Rozdział I - XII

288 14 8
                                    

- Nie możesz tego zrobić!

- Oczywiście, że mogę. Właśnie odsuwam cię od stanowiska nauczyciela. Teraz, jak i cała reszta, będziesz poszukiwał sposobu na zdobycie ogromnej ilości magicznej energii.

Gerard wyszedł bez słowa z pokoju swojego ojca, trzaskając drzwiami. Kierował się właśnie na prawdopodobnie ostatnie spotkanie z adeptami. Wszyscy, którzy go mijali, patrzyli na niego z pogardą. Zawsze traktowano go jako buntownika, który nie potrafił dostosować się do zasad panujących w gildii. Jakby tego było mało, pewnie wszyscy wiedzieli już o tym, co jego grupa zrobiła podczas testu. Gdyby nie fakt, że nie dowiedzieli się rzeczy najbardziej istotnych, najprawdopodobniej ponownie znalazłby się z pupilami na Dnie, lecz tym razem bez szansy na przeżycie.

W końcu trafił do swojej ulubionej jaskini, gdzie czekali na niego uczniowie. Lubił to zajęcie, mimo że przyprawiało go czasami o mdłości. Podobało mu się spędzanie czasu z ludźmi spoza zamkniętego świata magów. Do tego, w tym roku trafiła mu się naprawdę obiecująca drużyna, która miała szansę na zostanie najlepszą w tym semestrze.

- No, to musimy się pożegnać, durnie. Przez waszą ciekawość zabierają mnie od was.

- Niemożliwe, przecież nic złego nie zrobiliśmy! - W pomieszczeniu podniosły się okrzyki protestu, niestety daremne.

- Było fajnie, ale dostaniecie nowego mistrza. Mam do was tylko jedną prośbę. Pozostańcie najlepsi.

***

Mimo, iż wydawało się to nierealne, Gerard faktycznie od nas odszedł. Dostaliśmy nowego nauczyciela - ledwo trzymającego się starucha, który mówił tak cicho, że trzeba było dołożyć wszelkich starań, aby cokolwiek usłyszeć. Na szczęście często zostawiał nas samych, więc postanowiliśmy nie marnować czasu i trenować ile się da. Pierwszy raz widziałem naszą grupkę tak zgraną. Nawet Pedro, który szczerze nienawidził współpracy, pomagał jak tylko potrafił.

W końcu nadszedł dzień, w którym wszyscy mieli dowiedzieć się o żywiołach, z którymi są złączeni. Czekałem na ten dzień. Od tej pory będę mógł prowadzić swoje treningi w jednym kierunku. Tłumy uczniów ponownie zebrały się w Wielkiej Sali, a Arcymag Mistrz nie potrafił powstrzymać się od wygłoszenia jakże wzruszającej mowy.

- Witajcie, adepci! W dniu dzisiejszym każdy z was pozna swoje przeznaczenie. Wasz żywioł ma ogromne znaczenie w dalszej nauce, jak i w karierze maga. Jak zapewne wiecie, jest ich całkiem sporo. Czas krótko przedstawić każdy z nich.

W tym momencie wszyscy westchnęli załamani tym, że będą musieli jeszcze wysłuchiwać starego arcymaga.

- Darujemy sobie cztery podstawowe jak ogień, wodę, ziemię i powietrze. Myślę, że nie trzeba specjalnie tłumaczyć na czym polegają. Przy pozostałych natomiast, sprawa ma się zupełnie inaczej. Jeśli chodzi o ciemność, to zaklęcia tego żywiołu opierają się głównie na straszeniu przeciwnika, działania na jego psychikę oraz ciało. Pozwala na przyzywanie istot spoza naszego świata oraz naprawdę potężnym magom na natychmiastowe zabijanie. Uczniów, którzy posiadają ten żywioł zazwyczaj odsyłamy do Iluzjonistów, ponieważ te zaklęcia opierają się głównie na złudzeniach. Magowie Przywołań niestety, z takim darem muszą zaprzestać zabawy w przyzywanie, ponieważ jak wiecie, Demonologia oraz Nekromancja są zakazane. Elektryczność... co ja tu miałem... - staruszek zajrzał do pergaminu schowanego w rękawie - O ile same zaklęcia elektryczności są proste, o tyle zdobywanie jej energii już nie. Żeby zaczerpnąć moc, trzeba się niemało natrudzić. Na szczęście starcza ona na dosyć długo w porównaniu do innych żywiołów. Tym, którzy urodzili się z darem ciskania piorunami, zalecam często wychodzić na dwór w poszukiwaniu burz, bo jedynie wtedy macie szansę na zaczerpnięcie magii.Warto również wspomnieć o czystej energii, która pojawia się dość rzadko, ale za to jest niezwykle niszczycielska. Wszyscy posiadający ten żywioł, są brani pod specjalną opiekę. Niestety magazynowanie mocy nie jest możliwe w tym wypadku, ponieważ moglibyście zostać rozsadzeni. Jedyne z czego możecie kraść moc to artefakty bądź wasze ciała, ewentualnie z miejsc, które posiadają potężną aurę. Niezwykle ryzykowne. Ostatnim żywiołem o którym koniecznie muszę wam wspomnieć jest czas. Również i w tym wypadku osoba z naturalną zdolnością manipulowania czasem jest odsyłana do Iluzjonistów, bądź Uzdrowicieli. Energia gromadzona jest głównie podczas odpoczynku, snu, czy medytacji. Jest to potężny dar, ale trzeba bardzo dokładnie przestudiować każde zaklęcie zanim użyje się je na osobie. Przykładowo, jeśli ktoś będzie chciał zasklepić ranę, a nie będzie miał pełnej kontroli nad czarem, może w skrajnych przypadkach nawet zabić.Musicie koniecznie wiedzieć też o tym, że są osoby potrafiące łączyć żywioły. W historii znani byli magowie posiadający aż trzy... No, to by było na tyle.

- Nareszcie! - wykrzyczało pół sali radosny okrzykiem.

Mina arcymaga była bezcenna.

- No dobrze, zaczynajmy! - Odezwał się po chwili - Niech każdy podejdzie do nauczyciela swojej grupy, obok każdego z nich będzie stał specjalnie wyszkolony na tą okazję Mag Uzdrowiciel. On odczyta wasz pierwszy główny żywioł.

Ustawiłem się pośpiesznie w kolejce i z wielką niecierpliwością czekałem. Proces trwał dość krótko. Najpierw mag przykładał dłonie do twoich skroni, szeptał inkantację i minutę czy dwie później, było już po wszystkim. Pedro wyglądał na oszołomionego po procesie, ledwo stał na nogach, mimo że reszta nie miała większych problemów. W końcu nadeszła moja kolej. Podszedłem do człowieka w kapturze, który delikatnie zaczął masować moje skronie, jednocześnie wypowiadając słowa zaklęcia. Poczułem jak odczytuje moje myśli, zdarzenia z przeszłości, wszystko co miałem w sobie, nawet największe sekrety. Nagle, poczułem ogromny ból głowy, jakby ktoś próbował zgnieść ją w imadle. Ledwo utrzymałem się na nogach. Te dwie minuty były dla mnie jak przeżycie wszystkiego na nowo. Gdy rytuał dobiegł końca upadłem na ziemie i po chwili ogłuszenia, wstałem i popatrzyłem prosto w oczy maga. Jego wyraz twarzy nic nie zdradzał. Miałem wrażenie, ze patrzę na ruszający się posąg.

- Ogień - wypowiedział szeptem.

Po tym dziwnym zdarzeniu spotkałem się z przyjaciółmi z drużyny. Yel dowiedziała się, że posiada zdolność do przyzywania błyskawic, ale nie wydawała się być zadowolona z tego faktu. Pewnie oczekiwała czegoś bardziej niecodziennego, jak Ciemność czy Czas. Z kolei to drugie przytrafiło się Dzur'Kogowi, co nikogo nie zdziwiło, bo wszyscy od początku wiedzieli, że jest wyjątkowy. Jego zdolności magiczne przewyższały niejednego Velptha, a ci zostali wręcz stworzeni do czarowania. Wprawiał w podziw nawet niektórych arcymagów, bo nigdy nie widzieli tak uzdolnionego Ragnosa. Wszak stworzeni są oni do walki wręcz, a większość przedstawicieli tej rasy to naprawdę nieudolni czarodzieje. O Pedrze jak nie było nic wiadomo, zamknął się w sobie i siedział cicho przez całą rozmowę, co szczerze mnie zaciekawiło, ponieważ zazwyczaj to on miał najwięcej do powiedzenia. Krrtk cieszył się, że posiada wrodzony talent do władania mocą ziemi. To również nie było zaskoczeniem. Potrafił całymi dniami rozmawiać o podróżach w głąb jaskiń i tuneli. Był tym zafascynowany jak małe dziecko Futerkową Jaszczurką.

Ja natomiast byłem skonsternowany swoim żywiołem. Nie byłem pewien czy to jest to, co do mnie pasuje. W końcu jednak pogodziłem się z myślą, że będę mógł przemieniać moich przeciwników w popiół i nawet zacząłem się z tego cieszyć. Nareszcie mogę zacząć prawdziwy trening. Dowiedziałem się również, że zostaniemy podzieleni na nowe grupy oraz otrzymamy nowe szaty, pasujące kolorystycznie do naszych zdolności.

Zacząłem szukać Nathana, ale im dłużej szukałem, tym mniej byłem pewien gdzie się znajduje.Nie spodobało mi się to. Po jakiejś godzinie poddałem się i wróciłem do zawsze pełnego pokoju sypialnego. Popatrzyłem na moje łóżko. Spod poduszki wystawała jakaś kartka, więc czym prędzej za nią złapałem. Okazało się, że to list od zagubionego w akcji.

Drogi Agraelu,

dziękuję Ci za wspólnie spędzony czas i pokazanie mi, że życie potrafi być zabawne - trzeba tylko trafić na odpowiednie osoby. W trakcie przebywania w gildii, nauczyłem się tego, że nie nadaję się do magii, a dzisiejsze „badania" tylko mnie w tym fakcie utwierdziły. Na szczęście, odnalazłem swoje przeznaczenie. Nie jest to rzucanie potężnych czarów, lecz wykonywanie perfekcyjnych fint, cięć i... kopniaków z półobrotu. Udaje się do Zakonu Championów w mieście portowym o nazwie Noirre. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.

PS Nie odnaleziono we mnie żadnego żywiołu. Wszyscy byli zdziwieni, ale postanowili zachować tą wieść w tajemnicy.

Nie podpisał się, co za dureń...

Brama do RajuOnde histórias criam vida. Descubra agora