Rozdział I - XIII

163 10 7
                                    

- Jasna cholera! Moje ręce! - Wykrzyknąłem, nie mogąc wytrzymać bólu.

Spojrzałem na dłonie, które były poparzone do tego stopnia, że skóra zaczęła z nich schodzić. Podeszła do mnie moja nauczycielka, Khoco, by sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku.

- Jak zawsze, próbujesz zrobić coś, czego na razie nie jesteś w stanie. Pokaż no te poparzenia.

Była to miła kobieta. Odnosiła się z szacunkiem zarówno do uczniów, jak i innych magów. Na swoich kruczoczarnych włosach zawsze nosiła złoty diadem z rubinem w środku. Nikt nie wiedział czemu jest do niego tak przywiązana, choć wiele osób się nad tym zastanawiało. Pytania na ten temat zwykle zbijała, więc ostatecznie pozostało to tajemnicą.

- Chodź, zabiorę cię do Uzdrowiciela. Może nie da rady wyleczyć tego na tyle, żebyś nie miał blizn, ale przynajmniej będziesz mógł dalej trenować.

Poszedłem za nią bez protestu. Szliśmy podejrzanie długo, a do tego zupełnie inną drogą niż zwykle. Już chciałem się zapytać o powód, ale nim się odezwałem, nauczycielka zapytała.

- Nie jesteś człowiekiem, prawda? Nie zachowujesz się jak człowiek, mimo twojej ambicji. Jesteś zbyt spokojny, zbyt opanowany. Nawet twoje spojrzenie nie wydaje się ludzkie. Dlaczego ukrywasz się pod tą maską?

Byłem zszokowany, że to zauważyła. Zupełnie nie miałem pomysłu na odpowiedź. Przecież nie powiem jej, że jestem szpiegiem Iluzjonistów! Wpadłem w niezłe bagno, teraz trzeba z niego wybrnąć.

- Jestem elfem – spuściłem wzrok, udając przygnębionego – wychowałem się wśród ludzi, którzy traktowali mnie jak odmieńca. Musiałem się jakoś dostosować...

- Skoro tak twierdzisz. Moim zdaniem to zupełnie nie ma sensu, ale skoro tak ci wygodniej.

Nie mogłem uwierzyć, że łyknęła tę wymówkę. Brzmiało to po prostu absurdalne. Na szczęście to wystarczyło, aby przestała wypytywać mnie dalej i zajęliśmy się moją raną.

Po udanym zabiegu ponownie mogłem zająć się treningiem. Nauczyłem się całkiem sporo, jednak wciąż było mi mało. Żeby odnaleźć zabójcę Ayrii i wymierzyć sprawiedliwość, będę musiał stać się o wiele potężniejszy.

Mijały dni i tygodnie, wielkim krokiem zbliżał się ostateczny test, czyli Próba Graal'la, nazwany tak na cześć jednego z najpotężniejszych Magów Zniszczenia chodzących po świecie. Ponoć kielich, który po sobie pozostawił, posiada w sobie tak ogromną ilość energii magicznej, że za jego pomocą można by zmieść z powierzchni ziemi pół Daeslesii. Nikt go jeszcze nie odnalazł, więc wielu uznaje istnienie tego artefaktu za mit.

Będąc w Gildii Zniszczenia, zupełnie zapomniałem o mojej misji. Nie zachowywałem się jak szpieg, ale jak zwykły uczeń. Tak jakbym wcześniej nie trafił do Iluzjonistów. Ostatecznie stwierdziłem, że nie obchodzi mnie ta cała farsa z dokładnym zapamiętywaniem każdego ważniejszego miejsca, wypytywania o najrozmaitsze szczegóły dotyczące systemu obronnego. Gdy zostanę magiem, będę kontynuował swoją podróż. Jeśli mnie znajdą, to powiem im to, co wiem, a jak nie, to będę miał tylko mniej problemów.

Od momentu przyjazdu do akademii, zauważyłem, jak wiele się nauczyłem. Niemalże widziałem już przed oczyma mój cel, zemsta była blisko. Zrozumiałem, że żeby jej dokonać, będę musiał wiele poświęcić, lecz nie zamierzałem się zatrzymywać. Już od jakiegoś czasu zauważyłem, że się zmieniam. Pobyt tutaj sprawił, że zacząłem coraz bardziej przykładać uwagę do ostatecznego wyniku. Jestem gotów, by stanąć naprzeciw zabójcy i wymierzyć sprawiedliwość.

***

Znowu muszę pogrążyć się w nieprzeniknionych ciemnościach Dna. Zjeżdżałem w dół razem z Gerardem, który wydawał się być zaniepokojony. Ja również nie byłem pewien co się dzieje, ale starałem się nad tym nie rozmyślać.

Brama do RajuWhere stories live. Discover now