Rozdział 2

636 32 0
                                    

Przez kolejne pół godziny czułam na sobie jego wzrok. Ja nie miałam odwagi na niego spojrzeć, bałam się, że widząc jego błękitne oczy, wreszcie się popłaczę. Dopiero pod sam koniec lotu, spojrzałam się na Sam'a, który był wpatrzony w Bucky'ego, nie mrugając, były przyjaciel pewnie robił to samo. 
Jak dzieci.
Przewróciłam oczami wiedząc, że na razie od Sam'a niczego się nie dowiem i wstałam w momencie, gdy pojawił się Torres. Uśmiechnął się do mnie wesoło i otworzył wyjście, powodując wreszcie wstanie Sam'a.
Założyłam okulary, by nie łzawić podczas lotu i stanęłam przed otwartym przejściem.

— To jaki jest plan? — usłyszałam za sobą głos Bucky'ego.

— Fajny — spojrzałam na niego i wyskoczyłam, słysząc jeszcze jego wkurzone westchnięcie.

Będąc już bardzo blisko drzew, wyciągnęłam skrzydła. Obok mnie pojawił się Sam i razem polecieliśmy w znaną nam stronę. Odwróciłam się by zobaczyć, jak radzi sobie Bucky. Wyskoczył z samolotu z głośnym krzykiem i poleciał w dół.

— Czy on nie miał spadochronu?

— Tak — Sam się zaśmiał — Wszystko jest nagrane.

— Wyślij mi to później — uśmiechnęłam się w stronę przyjaciela — Będę to codziennie oglądać.

— Wybaczysz mu? — zmienił temat.

— Nie wiem — nie chcąc dalej o tym słuchać, poleciałam szybciej i wylądowałam za opuszczonym budynkiem. Schowałam skrzydła i delikatnie się wychyliłam by zobaczyć czy ktoś jest — Czysto.

— Wiesz, jak się pogodzicie — zaczął cicho Sam – Podziękuj mu.

— Niby za co? — prychnęłam.

— Idź na północ — powiedział, trzymając palec przy uchu i gdy go odsunął spojrzał na mnie – Bo to on znalazł papiery, dzięki którym dowiedziałaś się skąd masz skrzydła.

Odwróciłam głowę czując, że robię się czerwona. Jak zawsze musiał mieć rację.
Gdy chodziłam po całym mieszkaniu i szukałam Bucky'ego, znalazłam teczkę, w której Hydra napisała skąd zabrała skrzydła, które już na zawsze do mnie przymocowała. Okazało się, że znaleźli ledwo żywą istotę ze skrzydłami. Zamiast ją uratować zabili i wycieli skrzydła razem z nerwami, które później dali mi. Było napisane, że skrzydła nagle zniknęły w moim ciele, a gdy się obudziłam i przy ich rozkazach je wyciągnęłam, prawie się wykrwawiłam. Przyzwyczajenie się mojego organizmu trwało pół roku i przez nie mam duże blizny na plecach.
Nie wiem jakim cudem Bucky to znalazł i nie miałam okazji się dowiedzieć, a teraz nie wiem czy chcę go o to pytać.

— Liz, skup się — z zamyśleń wyrwał mnie głos Sam'a.

— Przepraszam — odwróciłam się i zauważyłam, że w naszym kierunku idzie Bucky — Miałeś miękkie lądowanie?

Nie umiałam powstrzymać uśmiechu.

— Natrafiłem na stos poduszek, więc tak — uśmiechnął się kpiąco.

Przewróciłam oczami i podeszłam bliżej jednego z korytarzy. 

— To tam?

— Tak, więc musimy być ciszej —spojrzał na rękę, na której miał mały ekranik, dzięki czemu mógł widzieć co pokazuje jego dron — Chyba szmuglują broń.

— Kurcze, chyba możesz mieć rację — powiedział sarkastycznie Bucky — Wiem, jak to możemy sprawdzić. Jest wejście, więc skorzystamy.

— Poczekaj — złapałam go za ramię —Musimy obmyślić plan.

Broken Promise || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now