Rozdział 11

2K 61 24
                                    

Na wyświetlaczu telefonu zobaczyłam Pedri :) . Co do chuja. Byłam w szoku ale postanowiłam odebrać - Halo? - Usłyszałam w słuchawce. - No halo - odezwałam się. - Mogę wpaść na chwilę? - zapytał. - Tak, tak jasne. - Byłam lekko zdezorientowana po co Pedri nagle chcę do mnie przyjść ale i tak zgodziłam się, chłopak po moich słowach odrazu się rozłączył.

Nie minęło 15 minut, a w moich drzwiach od domu pojawił się González. - Jest Pablo? - zapytał z lekkim stresem w głosie. - Nie czemu pytasz? - zapytałam. - Nie chcę się z nim jakoś spotkać. - Rzucił, wszedł do mojego domu i usiadł na krześle w kuchni. - Czemu chciałeś przyjść? - zapytałam.

- Mam pewny problem, a przecież jesteśmy przyjaciółmi nie?. - Zaśmiał się i popatrzył mi prosto w oczy. - Mam problem właśnie z Gavim.. Ty mi wybaczyłaś, a on? Nawet nie chcę się do mnie odezwać. Chciałbym abyś pogadała z nim to bardzo ważne, jest dla mnie jak brat.. - Powiedział.

- Wydaje mi się, że to zły pomysł, to ty musisz z nim pogadać nie ja. - odpowiedziałam. - Proszę, Lili zrób to dla mnie błagam - Brunet złapał moją rękę i ścisnął ją, ale nie w brutalny czy bolesny sposób to był czuły uścisk. - Pedri.. Zrobię co mogę ale nic Ci nie obiecam. - Powiedziałam i odwzajemniłem uścisk - Dziękuje Lili, dziękuję Ci. - Chłopak wstał i mnie przytulił. Czy to ten sam Pedri?

Brunet spędził ze mną jeszcze trochę czasu po czym czule się ze mną pożegnał i wyszedł. Widziałam tylko jak prawie przed drzwiami Pablo minął się z González'em i wydaje mi się, że nie był ucieszony z jego odwiedzin w moim domu.

Pablo wpadł do mojego domu jak poparzony jak tylko zobaczył mnie popatrzył na mnie wzrokiem typu ,,zabiłaś mi rodzinę,, . - Co on tu robił? - zapytał już dosyć nie spokojnym, a nerwowym tonem.

- Wpadł do mnie na chwilę o co Ci chodzi Gavi? - zapytałam bo widziałam, że w brunecie gotuje się złość. - Lili oszalałaś?! Postradałaś zmysły już do końca? Ty mu wybaczyłaś to wszystko co stało się przez niego?! Pojebało Cię do jasnej cholery !? - zaczął podnosić ton swojego głosu.

- Japierdole Gavi o co Ci biega! Wybaczyłam mu bo każdy zasługuje na drugą szanse. Pedri się zmienił, stara się. Nie skreślaj go! Przecież byliście dla siebie jak bracia. Może ty byś z nim pogadał, a nie odrazu oceniał po tej całej sytuacji! - Również odpowiadałam złością.

- Nie mam o czym z nim rozmawiać ! - odpowiedział. - Właśnie Gavira! To jest twoja logika myślenia! A ja Ci powiem, że masz i to dużo. To ja się wjebałam w tą przyjaźń! Nie możesz rezygnować z kogoś kto zrobił by dla Ciebie bardzo dużo!  - Zaczęłam.

- A ty byś dla mnie nie zrobiła tyle?! - Popatrzył mi prosto w oczy. - Zrobiłabym ale nie tyle co Pedri. To on zna Cię lepiej to on zna Cię dłużej Pablo ogarnij się i myśl trzeźwo. Rozumiem, że to co zrobił Pedro jest okropne ale ja mu wybaczyłam to czemu ty tego nie zrobisz? - Powiedziałam.

- Bo nie jestem tak głupi jak ty! Myślisz, że on magicznie się zmienił i będziecie takimi wielkimi przyjaciółmi?! Nie! Zostawi Cię przy pierwszej lepszej okazji bo wpuściłaś go znów do swojego życia, a później potraktuje Cię jak zdzirę! - Wykrzyczał mi w twarz i teraz wiedziałam, że wykrzyczał wszystko co myślał. Byłam w szoku..

- Gavi wyjdź z tego domu. - Zaczęłam. - Lili przepraszam, ja nie miałem teg- . - Wynoś się! - Krzyknęłam. Chłopak popatrzył na mnie ostatni raz i wyszedł. Naprawdę nie chciałam go teraz widzieć. Jedyne co się stało to to, że łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać powoli po moich policzkach. Zabolało mnie to w jakiś sposób, te słowa Gaviego..

Dlaczego tak mówi? Starałam się. Cóż wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Postanowiłam zadzwonić do Pedro. Po 3 sygnałach odebrał. - Przepraszam Pedro. Wiedziałam, że Gavi.. - Zaczęłam ale nie zdążyłam dokończyć bo brunet mi przerwał.
- Nic się nie stało Lili naprawdę.. - Powiedział czułym głosem. - Czekaj Lili czy ty płaczesz? - Zaczął.

- Nie, nie to tylko, a z resztą nie ważne. - Odpowiedziałam. - Przecież wiem, że płaczesz Lili. Proszę nie płacz.. Nie przejmuj się. Gaviemu na tobie zależy.. Dlatego nie podoba mu się, że mi wybaczyłaś nie chciał tego. - Powiedział.

- Pedri nie mów tak, on po prostu nie był gotowy na to wszystko. To dzieje się szybko. Pablo potrzebuje czasu, a z resztą sam rozumiesz niedługo mundial. Stresuje się więc stał się bardziej nerwowy. - Stwierdziłam.

- Chcesz abym przyjechał? - Zapytał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć z jednej strony nie chciałam widzieć już dzisiaj nikogo, a z drugiej potrzebowałam zająć czymś umysł i spędzić z kimś czas. - Dobrze, jeśli Ci się chcę. Przyjedź Pedro. - Odpowiedziałam. - Będę za 30 min. - Po wypowiedzeniu tych słów rozłączył się.

Pedri dojechał trochę wcześniej. Po 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi i jak się domyśliłam był to Pedri. Stanął w drzwiach z wielkim bukietem czerwonych róż, lodami  i czekoladą. - To dla Ciebie Lili. - Podał mi bukiet i przytulił mnie. - A to... - Podrapał się po karku. - To podobno poprawia humor wam dziewczynom jak jesteście smutne lub przygnębione . Tak mówiły Panie w sklepie. A te róże właścicielka doradziła mi, że lubicie czerwone róże. - Uśmiechnął się do mnie czule, a ja i mało się nie wzruszyłam.

Gdybyście widzieli jego zakłopotanie zrozumielibyście, to co zrobił było takie słodkie. Sam gest znaczył dla mnie bardzo dużo.
Wszedł do mojego domu skierował się do kuchni i wziął łyżeczki do lodów, a ja włożyłam kwiaty do wielkiego szklanego wazonu. - To co robimy. - Stanął przede mną wpatrując się we mnie jak w jakiś obraz.

- Wydaje mi się, że mam ochotę na jakiś serial. - Poszliśmy do mojej sypialni aby było wygodniej oparłam głowę o oparcie łóżka to samo zrobił Pedri. Włączyłam jakiś serial i zaczęliśmy jeść lody. Nie mam pojęcia ile czasu zajęło nam to wszystko wiem, tylko że się ściemniło. Czyli było późno, a ja nawet nie wiem kiedy zasnęłam ale nie w takiej samej pozycji co byłam na początku. Zasnęłam wtulona w starszego bruneta, który leżał obok mnie.

Stay if you loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz