Rozdział 24

826 44 16
                                    

(Jeśli są jakieś błędy z góry przepraszam ale w ostatnim czasie nie czuje się za dobrze. Miłego czytania!)

- Pablo kto to?.. Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.. - powiedział brunet, ale nie dostał odpowiedzi jak poparzony wstał z fotela by spojrzeć na wyświetlacz mojej komórki.

- Odbierz! Na co kurwa czekasz?! - krzyknął. Po jego słowach przeciągnąłem zielone kółko by odebrać. - Halo? Lili nic Ci nie jest!? - Pytał mój przyjaciel drąc się do telefonu. - Nie, nie Pepi nic mi nie jest. - powiedziała spokojnie patrząc gdzieś w dół siedząc przy jakiś kafelkach obstawiałem, że jest to łazienka. - Na pewno? - zapytałem. - Tak, tak.. - odpowiedziała cicho.

- Mam coś dla was. - oznajmiła. - Dla nas? - zapytaliśmy w tym samym czasie. - Tak, dla was. - po tych słowach dziewczyna chwyciła telefon w dwie dłonie przekręcając kamerkę w telefonie abyśmy mogli zobaczyć jej laptop, który trzymała na kolanach. - Nie za bardzo wiemy o co Ci chodzi Lili. - stwierdziliśmy w tym samym czasie.

Dziewczyna przybliżyła swój telefon do ekranu komputera, a ja zobaczyłem jak dziewczyna pokazała nam potwierdzenie zakupu biletu lotniczego, zjechałem wzrokiem w dół by zobaczyć szczegóły. Moim oczom ukazał się najszczęśliwszy widok jaki ja i Pedri moglibyśmy zobaczyć. Katar.

Dziewczyna, której tak potrzebowaliśmy wróci do nas do Dohy. Nie potrafiłem w to uwierzyć, dziewczyna znów skierowała kamerkę na swoją twarz, a ja z Pedrim spojrzeliśmy się na siebie jakbyśmy właśnie wygrali w totka.

Pedri gwałtownie wyrwał mi telefon zaczął skakać jak małe dziecko. - Lili wracasz! Wracasz! Wiedziałem, że wrócisz.. Wiedziałem! - Darł się, że chyba zdążył usłyszeć go już cały hotel, natomiast ja byłem przeciwieństwem jego zachowania. Poczułem się jak wmurowany w hotelowe łóżko, na którym właśnie siedziałem i uśmiechałem się sam do siebie, a łzy szczęścia same spływały z moich policzków. Dziewczyna, którą tak kocham wróci do nas aby ponownie nas wspierać. Marzyłem aby teraz zobaczyć reakcje reszty ale dziewczyna powiedziała, żeby nie mówić o tym nikomu nawet Rorze.

Nie wiedziałem czy śnie. Codziennie odkąd wyjechała modliłem się aby pewnego dnia do nas wróciła. Zdarzyło się to szybciej niż myślałem, chciałem teraz wziąć ją na ręce i przytulić najmocniej jak tylko mogę. Pedri w końcu usiadł na miejscu obok mnie i oddał mi mój telefon. - Kiedy dokładnie wracasz? - dopytywał brunet. - Ponad tydzień po waszym najbliższym meczu. Muszę załatwić sprawy tutaj w Warszawie. Niedługo pogrzeb babci.. - zaczęła ale po tym słowie się zacięła bo jak się domyśliłem w jej oczach już pojawiły się łzy.

Nie wiedziałem co myśleć o dacie jej powrotu. Całkowicie ją rozumiałem ale jeśli odpadniemy po tym meczu.. czy jeszcze następnym to patrząc na ilość dni, Lili wróci tak naprawdę na finał, do którego nawet się jeszcze nie zakwalifikowaliśmy, w tym momencie poczułem na sobie jeszcze większą presje. - Lili ale to już tak naprawdę finał.. - zaczął przyjaciel. - Pedri wiem, wiem uwierzcie, że chciałabym wrócić wcześniej ale nie jestem wstanie. Jeśli miałby być to mój ostatni czas na załatwienie spraw w Polsce muszę zrobić to teraz. - powiedziała. - A co będzie jeśli odpadniemy wcze.. - zacząłem. - Wygracie. Wiem to, jestem tego pewna. Uwierzcie mi. - dokończyła, a po tym zdaniu rozłączyła się. Pomimo, że cholernie cieszyłem się, że wraca to uśmiech, który był na mojej twarzy jak i Pedriego zniknął.

Pov Pedri:

Pomimo, że obydwoje cieszyliśmy się jak nigdy wcześniej to nie było tego widać. Ogarnął mnie strach. Strach przed tym, że jednak odpadniemy. Poczułem jeszcze większy ciężar walki o puchar mistrzów. Najbliższy mecz to spotkanie z Portugalią, będę szczery najzwyczajniej w świecie cholernie się boje.

Co jeśli jednak sobie nie poradzimy? Co jeśli zawiodę Lili?

Po dosyć długiej rozmowie z moim przyjacielem, spojrzałem na zegarek dochodziło w pół do drugiej w nocy, postanowiłem po prostu wrócić do swojego pokoju. Pożegnałem się z Gavirą i wróciłem do siebie. Przebrałem się w dresy podszedłem do lustra przed sobą uważnie się sobie przyglądając. Mam być szczery? Wyglądałem tragicznie. Moje oczy były podkrążone, powieki opadały, a ja już nie mogłem na siebie patrzeć.

Odszedłem od lustra sięgnąłem po swój telefon położyłem się na łóżku opierając się o swoją rękę zacząłem przeglądać wspólne zdjęcie z moją przyjaciółką. Na jednym gotowaliśmy razem śniadanie, na drugim oglądaliśmy jakieś komedie dusząc się ze śmiechu, ponieważ moja przyjaciółka spadła z łóżka, zdjęcia z treningu, na który ją zabrałem i wiele innych.

W tamtym momencie naprawdę uświadomiłem sobie jak bardzo zależy mi na tej dziewczynie. Chciałbym walczyć o nią ale Gavi to mój przyjaciel, a i tak to ja na zawsze będę ,,tylko przyjacielem,, czego bym dla niej nie zrobił.

Musisz sobie odpuścić Pedri.. Musisz poddać się i to bez walki.

Myślałem jeszcze długo nad tym wszystkim więc zasnąłem około godziny trzeciej.

Pov Gavi:

Nie mam pojęcia kiedy zasnąłem, pamiętam tylko jak Pedri wychodził z mojego pokoju, a potem nie mam pojęcia co robiłem, nie jestem wstanie sobie przypomnieć. Obudziłem się z wielkim bólem głowy, wstałem leniwie z łóżka i wygrzebałem z torby jakieś przeciwbólowe. Wróciłem do łóżka wpatrując się w sufit i zacząłem ponownie myśleć o dziewczynie.

Dziś śniła mi się. Śniło mi się, że wygraliśmy mistrzostwa, a ja się jej oświadczyłem na Katarskim stadionie, przy wszystkich reflektorach, kibicach i pucharze mistrzów. W moim śnie mieliśmy piękny ślub, wesele.. Wszystko zdawało się takie realne, mieliśmy trójkę dzieci i mieszkaliśmy na obrzeżach Barcelony w dosyć dużym domu z ogrodem i basenem. Wszystko było jak z marzeń, ale jeśli miałoby coś z tego się wydarzyć to nie ważne gdzie byśmy mieszkali, czy ile pieniędzy mieli ale wystarczyło by mi abym po prostu zestarzał się przy tej dziewczynie. Z dziećmi czy bez, z basenem czy bez.

Chciałbym abyśmy z każdym dniem zakochiwali się w sobie coraz bardziej..

Uświadomiłem sobie jak bardzo marzyłem mieć te dziewczynę przy sobie. Na zawsze. Z mojego świata wyrwało mnie pukanie do drzwi. Z niechęcią wstałem z łóżka marudząc cicho z powodu nie ustającego bólu głowy. W drzwiach zobaczyłem Rorę. - No wreszcie, któryś z was raczył otworzyć. - powiedziała z poirytowaniem w głosie. - Wiesz co z Pedro? - nie otwiera już, długi czas. - Może poszedł na śniadanie. - wymamrotałem od niechcenia do siostry, która stała z założonymi rękami na piersiach. - Nie ma go tam, sprawdzałam. - odpowiedziała. - To pewnie śpi. - powiedziałem. - Ale to nienormalne, spać aż tak długo. - oznajmiła. - Nienormalna to jesteś ty, że karzesz m wstać żeby tylko otworzyć Ci drzwi. - powiedziałem. - No chyba kurwa ty jesteś nienormalny. - odpowiedziała moja siostra, odwracając się z obrażonym wyrazem twarzy.

Po wymianie zdań z moją starszą siostrą wróciłem do mojego poprzedniego zajęcia. Położyłem się znowu do łóżka pomimo tak później godziny nie zamierzałem wstawać, nie czułem się na siłach. Postanowiłem poleżeć jeszcze chwilę.

Pov Pedri

Wstałem wcześniej aby wyjść na spacer, chodziłem po ulicach Dohy w czarnej bluzie z kapturem i beżowych spodenkach.

Doczepił się do mnie również tajemniczy chłopak. - Co tam u waszej Lili? Coś dawno jej tu nie widziałem. - Powiedział kpiącym głosem przyśpieszając krok by dorównać mojemu tempu. - Odpierdol się od niej dobrze Ci radzę. - powiedziałem do chłopaka, ciągle idąc przed siebie. - Pociągająca jest nie? - rzucił, a moje nerwy puściły wepchnąłem go do najbliższej uliczki popychając go na mury jednego z tutejszych budynków. - Kim ty w ogóle jesteś do cholery?! - zapytałem zdenerwowany. - Kimś kto dobrze was zna. Ciebie, Liliane Hernández i Pablo Martina Páez Gavire. A ty Pedro González López zdejmij ten kaptur. - powiedział z dość dziwnym akcentem. - Czemu ja? Może najpierw ty to zrobisz skoro ty mnie znasz to ja chcę poznać Ciebie. - powiedziałem chwytając mężczyznę za materiał od jego bluzy.

Osoba zdjęła kaptur, a ja przed sobą zobaczyłem osobę, której nigdy bym się nie spodziewał...

Stay if you loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz