Rozdział 21

287 28 1
                                    

Patrzyłam znudzona na ich walkę, John i Lemar nie mieli szans z Doja Milaje. Te kobiety miały walkę we krwi i zawsze wygrywały, więc to mogło się źle skończyć dla tych dwóch błaznów. 

— Powinniśmy coś zrobić — podszedł do nas Sam.

— Dajmy się im pobawić — schodzę z blatu, a łokieć Bucky opadł z mojej nogi — Potrzebują się trochę rozliźnić.

Sam spiorunował mnie wzrokiem i spojrzał na Bucky'ego, mając nadzieję, że on coś zrobi.

— Dobrze ci idzie, John — powiedział jakby nigdy nic, a ja próbowałam się nie roześmiać.

— Niekiedy z wami nie da się wytrzymać — Sam spojrzał na nas wkurzony — Zachowujecie się jak dzieci.

Wzruszyłam tylko ramionami, nie miałam zamiaru się wtrącać. Bucky cicho westchnął i podszedł do Ayo, powstrzymując ją przed wbiciem w John'a włóczni. Sam też mnie zostawił bijąc się z inną Doja Milaje, a ja spokojnie siedziałam i wszystko obserwowałam.
Nagle w ścianie obok mojej głowy wbiła się włócznia i ja otworzyłam szeroko oczy. Nie spodziewałam się tego, Doja Milaje naprawdę musiały być wkurzone skoro atakowały osobę, która tylko obserwowała. 

— To są jakieś jaja — burknęłam pod nosem i uchyliłam się przed ciosem — Ty jesteś Mita, prawda? — rozpoznałam kobietę — Posłuchaj, nie chcę... — nie byłam w stanie dokończyć, bo Mita kopnęła mnie w brzuch, a ja wpadłam na ścianę — Okej, to bolało.

Wyciągnęłam mój sztylet, który miałam skryty w nogawce i uniknęłam ciosu z włóczni, odpychając ją na bok. Nie miałam zamiaru jej dźgnąć, tylko bronić się przed tą cholerną włócznią. Ataki Mity były szybkie, ale dawałam sobie z nimi radę. Raz za razem odpychałam włócznię aż w końcu kopnęłam Mitę w nadgarstek, przez co upuściła włócznię i kopnęłam na drugi koniec pokoju. Kobieta mocno zacisnęła szczękę i rzuciła się na mnie przez co obie wpadłyśmy na kanapę. Moje nogi zaplątały się w koc, a Mita owinęła ramię wokół mojej szyi i mocno ścisnęła. Potrafiłam oddychać, ale wiedziałam, że jeśli zrobię jeden zły ruch to mnie udusi. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Bucky, który walczył z Ayo. Kobieta ruszyła jakoś dziwnie ręką przy metalowym ramieniu Bucky i jego ręka nagle upadła na ziemię. 

— She took my arm — zaśpiewałam pod nosem — I don't know how it happened.

Nie potrafiłam się powstrzymać, ta piosenka idealnie pasowała do tej sytuacji. Bucky spojrzał na mnie z mordem w oczach, a Mita mocniej mnie ścisnęła. Jak widać tylko mnie ta sytuacja rozśmieszyła. 

— Zemo uciekł — powiedziała jedna z Doja Milaje wychodząc z łazienki.

Siedziałam cicho, patrząc na łazienkę i ścisnęłam dłonie w pięści. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak moje zachowanie było lekkomyślne. Zachowywałam się jak idiotka, zapominając o Zemo, którego powinnam pilnować, gdy oni walczyli. Wyszarpałam się z uścisku Mity i weszłam do łazienki widząc, że okno było szeroko otwarte. 
Co się ze mną działo? Nigdy nie zachowałam się tak lekkomyślnie, zawsze byłam skupiona na misjach i nic innego mnie nie obchodziło, a teraz? Wszystko się sypało, straciłam zaufanie u Doja Milaje, jak nie u całej Wakandy. Zemo uciekł, bo zamiast skupić się na jego pilnowaniu to wolałam oglądać, jak John dostaje po pysku. Sam był pewnie na mnie wkurzony za moje zachowanie, a Bucky pewnie też, bo śmiałam się jak jego ramię zostało potraktowane przez Ayo. 
Wszystko było nie tak.

— Wszystko w porządku? — poczułam na ramieniu czyjąś rękę.

— Nie dotykaj mnie — wyrwałam się z jego uścisku.

Spojrzałam w niebieskie tęczówki Bucky'ego, który był trochę zaskoczony moim zachowaniem. Moje serce zabiło szybciej, ale szybko się uspokoiłam, to nie był czas na jakieś pieprzone historyjki miłosne, musiałam skupić się na znalezieniu Zemo.

— Nie patrz tak na mnie, musimy znaleźć tego robaka — powiedziałam wściekła.

Odwróciłam wzrok i ruszyłam do wyjścia. Widziałam, że Bucky i Sam patrzą na siebie zaskoczeni i miałam to gdzieś. Najważniejsza była misja, musiałam ją zakończyć, żeby wrócić do siebie i odpocząć od tego wszystkiego.

***

Siedziałam na skraju małego bloku i patrzyłam na ulicę przede mną. Szukałam Zemo kilka godzin, jednak nie znalazłam go. Dobrze się ukrywał, a ja nie potrafiłam go znaleźć. Byłam wściekła, jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić? Powinnam od samego początku odsunąć moje uczucia na bok i skupić się na jednej rzeczy. Lekceważyłam sytuacje z John'em, bo go nienawidziłam. Kiedy on walczył z Doja Milaje, ja to oglądałam zamiast skupić się na Zemo.
Nagle przed moimi oczami pojawił się kubek z logo pobliskiej kawiarni, od razu poczułam ostry zapach gorącej czekolady. Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że obok mnie dosiadł się Bucky, ostatnia osoba, którą chciałam teraz widzieć. Dodatkowo nie słyszałam jak wchodzi, bo byłam skupiona na rozmyślaniu.
Cholera.

— Nie udało nam się znaleźć Zemo —po chwili ciszy powiedział Bucky i wcisnął mi w rękę kubek z czekoladą.

— Zdaję sobie z tego sprawę —odwróciłam wzrok.

— Zachowujesz się tak, jakby to była twoja wina — czułam na sobie jego wzrok, ale nie odwróciłam się.

— A nie jest? Sytuacja była poważna, a ja zachowałam się lekkomyślnie —wzięłam łyk gorącej czekolady, która od razu rozgrzała moje ciało — Zamiast pilnować Zemo to skupiłam się na oglądaniu walki John'a.

— Liz — poczułam jego gorącą dłoń na mojej przez co się napięłam — To nie jest tylko twoja wina. Jesteśmy w tym razem, cała nasza trójka miała pilnować Zemo i na chwilę straciliśmy uwagę przez Doja Milaje.

— Ale to nie pierwsza taka sytuacja! — spojrzałam na niego, byłam wkurzona swoim zachowaniem — Nie potrafię się skupić na misji! Powinnam zrobić wszystko idealnie, żeby nie było żadnych problemów! — odwróciłam wzrok by nie widział moich łez.

— Liz — Bucky chwycił mnie za dwa policzki i zmusił bym spojrzała mu w oczy — Nie jesteś już w HYDRZE, rozumiesz? Nie musisz być idealna, możesz popełniać błędy.

— Przez moje błędy Zemo uciekł —warga mi zadrżała.

— Przez nasze błędy, które naprawimy razem — patrzył na mnie swoim poważnym wzrokiem, w którym też mogłam zobaczyć troskę — Wiem, że sytuacja jest dla ciebie trudna, bo jakiś błazen zastąpił Steve'a i musieliśmy zająć się Zemo, ale obiecuję ci, że wszystko wróci do normy. Zemo wróci za kraty, a John... Z nim jakoś się uporamy — otarł kciukiem moją pojedynczą łzę, która spływała po moim policzku — Nie jesteś tu sama, Sam i ja zawsze ci pomożemy.

Nie odpowiedziałam, wybuchłam cichym płaczem wtulając się w Bucky'ego, który od razu objął mnie ramionami. Gorąca czekolada wypadła mi z rąk i spadła z budynku, ale mnie to nie interesowało. Zdałam sobie sprawę jak bardzo potrzebowałam go teraz obok siebie, jego uścisku i słów pocieszenia. Miał rację, byliśmy w tym razem i wiedziałam, że mogę liczyć na niego i Sam'a, chociaż też musiałam bardziej skupić się na misji.

Broken Promise || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now