𝒊𝒊﹒ mistakes

512 28 55
                                    

▬▬▬▬▬▬▬▬

“your mistakes will cost us all”▬▬▬▬▬▬▬▬

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

“your mistakes will cost us all”
▬▬▬▬▬▬▬▬

“your mistakes will cost us all”▬▬▬▬▬▬▬▬

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

POCHŁANIA MNIE NICOŚĆ.

Dosłownie.

Stoję pośrodku niczego, a ciemność stwarzająca się przede mną, za mną i obok mnie, to jedyne co widzę. Zimny wiatr otacza mnie, gładząc ramiona i włosy znajdujące się na nich. Nie mija chwila, gdy u mieszków włosowych powstają skurcze, na wskutek czego, włosy się prostują. A po moim kręgosłupie przebiega nieprzyjemny dreszcz. Pocieram dłońmi o swoje ramiona, by rozluźnić spięte mięśnie, oraz ogrzać się, bo nie ukrywam, zawiało zimnem. Staram się rozejrzeć, by sprawdzić, czy aby, na pewno jestem tutaj sama. Chociaż nie wiem, co jest gorsze, być tutaj sama, czy z kimś.

Gdzie ja jestem?

Przełykam nerwowo ślinę i robię powolnie, o dziwo bezpieczny krok w przód. Nie widzę niczego, nie słyszę nikogo, nie czuje nawet samej siebie. Przeraża mnie ten fakt, a tarcie o własne ramiona nie zmienia mi ani trochę temperatury.

Gdzie ja, do cholery, jestem?

Ponownie rozglądam się w poszukiwaniu światła, jakby to coś dało. Zmierzam w odległym i ciemnym kierunku, staram się zważać na kroki, które wykonuję. Wzdycham ciężko, czując dziwną gulę na moim gardle. Unoszę dłoń, wewnętrzną częścią do góry, a drugą odrobinę nad nią przepycham, by stworzyć kulę dość jasnego światła. Ostatecznie biel rozpryskuje się po całej ciemności, a ja stoję na samym środku holu naszego ośrodka.

— Co do cholery — mruczę, mrugam kilkukrotnie, by przyzwyczaić się do nagłego światła. Ni stąd, ni zowąd widzę, jak grupka młodych dzieci, tego samego wzrostu, tak samo ubranych w szare szkolne uniformy, zaczynają rozmieszczać się wokół mnie.

Ustawiają się w symetrycznym kole, okrążając mnie z każdej strony. Czuję się po prostu bezsilna, widząc ich krytyczne spojrzenie na sobie. Zagryzam wnętrze policzka, a gdy ich kółko się zmniejsza i coraz bliżej zataczają się przy mnie, tracę kontrolę nad płucami. Oddech staję się cięższy, nie umiem tego opanować. Wbijam paznokcie w wewnętrzną część dłoni.

𝐀𝐓𝐋𝐀𝐍𝐓𝐈𝐒.  pietro maximoff !! polska wersja .ᐟ Where stories live. Discover now