Rozdział III - V

36 2 1
                                    


Pedro spojrzał się za siebie w trakcie ucieczki przed przerażającymi istotami i ujrzał Agraela ściskającego jakiś przedmiot w dłoni. W momencie, gdy Arcymistrzyni Magów Iluzji podbiegła w stronę elfa, on zniknął w okamgnieniu. Nie wiedział o istnieniu zaklęć pozwalających przenosić się w odległe miejsca, widocznie ten niczego nie warty śmieć jakimś cudem wszedł w posiadanie jakiejś zakazanej magii. Kobieta była w zagrożeniu, otoczona przez parę obleśnych stworzeń, nie miała zbytniej szansy na ucieczkę. Akurat zawsze w takich momentach musi się odzywać moje sumienie.

Mężczyzna wykorzystał całą swoją energię na stworzenie potężnej wodnej fali, która otworzyła elfce drogę ucieczki. Na szczęście, on nie brał czynnego udziału w rytuale, był jedynie rezerwą, gdyby inni nie wytrzymali kanałowania energii, jednakże rytuał poszedł o wiele prościej, niż się ktokolwiek spodziewał. Gorzej, że jego skutkiem była zasrana horda wynaturzeń, mordująca każdą żywą duszę w pobliżu.

***

Arcymag Mistrz w ostatniej chwili odskoczyła przed atakiem potwora i udało jej się wybiec z pułapki. Gdy tylko stamtąd uciekła, istoty zączęły atakować każdego, kto był najbliżej, zupełnie nie kierując się rozumem, a raczej czymś w rodzaju instynktu. Elfka zauważyła pomoc od nieznajomego i szybko udała się w jego kierunku, chcąc, jak najszybciej wydostać się z tych podziemii. Była na skraju wycieńczenia, jeśli ktokolwiek próbowałby jej teraz przeszkodzić z pewnością by umarła. Na szczęście nikt nie wydawał się być tym zainteresowany i udało jej się wybiec na powierzchnię.

Niewielu przeżyło, wszyscy Arcymagowie Mistrzowie innych gildii zostali brutalnie zarżnięci na jej oczach. Spojrzała na garstkę uciekinierów, w tym na brodatego mężczyznę, który uratował jej życie.

- Wróćcie do swoich gildii i jak najszybciej roznieście wieści o nowym, śmiertelnym zagrożeniu dla naszej krainy. Ruszajcie, nie ma czasu do stracenia!

Większość rozbiegła się w popłochu, nie potrafiąc zachować zimnej krwi, niektórym jednak udało się opanować i wyruszyli pewnie i szybko, zdeterminowani, by wykonać polecenie.

Loraia podeszła do łysego człowieka i dotkęła jego barku, tym samym zatrzymując go.

- Dziękuję ci, uratowałeś mi życie.

Odwrócił się i spojrzał na nią, wyglądając na zdenerwowanego, że ktoś śmie go dotykać. Nie był zbytnio urodziwy, ale nie był też specjalnie brzydki, a w jego zielonych oczach było coś wyjątkowego.

- Nie ma za co. Wybacz, ale nie mam czasu na pogaduszki, więc nie zabieraj mi go więcej, niż trzeba.

Tak bezczelną odpowiedź zazwyczaj traktowało się dość surowo, jednakże sytuacja była wyjątkowa i nieznajomy doskonale o tym wiedział, toteż pozwalał sobie na stanowczo za dużo.

- Zwą mnie Loraia. Po szatach doskonale widzisz, kim jestem. Powinieneś odnosić się z należytym szacunkiem.

- Myślisz, że dbam o jakiś pierdolony szacunek w momencie, w którym mało nie straciłem życia? Powinnaś całować mi stopy za to, że jeszcze żyjesz, zwykłe dziękuję nie wystarczy - Łysol zaczął iść pośpiesznie na zachód, zapewne w kierunku gildii – Jestem Pedro – powiedział tylko i chwilę później upadł na ziemię, tracąc przytomność.

- No cóż, przynajmniej mam teraz, jak się odwdzięczyć.

***

Gerard wykonywał papierkową robotę za ojca, który wyruszył, by pomóc w rytuale. Nie podobał mu się ten pomysł od samego początku, ale skoro wszyscy zarządzili, że tak ma być to jemu nie było nic do gadania.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Brama do RajuWhere stories live. Discover now