𝒗𝒊𝒊﹒ i control your movements.

262 16 81
                                    

❛you have an army of robots, but I control your movements❜

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

❛you have an army of robots, but I control your movements❜

A może to był błąd? Proszenie o szanse, gdy tak naprawdę, chciało się tylko zostać uznanym przez resztę, a nie dołączyć do grupy superbohaterów, aby ratować razem z nimi świat przed wielkim złem.

Aby ratować ten cholernie zepsuty świat, przed jeszcze bardziej zepsutym potworem. Tylko czy, aby na pewno to Ultron był tym potworem?

Mój umysł przepełniony jest negatywnymi myślami, na temat mojej nieprzemyślanej decyzji. Nigdy nie byłam, i nie będę gotowa, aby wystąpić z szeregu jako Avenger. Może to nie jest dla mnie, może to jedynie mnie osłabi. Nie wiem, ale zaryzykowałam, i muszę ryzykować dalej.

Przymykam swoje powieki, opierając się tym samym o ścianę, nie kontroluję tego, zaczynam zsuwać się po niej w dół, podciągam kolana do swojej klatki piersiowej, obejmuje rękami i odchylam głowę.

Potrzebuję chwili ciszy na przemyślenia, czy będę gotowa, aby wyjść z tego pomieszczenia. Czy kiedykolwiek będę gotowa, aby zrezygnować z czegoś, co może mnie zabić od środka?

Nie. Oczywiście, że nie. Nigdy nie pozwolę, aby tak wielka szansa została zmarnowana przeze mnie i mój strach.

Mogę być głupim dzieckiem, które uważa świat za cukierkowe miejsce, na którym nic złego, nie może się stać. Równie dobrze mogę zrozumieć, że wszystkie starania i tak pójdą na marne, gdy w grę wchodzi walka o coś innego niż piękno tego świata. Gdy w grę wchodzi walka o życie innych, o życie mojej matki, czy o życie kogokolwiek.

Wszystkie głosy zza ścian zlewają się w całość. Biorę kilka głębokich oddechów, aby udobruchać swoje płuca, które błagały wręcz o dodatkową dawkę własnego narkotyku, jakim był tlen. Unoszę swoje powieki i rozglądam się po pomieszczeniu.

Znajduję się w zbrojowni, dlatego też postanawiam wstać z podłogi. Utrzymując idealną równowagę, zmierzam w kierunku wieszaka, na którym znajduje się moja czarna skórzana kurtka. Wyciągam po nią dłoń, po czym ściągam i zakładam szybkim ruchem na swoje ramiona. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze.

- Zobaczymy, na co cię stać. - szepczę z nadzieją, że moje wewnętrzne duchy odezwą się, ukazując tym samym moc, jakiej nikt nie widział.

Odchodzę od lustra, w tym samym momencie, w pomieszczeniu, w którym jeszcze niedawno omal nie straciłam wiary w siebie, pojawia się rodzeństwo Maximoff. Wanda wygląda na spłoszoną, widać, że nie czuje się w tym miejscu komfortowo. Natomiast jej brat Pietro wygląda tak, jakby już wszystko było dla niego obojętne.

Spojrzałam na nich przelotnie, przynajmniej próbowałam, aby było to chwilowe. Wzrok zatrzymał się na przebierającym koszulkę chłopaku, za co zganiłam samą siebie w myślach. Wręcz popieściłam swój policzek dłonią we własnej głowie, aby przestać gapić się na jego klatkę piersiową.

𝐀𝐓𝐋𝐀𝐍𝐓𝐈𝐒.  pietro maximoff !! polska wersja .ᐟ Where stories live. Discover now