35. Moje bezpieczeństwo.

3.1K 122 198
                                    

Niespodzianka! Witam Was w drugi dzień świąt i zapraszam na kolejny rozdział, którym chciałabym umilić Wam czas.

Rozdział dedykuję liivstylinson w podziękowaniu za ogromną aktywność <3
twitter: #shiningheartsIMB

Ze znudzeniem opadłam na kanapę pokrytą przezroczystą folią. Ból pleców i zmęczenie dawało o sobie znać w każdej możliwej postaci. Byliśmy w tym miejscu dopiero od godziny, a ja już miałam po prostu dość. Co więcej, moja chora głowa bez przerwy obliczała, jak wiele materiału do matury mogłabym przypomnieć sobie w czasie, który spędzaliśmy w moim przyszłym lokum. Otóż rodzice wczoraj rano poinformowali mnie, że wreszcie udało im się odebrać klucze do mieszkania, które jest moim zaległym prezentem z okazji osiemnastych urodzin. Byłam w ogromnym szoku, gdy przy śniadaniu podsunęli mi różowe pudełko, w którym ukryli pęk kluczy. To ostatnie, czego bym się po nich spodziewała.

Gdy zeszłego wieczoru wspomniałam na naszej grupowej konwersacji, że jadę obejrzeć swój osiemnastkowy podarunek, cała paczka zgodnie wpadła na ryzykowny pomysł. Bowiem stwierdzili, że przyda mi się pomoc w urządzaniu mieszkania i tym sposobem spędzałam niedzielne popołudnie w towarzystwie paru pokręconych osób. Do pełnego składu brakowało nam Nory i Maxa, którzy wyjechali z miasta, aby spotkać się z rodziną Findlaya, a także Ruby, gdyż nasza urocza przyjaciółka wzięła się za powtarzanie wiedzy do egzaminu dojrzałości dopiero dwa dni temu i czas gonił ją na tyle, że nie dała rady oderwać się dziś od książek.

Obok mnie chwilę później znalazł się roześmiany chłopak o włosach w odcieniu orzecha. Odchylił głowę, kładąc ją na oparciu kanapy. Chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, którą poświęciłam na przyglądanie się dwójce nastolatków stojących na drugim końcu salonu. Crystal z daleka przyglądała się Latynosowi próbującemu zawiesić ramę ze zdjęciem w odpowiednim miejscu. Nie wspomnę o tym, że nie prosiłam się, aby ją tam wieszać. To Torres zadecydowała, że podaruje mi ogromną ramkę z fotografią, która przedstawiała całą naszą dziesiątkę na imprezie sylwestrowej w domku Pierce'ów na obrzeżach Atlantic City. Blondynka z grymasem na twarzy sprzedawała Masonowi kolejne uwagi, przez co dziewiętnastolatek wyrzucał z siebie przekleństwa, mimowolnie się przy tym uśmiechając.

— Brakowało mi ciebie, marudo — mruknął do mojego ucha Sawyer, mierzwiąc dłonią blond kosmyki. Dźgnęłam go łokciem, za co spiorunował mnie wzrokiem, lecz mimo to pogodnie uniósł kąciki ust. — Jesteś okropna, wiesz? Przyzwyczaiłaś nas do tego, że pojawiasz się na wszystkich spotkaniach, a potem tak po prostu stwierdziłaś, że zaszyjesz się w domu, bo musisz się uczyć. Kobieto, gdzie twoja godność?

Obojętnie wzruszyłam ramionami i przechyliłam głowę w jego stronę.

— Szczerze? Chyba zgubiłam ją w dniu, w którym zaczęłam się z tobą zadawać. — Uśmiechnęłam się dumnie, a Daxton westchnął z dezaprobatą. — Wiesz, jak jest, bo już o tym rozmawialiśmy, Sawyer. Aby zdać rozszerzenia z przedmiotów, których nie rozszerzałam, muszę poświęcić sporo czasu. Nawet jeśli wolałabym spędzić go z wami. Uwierz mi, randki z podręcznikiem przejadły mi się już za drugim razem.

— Nie starasz się trochę za bardzo? Jesteś mądrzejsza niż Obama, zdasz tę maturę z palcem w nosie.

Parsknęłam krótkim śmiechem.

— Teraz już tak, bo od dwóch miesięcy bez przerwy wkuwam materiał. Gdybym tego nie robiła, mogłoby być różnie — zauważyłam, a Sawyer pokiwał głową ze zrozumieniem. Czy rozumiał? Szczerze wątpię. On już taki był. Miał swój własny pogląd na życie i za Chiny nie dało się go zmienić.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Where stories live. Discover now