𝒙𝒊𝒗﹒ i'm sorry, isla.

135 12 37
                                    

❛i'm sorry, isla

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

❛i'm sorry, isla.❜

Zastygłam w miejscu, opuściłam dłoń i zsunęłam kolano z jego klatki piersiowej. Próbowałam wykryć w jego oczach jakieś emocje, lub wskazówki, jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Przeciwnik wykorzystał chwilę nieuwagi, gwałtownie zacisnął obie dłonie na moich ramionach, sprawił tym samym, że wzdrygnęłam się w miejscu. Wymierzył ciężkimi butami w moją klatkę piersiową, odrzucając mnie w kierunku szklanej ściany.

Przymknęłam oczy, czując, jak szklana ściana pęka, wbijając poszczególne odłamki szkła w moją skórę. W głowie przewija mi się jeden monolog, nie rozpoznaję głosów, są dla mnie zbyt ciężko do odszyfrowania.

- Nie mogę jej tego zrobić. - Męski, przybity głos się odzywa. Po moim ciele przechodzą nieprzyjemne dreszcze, a zaraz potem czuję, jak zlatuje w dół.

Zaczynam panikować. Otwieram szeroko oczy, czując coś lepkiego na swojej klatce piersiowej. Patrzę w tym kierunku, a ku mojemu zdziwieniu zauważam pajęczynę.

Zaraz potem z okna wyskakuję Spider-Man, przyciąga pajęczynę bliżej siebie, tym samym ciągnąć moje bezwładne ciało bliżej siebie. Zderzamy się, będąc w powietrzu, nie mija chwila, gdy lądujemy za kontenerem.

- Jesteś cała? - zapytał zmartwiony, krzywię się, czując palący ból w okolicy żeber, oraz tyłu własnej głowy. - Isla?

Unoszę głowę, w kącikach moich oczu zaczęła zbierać się ciecz, a wszystko wynikiem było piekącego bólu. Spider-Man przechyla głowę, umieszcza delikatnie swoje dłonie na moich ramionach, aby dodać mi otuchy.

- Powinnaś tutaj zostać. Zawołać kogoś?

- Nie. Muszę dokończyć to co zaczęłam - Z pomocą zamaskowanego wstaje na równe nogi, ból doskwiera mi z każdym ruchem.

- Ledwo stoisz. - Zauważa, wciąż trzymając mnie za dłonie dla pewności, że nie upadnę.

To w tym momencie, nasza droga złączyła się w idealnej siostrzano-braterskiej relacji.

- Ale stoję, czy to nie jest najważniejsze? - Pytam, przybieram poważny wyraz twarzy, maskując tym samym ból. Jednak on to wyczuwa.

Jego dłonie ściskają te moje, ukazując mi tym samym podziw. Uśmiecham się krzywo, wpatrując się w białe ślepia. Po chwili puszcza mnie, kiwa głową i znika na swojej sieci.

Mnie nie pozostaje nic innego, jak udawać, że nic się nie stało. Wychodzę zza kontenera, obserwuje, jak błękitne tafle rozpływają się po przestrzeni. Pietro nie próżnuje, jedynie rozkręca się jeszcze bardziej.

Przymykam powieki, zaciągam się powietrzem i odliczam do dziesięciu. Po wykonaniu czynności unoszę leniwe powieki, przyglądając się, jak świat stopniowo zwalnia. Zbieram się w sobie, aby pomimo zawrotów głowy ruszyć przed siebie biegiem.

𝐀𝐓𝐋𝐀𝐍𝐓𝐈𝐒.  pietro maximoff !! polska wersja .ᐟ Where stories live. Discover now