4.

205 16 2
                                    

- Ja ogłoszę pierwsze zadanie!- powiedział chłopak o wiśniowych wydawałoby się krótkich włosach.

Jak wstał i podszedł bliżej Michael'a mogłem dostrzec piękny długi warkocz, który sięgał ziemi. Oczy miał zamknięte, więc zastanawiam się jakim cudem nie wywrócił się, podczas mijania siedzących mu na drodze ludzi.

- Przedstawię się, gdyż jest tu ktoś kto mnie nie zna.. Jestem James i zawsze służę pomocą.- powiedział z uśmiechem.

Dopiero teraz w oczy rzucił mi się bandaż który owijał jego szyję i ten który zakrywał jego brzuch.. Mogłem to dostrzec, gdyż jego koszula, była zapięta jedynie w połowie. Ciekawe co mu się stało..

Złączył dłonie, a ja mogłem zauważyć kolejne bandaże, tym razem znajdujące się na jego rękach.. To naprawdę dziwne.

- Granat wybuchł tuż przed nim i trochę go poparzyło.- wyszeptał mi do ucha Matt, gdy zauważył, że przyglądam się chłopakowi.- Nie martw się, on nie odczuwa bólu.- dodał, kiedy spojrzałem na niego zdziwiony.

Nie odczuwa bólu? To chyba dobrze.. A jednak, musi być to nieprzyjemnie.. Nawet nie zauważy jak się zrani..

- Więc dzisiejszej nocy, w którymś pokoju, zamontowałem bombę. Nie wysadzi ona nic poza tym jednym pomieszczeniem. Ustawiłem czas tak, że macie pół godziny, nim jeden z pokoi pójdzie z dymem.- powiedział dziwnie zadowolony.

- Bombę..- wyszeptałem cicho.

To nie tak, że byłem przerażony.. Jednak jak można podłożyć bombę, gdzieś we własnym domu?! Rozumiem, że takie szkody jak odnawianie jednego z pokoi, to dla nich raczej mało.. Ale nadal! To nienormalne!

Usłyszałem śmiech Matt'a, który wykorzystał moje zamyślenie, aby wsadzić swoje chłodne dłonie pod moją koszulę. Czemu on nie przejmuje się czymś takim.. Przecież jego pokój może wybuchnąć.

- James ty kretynie!- wykrzyczał jakiś słodki chłopak i pobiegł w kierunku schodów na piętro.

- Nie martw się, Lu i Mao są bezpieczne!- wykrzyczał za nim.- Nie skrzywdził bym przecież tych dwóch słodziaków..- uśmiechnął się szeroko.

- Kim są Lu i Mao?- zapytałem cicho, bojąc się kolejnych przerażających wieści.

- To koty.- odpowiedział mi brunet.

- Raczej małe potwory, które pałętają się po całym domu, nie dając nam nic zrobić..- powiedział jakiś chłopak przysiadając się obok.

Spojrzałem na niego. Miał dwukolorowe włosy, z lewej czarne, a z prawej białe. Jego oczy były różowe i widocznie pokazywały, że ma braki w śnie. Nawet duża ilość makijażu nie mogłaby zakryć tych worów..

- Jestem Martin.- przedstawił się.- Zawodowiec jeśli chodzi o gry. Jeśli będziesz kiedyś chciał zagrać to znajdziesz mnie w pokoju, który ma na drzwiach plakietkę "zachowaj ciszę".

- Jasne, dzięki za propozycję.- odpowiedziałem, przy okazji starając się ignorować dziwne zachowanie Matt'a, lub może jego normalne zachowanie.

- Radziłbym się pośpieszyć, nie żartowałem z tym, że macie.. Teraz niecałe półgodziny..- powiedział James.

Znów lekko zaniepokojony spojrzałem w jego kierunku. Jeśli w moim pokoju jest bomba? W sumie.. Nie stracę zbyt wiele.. Ale wszystkie monitory.. I drogie ciuchy Ezry.. I te ciuchy, które mi kupili.. To.. Jeśli to wszystko by zniknęło.. Wiele pieniędzy pójdzie na nowe..

- Chyba pójdę sprawdzić pokój.- powiedziałem cicho, chcąc wstać.

- Nie idź jeszcze..- Matt oderwał się od mojej szyi, na której chwilę temu składał pocałunki.

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now