***Carter-czas obecny***
Obudziłem się sam nie wiem gdzie.. Zdecydowanie miejsce w którym byłem, nie było już środkiem samolotu.. Chyba nawet leżałem na jakimś łóżku.. Oczy nadal miałem zasłonięte, ale usta już nie.. Ciekawie dlaczego, nie zostawili mi czegoś, co uniemożliwi mi mowę.. Głowa okropnie mnie boli.. To pewnie skutek uboczny tych dziwnych środków, które mi podali..

- Obudziłeś się?- usłyszałem znany już kobiecy głos.. Jeśli się nie mylę, była to Venus.- Jak się czujesz?- zapytała odziwo bardzo miło, jak na porywacza.. Czyżby stosowała podobne triki co Rafael?

Milczałem, niezbyt wiedząc czy w ogóle wolno mi coś powiedzieć.. Równie dobrze, może być to jakaś psychopatka, która czeka na mój zły ruch.

- Jesteś zły?- przyłożyła dłoń do mojego czoła.- Chyba masz gorączkę.. Przyniosę ci leki, a ty odpoczywaj.. Twoja choroba, może źle wpłynąć na zdrowie dziecka.- powiedziała i po chwili wyszła.

Nie mogłem nawet się podnieść, bo tak silny ból odczuwałem.. Skoro leciałem samolotem.. Bardzo możliwe, że już następny dzień.. Matt musi się martwić.. A ja mogę za chwilę zginąć.. Nie.. Nie mogę myśleć w ten sposób.. To nie jest dobre..

Kobieta wróciła i to w towarzystwie jeszcze jednej. Słyszałem jak ich szpilki wystukują równe rytmy.. To naprawdę takie dziwne..

- No jest strasznie blady..- mruknęła cicho.- Czy jesteś na coś uczulony? Te leki mogły ci nieźle zaszkodzić..- powiedziała cicho.

- Jedynie na miód..- odpowiedziałem niepewnie.

- Na szczęście, nie było go w składnikach.. To musi być jakiś skutek uboczny.. Weź te lekarstwa i powinno ci przejść.- położyła mi coś na dłoni..

- Chodź pomogę ci usiąść.- Venus złapała moją drugą dłoń i lekko pociągnęła, przy tym podtrzymując mnie za plecy.- Trzymaj tu masz wodę.- mruknęła i podała mi szklankę.

Niepewnie obróciłem tabletkę w dłoni i po chwili włożyłem ją do ust, aby ją popić. Wiem że mogę ryzykować otrucie, ale jakby chciały to zrobić to podały by mi to siłą.. A tak mogę przynajmniej pozbyć się bólu, jeśli okaże się to być przeciwbólowym lekiem.

- Kim jesteście?- zapytałem, bawiąc się kawałkiem koca, którym byłem nakryty.

- Mów mi Venus.- przedstawiła się pierwsza.

- Mnie możesz nazywać Tiger.- powiedziała druga.- Nie damy ci naszych prawdziwych imion, więc jeśli to ci nie odpowiada, to możesz wymyśleć nam jakieś ksywki.

- Nie, to niepotrzebne.. W końcu jedynie jestem więźniem..- opuściłem głowę.

- Nie martw się, nie stanie ci się tu krzywda. Hades nie pozwolił na to, aby ci się coś stało.- powiedziała Venus.

- Więc po co wam jestem?- zapytałem cicho.

- To wyjaśni ci właśnie Hades.

- Czy mogę się położyć? Wiesz jeśli to nie problem.. Głowa okropnie mnie boli..- powiedziałem, a kobieta się zgodziła i nawet pomogła mi się położyć..

- Tiger tu zostanie, więc jeśli będziesz czegoś potrzebować, to o to proś.- po chwili usłyszałem zamknięcie drzwi, czyli kobieta pewnie wyszła.

Westchnąłem i obróciłem się na bok, próbując zasnąć.. Najlepszy na ból głowy jest sen.. Druga kobieta nic nie powiedziała i po prostu gdzieś usiadła.. A przynajmniej to zrozumiałem, słysząc przesuwanie krzesła.

Zasnąłem dość szybko, a obudził mnie dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Słysząc ten głos, już od razu wiedziałem, że to ten, którego nazywają Hades.. Ton jego głosu był poważny i chłodny, ale zarazem trochę dziwny..

Usiadłem, gdy podszedł bliżej łóżka, na którym byłem.. Nic nie mówiłem, czekając, aż on to zrobi..

- Więc jesteś Carter, co?- zapytał, a ja kiwnąłem głową.- Jak się czujesz?

- Trochę lepiej..- powiedziałem cicho.

- To dobrze.. Wiesz kim jestem?- zadał kolejne pytanie.

- Hades..- rzuciłem pod nosem.

- Masz rację. Teraz powiedz mi, czy wiesz dlaczego tu jesteś?- pokręciłem przecząco głową.- No dobrze.. A czyje dziecko nosisz? Czy to Zahary?- był spokojny, a zarazem zdenerwowany.

- Nie.. I to nikt z jego grupy.. Zahary ma brata.. I to z tamtej grupy, ktoś jest ojcem..- czułem, że nie mogę mu skłamać.

- Kto? Czy to Michael, czy może ten, z którym szedłeś?

- To Richard zastępca i prawa ręka Michaela..- przyznałem szczerze, a mężczyzna zamilkł na chwilę, aby po tym głośno się roześmiać.

- Więc to chłopak Michael'a.. Oj zdecydowanie bardzo cię lubię.- pogłaskał mnie po głowie.- Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale jestem ci wdzięczny.. W ten sposób na pewno przekonam wreszcie Michael'a, aby się poddał..

- Zabijesz go?- zapytałem cicho, mocniej zaciskając dłoń na kocu.

- Nie.. Nie mam takiego zamiaru.. Chce zniszczyć tą ohydną rodzinę, ale nie jestem takim złym człowiekiem, aby zabić ich wszystkich.. Jestem detektywem i od dawna próbuje złapać te mafię.- powiedział, a ja kiwnąłem głową, dając znak, że rozumiem.- Dodatkowo.. Nie jestem w stanie zabić.. Na pewno nie ich.. No nic.. Nie o tym powinniśmy mówić.. Czy zgodzisz się nam pomóc? Jeśli nie, to po prostu zostaniesz w tym miejscu, dopóki sami nie załatwimy problemu, a jeśli tak, to we wszystko cię wtajemniczę.

- Nie chcę, być powodem upadków tych mafii.. Chcę byś mnie zabił, jeśli masz w planach wykorzystać do tego moje imię. Czy to martwy, czy nie i tak zdobędziesz to co zechcesz..- powiedziałem, a on złapał mnie za gardło, delikatnie zaciskając dłoń, przez co zacząłem się dusić.. Nie sądziłem, że weźmie tą prośbę do serca..

- Jesteś młodym mężczyzną, który ma dziecko w brzuchu.. Wiele życia przed tobą, a ty już szukasz sobie grobu?! Posłuchaj mnie bachorze..- jego głos jeszcze bardziej się obniżył, co przyznam szczerze, bardzo mnie przeraziło.- Nie waż się poddawać i gadać bzdur o śmierci. Coś idzie źle, podnieś się i pozbądź się problemu.. Stań się dobrym rodzicem, a nie nic niewartym mafiozem.- wysyczał i mnie puścił.

Zacząłem szybko łapać powietrze, zastanawiając się czy jego słowa bardziej pasują do rady, czy jakiegoś rodzaju groźby.. Mężczyzna widocznie zdenerwowany opuścił pokój, podobnie jak kobieta.. Zostałem sam na sam, ze swoimi myślami, których w tej chwili było zdecydowanie zbyt wiele.

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now