Rozdział 31

165 26 2
                                    

Czy unikanie Bucky'ego do końca dnia było dobrym pomysłem? Prawdopodobnie nie, ale po tamtej sytuacji nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy i wolałam pojechać z Sarah na cały dzień do miasta by pomóc załatwić jej parę spraw w urzędzie. Dojeżdżając na miejsce, zdałam sobie sprawę, że to też był zły pomysł, bo każdy do mnie podchodził i prosił o zdjęcie. Nienawidziłam tego, że nie potrafiłam normalnie iść przez chodnik niezauważona. Czułam na sobie wzrok każdej osoby w mieście i ich szepty, przez co wolałam wrócić do auta i się w nim skryć, ale nie chciałam zostawić Sarah samej, więc jakoś to wszystko musiałam znieść.
Wracając do domu, dziękowałam Bogu, że Sam i Bucky nadal siedzieli na łodzi i coś naprawiali. Od razu wzięłam szybki prysznic i położyłam się na kanapie, próbując zasnąć, ale  sen nie chciał przyjść.
Gdy pojawił się Bucky to sytuacja była jeszcze trudniejsza. Poczułam jak położył się obok mnie, a ciepło jego ciała od razu zaczęło mnie ogrzewać i musiałam walczyć ze sobą by się nie poruszyć.
Tak właśnie znalazłam się w tej sytuacji. Zegar oświetlony przez księżyc wskazywał drugą w nocy, a ja zamiast spać to patrzyłam w sufit i odtwarzałam w głowie słowa Bucky'ego. Na szyi nadal czułam jego ciepły oddech, co powodowało dreszcze w całym moim ciele. Byłam na siebie wściekła, że czułam takie coś do mojego przyjaciela, a Bucky się tylko ze mną drażnił, pogarszając sytuację. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, że tym co robił, nie potrafiłam wyrzucić go z głowy? Prawdopodobnie nie. Myśli, że to wszystko są żarty i on się śmieje, a ja cierpię coraz bardziej. 
Poczułam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej, zdając sobie sprawę, że mogłam zniszczyć całą naszą relację przez moje uczucia. Nie mogłam na to pozwolić, ledwo go odzyskałam i nie miałam zamiaru ponownie pozwolić mu odejść. Musiałam zamknąć te uczucia głęboko w środku i dalej się z nim przyjaźnić, tak jak powinnam zrobić to od samego początku, a nie pozwalać moim uczuciom się rozwijać.
W końcu zamknęłam oczy i próbowałam zmusić się do snu, jednak znowu wszystko zostało przerwane, gdy koc został gwałtownie zdjęty z mojego ciała.

— Co... — nie dokończyłam, bo Bucky obok mnie zaczął się szarpać.

Spojrzałam na niego w szoku i zauważyłam, że miał zamknięte oczy i grymas na twarzy. Od razu wiedziałam co się dzieje, miał koszmar. Coś co przez bardzo długi czas dręczyło także mnie.

— Bucky... — położyłam dłoń na jego ramieniu i delikatnie szturchnęłam by go obudzić, jednak nie spodziewałam się, że Bucky chwyci gwałtownie mój nadgarstek i zawiśnie nade mną z uniesioną pięścią. Jego wzrok był zamglony i głośno dyszał, a ja poczułam w sobie strach, którego bardzo dawno nie czułam – To ja, Liz! Jesteśmy u Sam'a, nic ci nie grozi.

Położyłam drżące dłonie na jego policzkach, próbując go uspokoić. Bucky wyglądał jak obłąkany, a ja byłam przerażona myślą, że jeśli się nie uspokoi to będę musiała z nim walczyć.

— James — szepnęłam, patrząc mu w oczy.

Jego wzrok powoli się wyostrzył i opuścił pięść, kładąc ją na poduszce obok mojej głowy. Odetchnęłam z ulgą widząc, że powoli zdawał sobie sprawę gdzie jest, jednak zaskoczył mnie jego wzrok. Nie był już surowy i obojętny, widziałam w nim zagubienie i przerażenie swoimi działaniami. Nie mogłam go takiego zostawić, byłam jedyną osobą, która potrafiła zrozumieć, co czuje. HYDRA nas zniszczyła. Mimo że jej już nie było, to została w naszych wspomnieniach i nigdy nie odejdzie.
Owinęłam ręce wokół jego szyi i przyciągnęłam do siebie, mocno go przytulając. Jego całe ciało opadło na mnie i poczułam przyjemny dreszcz przechodzący przez moje plecy, ale to nie był na to moment i próbowałam odsunąć te uczucia na bok. 
Bucky schował głowę w moją szyję i mocno mnie objął, jakby bał się, że zniknę. 
Nie potrzebowaliśmy słów, Barnes nie musiał się tłumaczyć ze swojego zachowania, bo było to niepotrzebne. Wiedziałam, że Bucky bardziej odczuwa przeżycia z HYDRY. Odsunął się od wszystkich, przez co przez długi czas żył ze swoimi myślami i uczuciami sam. 

— Jestem tutaj — szepnęłam i pogładziłam go po włosach, a on mocniej się we mnie wtulił.

— Prawie cię skrzywdziłem...

— Przestań, nic się jednak nie stało, prawda? Nie myśl o tym i spróbuj zasnąć. Będę przy tobie.

— Przepraszam — szepnął w moją szyję.

To była strona Bucky'ego, której nie widziałam już kilka lat. Nie był tym surowym i ukrywającym swoje uczucia mężczyzną. Był bezbronnym, straumatyzowanym człowiekiem.

— Nie przepraszaj — drapałam go delikatnie po plecach — Też miałam takie sytuacje. Budziłam się w nocy zlana potem myśląc, że jestem w bazie HYDRY. Płakałam myśląc, że wydostanie się z rąk HYDRY było tylko snem i zaraz znowu przyjdą mi zrobić pranie mózgu i znowu... - zatrzymałam się, te słowa były bolesne – Znowu będę mordować. Jednak śpiąc przy zapalonym świetle, gdy wybudzałam się z koszmaru, nie było aż tak źle. Od razu wiedziałam, że znajduję się w swoim pokoju — przestałam drapać go po plecach i uniosłam dłoń, zapalając małą lampkę przy kanapie — Lepiej?

Mimo że światło nie likwidowało koszmarów to przy wybudzeniu się i widząc gdzie się znajduję, czułam się lepiej i nie panikowałam aż tak. Nauczyłam się walczyć z koszmarami, dzięki czemu mam ich mniej, jednak zdarzają się dni gdzie one powracają i jedyne na co mam wtedy ochotę to zniknąć raz na zawsze.

— Tak — jego głos był ledwo słyszalny, gdy odpowiadał na moje pytanie.

Pozwoliłam mu przytulać się do mnie tak długo jak chciał. Potrzebował poczuć ciepło drugiej osoby by wiedzieć, że jest w lepszym miejscu. 
Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy, znowu drapiąc go delikatnie po plecach. Nienawidziłam tego, że HYDRA dalej w nas istniała. Może jesteśmy wolni od ich systemu, jednak wspomnienia nigdy nie znikną. Zawsze będziemy pamiętać każdą naszą ofiarę, każdy moment strzału i wbicia sztyletu lub skręcenia karku.
Byliśmy skażeni i żaden lek nas nie uzdrowi.
To w nas zostanie na zawsze.

Hejka! Udało mi się napisać rozdział. Nie jest długi i chciałam w końcu coś dla was dodać. Mam nadzieję że rozdział się spodobał, a kolejne pojawią się w weekendy od przyszłego tygodnia, bo jeszcze zostały mi matury ustne.
Do zobaczenia!

Broken Promise || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now