Rozdział 28

235 23 2
                                    

Głośno się śmiałam, trzymając piwo w ręce, gdy Sarah opowiadała historię z dzieciństwa Sam'a, który wrzucił z powrotem do morza wszystkie ryby, które złowił jego tata, myśląc, że robi dobrze. Jego ojciec później gonił go po całej łodzi z miotłą.
Wytarłam łzę, a mój śmiech powoli cichł i patrzyłam na Sama, mierzącego swoją siostrę obrażonym wzrokiem, a ona jakby nigdy nic piła piwo.
Dawno nie czułam się tak zrelaksowana, zwykły wieczór przy piwie i rozmowie działał naprawdę kojąco i byłam wdzięczna Bucky'emu, że mnie tu zabrał. Cała nasza trójka potrzebowała odpoczynku od pracy, a to był najlepszy sposób. 
Znowu się zaśmiałam widząc, jak Sam rzucił w Sarah kawałkiem winogrona, a ona wysłała mu całusa w powietrzu i zjadła owoc.
Odwróciłam wzrok w stronę Bucky'ego, który siedział na fotelu rozłożony jak król. Ze zdziwieniem zauważyłam, że mi się przyglądał i nawet jak na niego spojrzałam to nie odwrócił wzroku.

— Co? — spytałam z uśmiechem, bo nadal byłam rozbawiona interakcją rodzeństwa.

— Nic — oparł głowę o pięść — Po prostu się patrzę.

— Czy jest jakiś szczególny powód, że patrzysz akurat na mnie?

— A musi być jakiś powód? — uniósł brwi.

Przygryzłam wargę, musiałam powstrzymać rumieńce, które tylko czekały aź wpuszczę je na moje policzki. Żałowałam, że nie mogłam zwalić tego na alkohol, bo na mnie nie działał.

— Cóż... Nie, nie musi — oparłam się o kanapę, udając, że jego zachowanie w ogóle na mnie nie działa.

Mimo to w środku cała drżałam i nie pomogła myśl, która wkradła mi się do głowy, że dzisiejszej nocy będziemy spać wspólnie na kanapie.
W HYDRZE były sytuację, gdzie musieliśmy spać obok siebie, ale to była inna rzecz. Nie myśleliśmy normalnie i nie zdawaliśmy sobie sprawy, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Jednak skoro już kiedyś spaliśmy razem to nie powinno być źle, prawda?
Westchnęłam cicho i odwróciłam wzrok od Bucky'ego, poprawiając bluzkę od piżamy, którą pożyczyła mi Sarah. Była trochę za duża, ale materiał był bardzo przyjemny w dotyku.

— Okej, koniec na dziś — Sam wstał z krzesła — Jutro z rana czeka mnie dużo pracy.

— Nie tylko ciebie, Sam — ziewnęłam — Ja i Bucky chętnie wam jeszcze pomożemy. Oboje nie mamy nic do roboty.

— Liz ma rację — Bucky się przeciągnął.

— Wielkie dzięki, naprawdę doceniamy waszą pomoc — uśmiechnął się Sam — Dobranoc.

— Jeśli będziecie czegoś potrzebować to możecie mnie obudzić, dobranoc — kiwnęłam głową słysząc słowa przyjaciółki.

Sarah i Sam wyszli z pomieszczenia, a ja zostałam sama z Bucky'm. Została najcięższa część wieczoru, położyć się obok Bucky'ego, nie ukazując emocji, o których on nie musiał wiedzieć. 
Bez słowa wstałam z kanapy i ją rozłożyłam, kładąc na nią prześcieradło, koc i poduszki. Nocowałam już u Sarah, więc wiedziałam co zrobić. Bucky siedział dalej na fotelu i mi się przyglądał.

— Pomożesz mi czy będziesz się dalej patrzeć? — burknęłam.

— Idzie ci świetnie, nie potrzebujesz mojej pomocy — wstał z fotela i nie czekając aż ułożę resztę poduszek, położył się przy ścianie.

— Hey! Ja chciałam spać pod ścianą — rzuciłam w niego małą poduszką.

— Byłem pierwszy — chwycił poduszkę i uśmiechnął się złośliwie — Albo możesz położyć się na mnie. Wtedy oboje będziemy spać pod ścianą.

Zrobiłam się cała czerwona i ścisnęłam dłonie w pięści. Nienawidziłam gdy mnie tak drażnił.

— W twoich snach — położyłam się obok niego i odwróciłam tyłem, nie chcąc już kontynuować tej niezręcznej rozmowy.

— W moich snach dzieje się wiele rzeczy, Elizabeth — poczułam jak przejechał dłonią po moich włosach.

Wstrzymałam oddech, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, a te słowa? Spaliłabym się, gdyby powiedział jeszcze jeden taki tekst.
Musiałam powstrzymywać wszystkie emocje, które próbowały ze mnie wyjść. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam jedyną rzecz, jaką mogłam w tym momencie.

— Jesteś głupi.

— Może trochę — odsunął rękę od moich włosów — Ale to ty robisz się za każdym razem czerwona.

Cholera. Czyli jednak było to dość zauważalne.

— Bo to niekomfortowe! — burknęłam, próbując się wytłumaczyć.

— Oh, daj spokój — leżałam do niego tyłem, a mimo to wiedziałam, że przewrócił oczami — Odwróć się i pokaż mi te swoje rumieńce.

— Spadaj.

— A ty leć, aniele.

— Uważaj, bo zaraz dostaniesz z lewego skrzydła – naburmuszyłam się — Masz dziś dziwny humor.

— A ty jesteś niemiła — poczułam jego dłonie na talii i siłą odwrócił mnie w swoją stronę — Nie rozmawia się z kimś, będąc do niego plecami.

Spojrzałam na jego poważny wyraz twarzy, chociaż zauważyłam, że jego usta formują się w delikatny uśmiech, a w oczach widać rozbawienie.

— Jesteś niemożliwy.

— Dziękuję, staram się jak mogę.

Przewróciłam oczami na te słowa, próbując utrzymać spokojny oddech i się nie zarumienić. Drażnił mnie strasznie i powstrzymywałam się przed uduszeniem go poduszką, bo zaraz naprawdę miałam zamiar wybuchnąć od jego tekstów. 

— Śpij, jutro mamy dużo pracy — odwróciłam się znowu do niego tyłem nie chcąc, żeby widział moje rumieńce, które w końcu wkradły się na moją twarz — Dobranoc, James.

— Dobranoc, Elizabeth.

Zamknęłam oczy, próbując rozluźnić moje ciało i zapomnieć, że leży za mną Bucky. Utrudniał mi to jego oddech, który drażnił mnie w szyję i co chwilę się wierciłam, żeby się od niego odsunąć, aż leżałam na krawędzi łóżka.
Leżałam tak kilka minut, nie potrafiąc zasnąć i w końcu przesunęłam się bardziej w głąb kanapy, nie chcąc przez sen z niej spaść albo zostać przez przypadek zepchnięta prze Bucky'ego.
Nagle poczułam jak jego silna dłoń mnie obejmuje i przybliża do swojej klatki piersiowej. Moje serce prawie wyskoczyło, gdy poczułam jak jego umięśniona klatka piersiowa dotyka moich pleców, a jego oddech był bardzo wyczuwalny na mojej szyi.
Nie miałam szansy się odsunąć, bo jego silna dłoń mocno mnie obejmowała.

— Przysięgam na Boga, Liz. Rusz się jeszcze raz, a skopię cię z tej kanapy — powiedział już lekko zaspany. 

— Już się nie ruszę — powiedziałam cicho, a bardziej wymamrotałam pod nosem.

Nawet gdybym chciała to nie potrafiłabym się ruszyć. Moje ciało całkowicie zesztywniało czując bliskość Barnes'a. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, bałam się nawet ruszyć palcem.
Czując jego oddech, dreszcz przebiegł po moich plecach i mimo moich starań, delikatnie zadrżałam. Bucky chyba wyczuwając to, wtulił mnie bardziej w siebie, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. 
Drań. Wiedziałam, że nieźle się bawił, widząc moje reakcje. Wiedziałam, że się na nim zemszczę i tez doprowadzę go do takiego stanu co ja, albo nawet gorszego. 
Musiał w końcu dowiedzieć się jak to jest się czuć niekomfortowo, gdy ktoś się tak nim bawi.  Jutro ja będę miała z niego ubaw, a on będzie się ode mnie odwracać, żebym nie widziała jego rumieńców.
Chociaż może być to trudne, bo to James Barnes. Mężczyzna, który potrafi bardzo dobrze ukrywać swoje emocje.

Hej! Zapraszam was do mojej drugiej książki „Bestrix". Są już dwa rozdziały i prolog a historia powoli się rozkręca. Mam nadzieję, że ten rozdział jak i moja druga autorska książka wam się podoba!
zapraszam na profil gdzie szybko znajdziecie książkę.
Miłego czytania!

Broken Promise || Bucky Barnesحيث تعيش القصص. اكتشف الآن