Rozdział I - VII

367 13 5
                                    

- Wiesz, że pchasz się prosto w paszczę lwa? - Lorai'a zapytała mnie, gdy zbliżaliśmy się do wieży.

Spojrzałem na nią obojętnie i krótko odparłem :

- I tak nie mam nic do stracenia. Jak chcesz możesz zawrócić.

- Mnie się nic nie stanie, to ciebie szukają. - Powiedziała, jakby zadowolona z faktu, iż jest bezpieczna. Egoistka. Zawsze szuka własnej korzyści. Wciąż zastanawiało mnie czemu wyruszyła ze mną w podróż.

Nathan siedział za mną i spał jak zabity. Od wieży dzieliło nas zaledwie dziesięć minut drogi, ale nie czułem się przerażony, mimo, że prawdopodobnie jadę na szybką egzekucję. Nie obchodzi mnie to, że umrę. Chcę tylko spróbować dowiedzieć się czegoś o tajemniczym zabójstwie Aryi.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, obudziłem Nathana i wszyscy zsiedli z koni. Razem z chłopakiem ruszyliśmy ku ogromnym, żelaznym wrotom przed którymi stało dwóch zakapturzonych magów w ciemno-fioletowych płaszczach.

Spojrzałem na chłopaka, wyglądał na przestraszonego. Był cały blady, ale zdeterminowany. Dziwiło mnie to, że ze mną idzie choć powinien się ukryć. W pewnym momencie jeden z Iluzjonistów podszedł do nas i powiedział bardzo niskim, ochrypłym głosem :

- Co tu robicie? - Zawahałem się gdy zobaczyłem jak bardzo wysoki jest mężczyzna. Czuć było od niego potęgę.

- Chciałem się o coś spytać. - W momencie gdy skończyłem mówić, uświadomiłem sobie jak żałośnie to zabrzmiało.

Olbrzym spojrzał na mnie z niedowierzaniem, po czym otworzył szeroko oczy jakby zobaczył ducha. „ Już nie żyję".

- Bezczelny z ciebie elf. Nie dość, że uciekłeś śmierci to jeszcze przychodzisz tu i zamierzasz zadawać pytania. Doprawdy, nie masz rozsądku. Jeszcze wziąłeś ze sobą dzieciaka. Nie martw się nim też się zajmiemy. - W tej chwili złapał mnie za nadgarstek i padłem sparaliżowany na ziemię, lecz nadal świadom otoczenia. - Czego tu szukasz mały?

Chłopak nie był nawet w stanie odpowiedzieć, jednak ku mojemu zdziwieniu mag nic mu nie zrobił. Czekał spokojnie na odpowiedź jak pająk czekający aż owad wpadnie w jego pułapkę.

- Tylko nie narób w gacie. Nie dość, że nie potrafisz rzucać zaklęć to nie masz nawet odwagi by powiedzieć cokolwiek. Pójdziesz ze mną do swojego mistrza, ma co do ciebie plany.

Nathan nawet nie próbował protestować co wydało mi się nieco podejrzane. Zanim odszedł z magiem, spojrzał na mnie z wyrzutem malującym się na twarzy i wszystko zrozumiałem. Jestem najbardziej naiwnym elfem na świecie. Kupił mnie tanią historyjką. Iluzjonista zawołał drugiego - stojącego dalej przy wieży, a tamten podszedł spokojnym krokiem i wyciągnął zza płaszcza dwa grube sznury. Przywiązali mi je do nóg i zaczęli ciągnąć po ziemi. Lorai'a chyba nie zamierzała mi pomóc, bo dalej stała przy koniach, udając, że nie widzi całego zdarzenia.

Zostałem wciągnięty po schodkach, uderzając twarzą o kamień. Otworzyli wielką bramę i zadowoleni z siebie ruszyli do środka wycierając mną marmurową, lśniącą podłogę. Znalazłem się w obszernej sali, a przede mną pięły się ku górze schody na wyższe piętra wieży. Nathan natychmiast po wejściu do środka udał się na górę. Strażnicy natomiast zawlekli mnie na lewe skrzydło, po czym odnaleźli schody, które z kolei schodziły głęboko pod ziemię.

Musiałem wyglądać co najmniej groteskowo uderzając głową o każdy pojedynczy stopień. Magowie szeptali między sobą zachowując powagę. Gdy w końcu znaleźliśmy się na samym dole - w nieprzyjemnie chłodnym i ciemnym labiryncie korytarzy, oświetlanych jedynie przez świece, które nadawały otoczeniu delikatny, ametystowy kolor, zaciągnęli mnie do klaustrofobicznej celi i zostawili, zamykając za sobą żelazne drzwi. Było tu zupełnie pusto i ciemno.

Brama do RajuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz