Rozdział 19

299 29 0
                                    

Weszłam do budynku, trzymając rękę na pistolecie. Nie ufałam Zemo ani tej dziewczynce, to mogła być zasadzka zrobiona przez Zemo by miał szansę uciec albo przez Karli by mogła nas zabić. 
Westchnęłam z ulgą widząc, że pomieszczenie było puste, a mała blondynka pokazywała na drugie pomieszczenie i szybko w nim zniknęła.
Oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ramiona,  Sam chciał z nią najpierw sam porozmawiać i nie miałam zamiaru się w to wtrącać, ale mimo wszystko martwiłam się jak to mogło się skończyć. Jeden zły ruch i mógł być martwy.

— Poczekajcie tutaj, za niedługo wrócę — powiedział Sam, patrząc na każdego z nas po kolei.

— Uważaj na siebie, jeśli coś będzie nie tak to od razu daj nam znać — patrzyłam na przyjaciela.

Sam uśmiechnął się do mnie delikatnie i wychodził z pomieszczenia, ale jak zawsze Pan Kapitan Ameryka musiał mieć swoje ostatnie słowo.

— Masz dziesięć minut — chwycił nagle Zemo i skuł go kajdankami przy jakiejś rurze, cały czas patrząc na Sam'a — Później zrobimy to po mojemu.

Przewróciłam oczami na jego słowa i cicho westchnęłam mając już dość tego człowieka. Zbyt bardzo się rządził, Sam miał więcej doświadczenia w takich sytuacjach, ale to John robił z siebie ważniaka.

— Jaki z ciebie macho — słysząc te słowa od Zemo parsknęłam śmiechem, a John spojrzał na mnie z mordem w oczach.

Bucky od razu stanął obok mnie i ze swoją poważną miną patrzył na John'a, który po krótkiej chwili odwrócił wzrok. Bucky od razu się rozluźnił i spojrzał na Sam'a.

— Będziemy czekać — kiwnął mu jeszcze głową i oparł się o ścianę obok mnie.

Posłałam jeszcze Sam'owi ostatni uśmiech i mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Między nami zapadła dość niekomfortowa cisza. Było słychać tylko nerwowe kroki Walker'a. Wyglądał jakby miał zaraz kogoś zabić, miał tak napiętą szczękę, że dziwiłam się, że jeszcze nie skruszył sobie zęba. 
Walker nie działał spokojnie, jako nowy Kapitan Ameryka chciał pokazać światu, że jest dobry w tym co robi i od razu dać Karli za kraty. W jakiś sposób go rozumiałam, też chciałam by to wszystko się już skończyło, ale ktoś powinien też porozmawiać z Karli i Sam był do tego idealny. 

— Wygląda jakby miał zaraz zwariować — wyszeptał mi na ucho Bucky, a mnie przeszedł dreszcz po plecach, czując jego ciepły oddech przy moim uchu.

— On już zwariował — spojrzałam kątem oka na Bucky'ego i zobaczyłam, że kącik jego ust delikatnie się unosi w rozbawiony uśmiech.

— Może masz rację — w jego głosie usłyszałam rozbawienie i po chwili odsunął się od mojego ucha wpatrując się w Walker'a.

Lemar stał po drugiej stronie pokoju i patrzył w ziemię pogrążony we własnych myślach. Nawet nie zwracał uwagi, że jego przyjaciel wyglądał jak chodząca bomba i podejrzewałam, że był po prostu przyzwyczajony do jego zachowania.

— Nie, nie, to był zły pomysł — Walker kręcił głową wkurzony.

— Dziesięć minut jeszcze nie minęło — powiedział Bucky podchodząc do drzwi by uniemożliwić wejście John'owi i Lemar'owi.

Od razu zrobiłam to samo, nie chciałam by plan Sam'a został zniszczony przez głupie myślenie John'a.

— Nie traktujcie mnie z góry — powiedział coraz bardziej wściekły.

— Nie traktujemy — próbowałam mówić najspokojniej jak umiałam — Sam wie co robi.

Mierzyliśmy się wzrokiem aż w końcu Walker ściągnął tarczę z pleców i szedł w naszą stronę. Ja i Bucky stanęliśmy bliżej przejścia by nie mógł przejść.
Ten człowiek był jeszcze bardziej irytujący niż Zemo, który stał grzecznie przykuty do jakiejś ruły i patrzył na nas.

— Nie przepuścimy cię —powiedziałam stanowczo.

Walker stanął przed nami i zmierzył mnie i Bucky wkurzonym wzrokiem.

— No tak, bo wy się niczym nie musicie martwić — powiedział przez zaciśnięte zęby — Całą robotę załatwia za was serum — jego głos stał się spokojniejszy i spojrzał na Bucky'ego — Naprawdę chcesz mieć krew Sam'a na rękach?

Zauważyłam, że szczęka Barnes'a zacisnęła się mocniej i patrzyłam na mężczyznę bez słowa. Ścisnęłam mocno pięści, wiedziałam że te słowa mogły trafić do Bucky, ale ja nie miałam zamiaru się poddać. 

— Przestań — warknęłam — Serum to tylko dodatek, musieliśmy ćwiczyć codziennie przez kilka lat by dobrze walczyć — stanęłam bliżej Bucky jakbym chciała go chronić — I nie manipuluj nami. Wiemy, że Sam jest w stanie sobie poradzić.

Widziałam coraz większy gniew na twarzy Walker'a, a Lemar stał za nim jak grzeczny piesek. Nagle John popchnął mnie, a Bucky w ostatnim momencie złapał bym nie upadła na ziemię. John korzystając z tego, że Bucky mnie trzyma, a ja jestem w jego ramionach wybiegł  pomieszczenia, a zaraz za nim Lemar.

— Nic ci nie jest? Bucky patrzył na mnie z tym swoim spokojnym wyrazem twarzy, ale widziałam jak zaciska szczęki wkurzony zachowaniem Walker'a.

— Nie — szybko się od niego odsuwam zarumieniona, czując jedną z jego rąk na moim biodrze. Byłam odwrócona do niego i Zemo tyłem, żeby nie widzieli mojej zarumienionej twarzy — Nie ruszaj się stąd Zemo.

Wściekła wybiegłam z pomieszczenia za Walker'em. Za sobą słyszałam inne kroki i wiedziałam, że to Bucky podąża za mną. Odetchnęłam głęboko mając nadzieję, że rumieniec schodzi mi z twarzy.
Miałam nadzieję, że powstrzymamy John'a na czas, ale on już wszedł do pomieszczenia, a zaraz za nim Lemar.

— Okłamałeś mnie — Karli spojrzała na Sam'a wściekła — Zagadałeś mnie i czekałeś na posiłki.

— Nie, Karli...

Nie dokończył, bo Karli uderzyła Walker'a, który próbował do niej podejść i mężczyzna wpadł na niego. Przeklęłam pod nosem i razem z Bucky pobiegliśmy za kobietą, unikająć Lemar'a, który próbował nas złapać.
Karli przeskoczyła przez schody, a ja pobiegłam w prawo.

— Złapię ją od drugiej strony — krzyknęłam nawet się nie odwracając w jego stronę.

Nie znałam rozkładu budynku, ale miałam nadzieję, że biegłam w dobrą stronę. Omijałam korytarze, potrącając przy tym ludzi, którzy upadali na ziemię, ale nie miałam teraz czasu by pomóc im wstać. Słyszałam jakieś krzyki, więc pobiegłam w lewo za głosem. 
Nagle usłyszałam strzał, odwróciłam się w tamtą stronę z mocno bijącym sercem, usłyszałam jeszcze kilka strzałów i bez zastanowienia wyciągnęłam swój pistolet i podeszłam do drzwi, z których myślałam, że słyszałam strzał. Przeczekałam jeszcze chwilę słysząc tylko jakieś ciche hałasy. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi kopniakiem z uniesioną wysoko bronią.
Zemo stał na ziemi rozwalając coś co wyglądało jak serum, a Karli uciekała przez drzwi. Zostawiając Zemo pobiegłam do drzwi, którymi uciekła Karli i próbowałam je otworzyć, ale były zatrzaśnięte. Już miałam je kopnąć, ale usłyszałam cichy jęk. Odwróciłam się w stronę Zemo, który leżał na ziemi nieprzytomny, a obok niego stał Walker.

— Co ty do cholery wyprawiasz?! — zeskoczyłam ze schodów przez balustradę i uklęknęłam przed Zemo sprawdzając jego puls — Zwariowałeś?! Przecież on do cholery stał tylko w miejscu!

Byłam na niego wściekła, Zemo uciekł, ale on tylko rozwalał serum i na pewno by nie uciekł wiedząc, że jestem obok niego.

— Co ty robisz? — spytałam zdezorientowana jego zachowaniem, gdy za mną klęczał.

— Nic — wstał z ziemi.

Patrzyłam na niego uważnie, usłyszałam kolejne kroki i znowu uniosłam pistolet celując w osoby, które wchodzą. Na szczęście był to Sam i Bucky,
Sam patrzył zdezorientowany na nieprzytomnego Zemo, a Bucky patrzył wprost na mnie. Nie odrywał ode mnie wzroku jakby mnie sprawdzał, a przez jego niebieskie tęczówki dreszcz przebiegł mi po plecach.

Broken Promise || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now