który leżał na niej naprawdę genialnie. Kobieta zakasała jego przydługie rękawy i zawiesiła na przedramieniu czarną torebkę. Ostatni raz rzuciła na mnie okiem i widząc, jak nie do końca radzę sobie z blond czupryną, pokiwała głową z dezaprobatą. Podeszła do mnie, gładząc włosy drobnymi dłońmi. — Co wy byście beze mnie zrobili, hm? No nic, ja lecę. Jake! Mackenzie! — krzyknęła i ucałowała na odchodne moje czoło.

    Następnie w całym pomieszczeniu słychać było jedynie chwilowy stukot szpilek i trzaśnięcie drzwiami, co oznaczało, że opuściła budynek. Gotowa do wyjścia, oparłam się o ścianę i obserwowałam Jake'a zbiegającego ze schodów.

    Ośmioletni blondyn był najmłodszy w tej rodzinie i jednocześnie pełnił funkcję pupilka wszystkich naszych krewnych. Miał równie miodowe oczy co ja, więc nie dziwiło mnie chodzące po rodzinie powiedzenie, że był on męską wersją mnie. Ponadto miał on bardzo drobną budowę ciała, co także sprawiało, że nikt nie miał prawa wątpić w to czy byliśmy rodzeństwem. Dodatkowo byłam pewna, że gdybyśmy byli w tym samym wieku, wszyscy mieliby nas za bliźnięta.  Ale niech was nie zmylą pozory. Bo choć wyglądał na uroczego bąbelka, Jacob Dallas to największy łobuz w całym New Jersey.

    Chłopiec oddał mi swój zielony tornister, abym spakowała mu śniadanie, a sam w tym czasie zaczął ubierać białe adidasy na rzepy. Przyglądałam mu się bliżej i parsknęłam pod nosem, widząc jego dzisiejszy strój. Ubrany był w białą polówkę z kołnierzykiem, na to nałożony miał sweterkowy bezrękawnik w odcieniu błękitu, a do tego szare spodnie. Wyglądał naprawdę uroczo i może gdyby nie to jego łobuzerskie spojrzenie, byłabym w stanie uwierzyć, że zamierzał być tego dnia grzeczny. Oczywiście, że nie wierzyłam.

    Moje rozmyślania przerwała Mackenzie, która wpadła do holu z grobową miną. Jake podbiegł do niej i na przywitanie objął jej nogi, ale brunetce klasycznie się to nie spodobało. Odepchnęła go, prychając coś pod nosem. Miała na sobie czarne jeansy i tego samego koloru top. Wciągnęła na siebie kurtkę skórzaną, po czym zawiązała koturny. Nie zamieniając z nami ani słowa, przekroczyła próg budynku, więc i my zrobiliśmy to samo.

    Rześkie powietrze musnęło moją skórę, a mżawka sprawiła, że powietrze było wilgotne. Ciemne chmury zwisające nad nami dosadnie przypominały, że okres upalnych dni już chyba na dobre dobiegł końca. Pociągnęłam ślamazarnego brata za rękę i całą trójką podążaliśmy do dużego, czarnego Suva. A raczej nasza dwójka szła, a jak zwykle niezadowolona nastolatka wlokła się za nami, nie spuszczając wzroku ze swojej komórki. Otworzyłam metalowe drzwiczki i pomogłam ośmiolatkowi zająć miejsce w foteliku, a następnie go w nim zapięłam. Po upewnieniu się, że wszystko dobrze się trzyma, obeszłam pojazd i usiadłam po drugiej stronie. Mackenzie, niestety, udało się wtargać na przednie siedzenie, co nie do końca mi się podobało.

    — Hej, Nick — rzuciłam, a on popatrzył na mnie w lusterku, uśmiechając się szeroko. Nie pozwalałam sobie na ściągnięcie maski sympatycznej dziewczynki, choć oboje wiedzieliśmy, że mężczyzna nie pałał do mnie sympatią.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Where stories live. Discover now