31. Kilka słów.

2.5K 116 191
                                    

Dzień dobry, misie. Przychodzę do Was ze spóźnioną niespodzianką mikołajkową! Z góry dziękuję za komentarze i aktywność pod hasztagiem. 

Rozdział jest dla mnie ważny pod względem opisów uczuć, także wczytajcie się uważnie. Miłego czytania x

twitter: #shiningheartsIMB

      Bardzo często rozmyślałam nad sensem tego wszystkiego. Żyliśmy, aby jutro już być może nie istnieć. Znikaliśmy ze świata naszych bliskich jak kartka wyrwana z kalendarza. Zostawialiśmy ich bez pożegnania, z nierozwiązanymi konfliktami i masą niewypowiedzianych słów. Wtedy wszystkie wspólne chwile, obietnice, zdania przestawały mieć znaczenie. Bo pozostawaliśmy już tylko mglistym wspomnieniem, które w obliczu czasu wkrótce stanie się nieczytelne. Przestaną o nas mówić i będą żyć tak, jakby nas nie było. Gdy jednego dnia pojawimy się w ich myślach, może uśmiechną się na tę wizję. Przykre, że na co dzień nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak ulotne było życie każdego z nas.

      Chłód torturował moją zmarzniętą skórę na rękach i brzuchu odkrytym przez krótki top. Z ust wypadała para spowodowana zimnem, którym się nie przejmowałam. Pustym wzrokiem wpatrywałam się w szare niebo, które wkrótce powinno przekształcić się w zupełną czerń. Marcowy wiatr rozwiewał moje rozpuszczone poplątane włosy i uderzał o ciało, dając mi poczucie, że jeszcze egzystowałam. Sama nie wiem, ile czasu siedziałam już w tym miejscu. Może minął kwadrans, a może parę godzin i choć byłam bardziej skora do potwierdzenia drugiej opcji, nie mogłam mieć pewności. Tak naprawdę czas przelatywał mi przez skostniałe palce jak ziarenka piasku.

      Byłam pochłonięta myślami. Bardzo dokładnie analizowałam swoją pozycję i stanowisko, które zajęłam w tej skomplikowanej sytuacji. Doszłam do wniosku, że czas zadać sobie pytanie, co tak właściwie czuję.

      Cóż, nigdy nie byłam dobra w te klocki. Mówiąc nigdy mam na myśli ostatnie trzy lata, przez które wypracowałam sobie system ochronny, który polegał na zatrzymaniu uczuć i decydowania emocjami. Początkowo miałam z tym spore problemy. Mimo starań, w dalszym ciągu bardzo szybko się przywiązywałam. Z czasem jednak skorupa, którą próbowałam zbudować, coraz głębiej się we mnie zakorzeniała. Z każdym dniem łatwość w kontrolowaniu uczuciowej jak i twardej strony potęgowała się i bez problemu dawałam sobie z tym radę, Nagle zaczęłam gubić swoje emocjonalne wcielenie, a działanie zgodnie wyłącznie z rozumem i obojętnością stało się dla mnie tak naturalne, że wręcz automatyczne. Takim sposobem zrodziła się obecna Destiny Dallas.

      Wiele razy słyszałam od moich bliskich, głównie przyjaciółek, że powinnam przestać się blokować i otworzyć na uczucia. Sądziły, że robię to specjalnie, ukrywam emocje, których odczuwam cały wachlarz. Do teraz nie są w stanie pojąć, że to przestało być zależne ode mnie. Życie ukształtowało mnie w ten, a nie inny sposób. Nie zamykam się. Zwyczajnie nie potrafię darzyć ludzi głębszymi uczuciami. Nie chodzi o to, że nie chcę. Ja po prostu tego nie umiem.

      Nawet przyjaźń postawiłam na tak wysokim szczeblu, że ciężko przychodzi mi określenie w ten sposób relacji, które reszta nazwałaby przyjaźnią bez żadnego problemu. W takim razie co z miłością? Cóż, nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ani nawet w tę po nieco dłuższej znajomości. Oczywiście, istniała i gdzieś w głębi sama na nią liczyłam. Jednak ja już poznałam ból, który się z nią wiązał. Wiedziałam, że niosła za sobą wyłącznie cierpienie i krzywdę. Naprawdę nie wiem, co musiałoby się stać, abym rzeczywiście się zakochała. Na ten moment nie wyobrażałam sobie skierować do jakiegoś człowieka słów kocham cię w romantycznym wydźwięku. Nie mówię, że nigdy, ale teraz nie potrafiłam odnaleźć w sobie cienia szans na miłość. Ja nie umiałam kochać. Już nie.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Where stories live. Discover now