Rozdział 16

356 29 1
                                    

Stałam przed oknem w swojej sypialni i oglądałam krajobraz śpiącego miasta. Nie umiałam zasnąć, a dziś z rana mieliśmy iść gdzieś z Zemo, Bucky i Sam'em by znaleźć więcej informacji na Karli.
Dodatkowo nie wiedziałam co się ze mną dzieje, każdy bliski kontakt z Bucky'm powodował u mnie dreszcze i ścisk w żołądku, próbowałam jakoś z tym walczyć, ale moje ciało nie chciało mnie słuchać.
Byłam zła na siebie, że cała złość za to co zrobił mi Bucky zniknęła, nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak szybko mu wybaczyłam po tym co mi zrobił. Czułam się jak głupia nastolatka.
Usłyszałam za sobą kroki, które słyszałam codziennie od siedemdziesięciu lat, od razu przeszedł mnie dreszcz i przeklęłam w myślach. On zawsze musiał się pojawić w najmniej oczekiwanym momencie.
Nawet nie spojrzałam na Bucky'ego, który stanął obok mnie i też zaczął oglądać krajobraz miasta. Staliśmy w ciszy, żaden z nas nie miał zamiaru się odezwać. Musiałam jednak przyznać, że ta cisza nie była niekomfortowa, była całkiem miła, ale mimo to moje serce biło jak oszalałe.
Nie miałam pojęcia po co Bucky przyszedł. Musiał zauważyć, że nie spałam, bo nie zamknęłam drzwi od sypialni. 
U mnie w mieszkaniu zawsze słuchałam muzyki, nienawidziłam spać w ciszy, a tutaj właśnie tak było, więc otworzyłam drzwi by słyszeć dźwięk lodówki.

— Przepraszam — usłyszałam zachrypnięty głos Bucky'ego.

Odwróciłam głowę w jego stronę, nadal na mnie nie patrzył tylko za okno. W jednej ręce trzymał kubek z wodą, a drugą trzymał na parapecie. Byłam zaskoczona, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę te słowa z jego ust.

— Zachowałem się jak dupek — odwrócił się w moją stronę i odstawił kubek, jego wyraz twarzy jak zawsze był tajemniczy – Po prostu... Czułem się źle z tym, że ty cały czas byłaś przy mnie i próbowałaś pomóc mi odnaleźć się w tym świecie, mimo że sama go jeszcze tak dobrze nie znałaś, a co ja zrobiłem? Ni...

— Byłeś przy mnie — przerwałam mu — Sama twoja obecność mnie uspokajała, nawet jeśli siedzieliśmy na dwóch końcach kanapy i nie rozmawialiśmy. Czułam, że mam dla kogo żyć.

Kącik ust Bucky delikatnie drgnął i szybko odwrócił wzrok.

— Jesteś jedyną osobą, która przez całe życie była obok mnie —
powiedział cicho — Nie wiem co we mnie wstąpiło, że cię zostawiłem. Gdy zrozumiałem swój błąd było mi wstyd znowu się pojawić.

— To już przeszłość... prawda? — spojrzałam na niego niepewnie. Nie chciałam, żeby znowu mnie zostawił.

— Cholera, oczywiście, że tak.

I wtedy zrobił coś niespodziewanego, coś przez co poczułam, że się w nim zatraciłam. 
Przytulił mnie mocno, a ja zesztywniałam zaskoczona, ale szybko się uspokoiłam i też go przytuliłam. Czując jego ciepło i zapach perfum, czułam się bezpiecznie. Nie chciałam go już nigdy puszczać, nie mogłam dać mu odejść.
Zamknęłam oczy i zatraciłam się w tej chwili, czując jak jedna z jego rąk masuje moje plecy. Nie chciałam by to się skończyło, ale Bucky w końcu się ode mnie odsunął, a ja ukryłam pod neutralnym wyrazem twarzy moje niezadowolenie.

— Jesteś moją przyjaciółką, nie zostawię cię już nigdy — na jego twarzy malował się delikatny uśmiech – Dobranoc, widzimy się rano.

Ostatni raz spojrzał na mnie z uśmiechem i wyszedł z pokoju, biorąc ze sobą kubek.

— Dobranoc — powiedziałam cicho i patrzyłam jak wychodzi.

Czułam jak moje serce się rozpada. Wiedziałam co to oznaczało. Byłam zakochana w cholernym Bucky'm Barnes'ie, a on właśnie złamał mi serce.

***

Szłam obok Zemo do jakiegoś budynku i się rozglądałam. Byłam niewyspana, przez większość nocy myślałam o tym co powiedział mi Bucky. Cieszyłam się, że nie chce mnie zostawić, ale też czułam mocny ucisk w sercu. W głowie miałam tylko słowo przyjaciółka i nie mogłam skupić się na niczym innym, co coraz bardziej mnie wkurzało. Musiałam skupić się na misji, a nie na złamanym sercu.
Weszliśmy do jakiejś uliczki, gdzie byli jacyś ludzie, od razu spojrzeli na nas z niespokojnym wyrazem twarzy. Wiedzieli kim jesteśmy i niektórzy weszli do budynku by się ukryć. 
Czułam się dziwnie, ludzie zawsze mieli spokojny wyraz twarzy gdy nas widzieli, bo wiedzieli, że z nami są bezpieczni, a oni? Nie czuli się bezpiecznie, bali się.

— W dzieciństwie bywałem tutaj na balach i bankietach, aż trudno uwierzyć, że to miejsce tak się zmieniło — ciszę między nami przerwał Zemo.

— Miałeś ciekawe dzieciństwo — rozglądam się.

— Cóż, wtedy nie wiedziałem nic o polityce.

— Podejrzewam.

— Pójdę porozglądać się na górze, wy popytajcie tutaj — powiedział Sam poważnym tonem — I bez żadnych wygłupów Zemo.

— Jakże bym śmiał — uniósł ręce w geście obronnym.

Sam zniknął za ścianą, a ja od razu podeszłam do grupki ludzi z delikatnym uśmiechem.

— Hej, znacie może... — nie kończę, bo odwracają się do mnie tyłem i udają, że mnie nie słuchają — Okej?

Podeszłam jeszcze do kilku innych grupek, ale oni robili to samo. Trochę zirytowana podeszłam do Bucky i stanęłam obok niego nawet na niego nie patrząc, nie byłam w stanie spojrzeć mu teraz w oczy.

— Dowiedziałaś się czegoś? — przerywa ciszę między nami.

— Tylko tyle, że nie jesteśmy tu mile widziani — wzdycham.

— Kto by się spodziewał — powiedział pod nosem.

Naszą rozmowę przerwał Zemo, który coś cicho śpiewał stając przed dziećmi i wyciągając cukierki.

— Co on znowu wymyślił? — spytałam cicho i kątem oka zauważyłam, że obok mnie stanął Sam — Dowiedziałeś się czegoś?

— Nic interesującego.

Skinęłam tylko głową i obserwowałam Zemo, jakaś dziewczynka szepnęła mu coś na ucho, a on delikatnie się uśmiechnął i dał im resztę cukierków. 
Z nieodgadnionym wyrazem twarzy zaczął iść w naszym kierunku.

— Słodkie dzieciaczki — tylko tyle powiedział gdy nas minął.

Wiedziałam, że czegoś się dowiedział i nie miał zamiaru nam o tym powiedzieć. Ścisnęłam dłonie w pięści i ruszyłam za Zemo, olewając Bucky'iego i Sam'a stojących obok mnie. Moja cierpliwość się kończyła.

Broken Promise || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now