Rozdział III - II

45 3 1
                                    

Daleko mamy jeszcze do tej wielkiej Nekropolii? Jedziemy już parę godzin, a ja wciąż jej nie widzę - naburmuszony Cedric przez całą drogę narzekał na swój okropny los.
Jakby tak dłużej pomyśleć to miał do tego prawo, ponieważ całe swoje długie życie miał spędzić u boku gnijących zwłok, dodatkowo musząc wykonywać ich rozkazy. Faktycznie, nie brzmiało to dobrze.
Wjechaliśmy we mgłę gęstą jak mleko, przynajmniej dla pozornego wieśniaka. Nieumarli pod kontrolą Dillhmyraena byli odporni na działanie zaklęcia ukrywającego fortecę mistrza.
- Spójrz, zostało nam niewiele do celu - wskazałem palcem na zikkurat przypominający uciętą piramidę.
- Jeszcze chwilę temu nie było widać tego przerażającego budynku. Sztuczki, jakimi się posługujecie są odrażające.
- Nie pamiętasz już, jak sam próbowałeś trenować się w magii? Wtedy nie wydawała ci się ona, jak to nazwałeś, odrażająca.
- To było dawno temu. Teraz brzydzę się tą sztuką. Jest czymś w czym można zagubić się bezpowrotnie i tobie się to udało.
Mimo tego, że jego słowa były słowami osoby, która nie doświadczyła prawdziwej istoty magii, miał krztynę racji. Magia naprawdę mieszała w głowach, była jak narkotyk bez którego nie dało się żyć i za wszelką cenę chciało się zdobyć coraz więcej mocy. Z wieloma tak się stało. Istniały przypadki - a jednym z nich był  niegdyś najbardziej ceniony Arcymag w Daeslesii, Woltar - który nabrał kiedyś tak wiele mocy, że po prostu wybuchł. Był to błąd zazwyczaj popełniany przez nowicjuszy, a popełnił go najpotężniejszy mag, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi.

Po zajechaniu na miejsce, zeszliśmy z koni i podeszliśmy do ogromnych rozmiarów drzwi. Zdobione kośćmi odrzwia były większe od nas parokrotnie oraz nie posiadały klamki, czy kołatki. Do środka dostać się było można jedynie poprzez zgodę nekromanty rezydującego w środku.
Nie musieliśmy czekać długo, nim magiczna pieczęć została złamana. Przejście otwarło się z donośnym hukiem, ukazując nam wnętrze ciemnej sali tronowej. W pomieszczeniu nie świecił się żaden z niebieskawych ogników, co wprowadzało niepokojący nastrój. Postąpiłem krok naprzód, a za mną podążył Cedric. Gdy tylko weszliśmy do środka, wejście zamknęło się za nami i zostaliśmy pogrążeni w całkowitej ciemności.
Usłyszałem głos mistrza, gdzieś  z okolic tronu. Jego donośny głos rozbrzmiał w sali:
- Cedricu, przywódco zakonu, który zaczął być drzazgą dla mnie, teraz należysz do mnie i moje słowa będą dla ciebie świętością.
Cała śmiałość i odwaga, jaką wcześniej wykazywał się Nathan, ulotniły się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rycerz nie skomentował słów nekromanty. Nie widziałem jego twarzy, więc nie byłem pewien, czy jest przerażony, czy po prostu ignoruje jego słowa.
Nagle sala została rozświetlona i znów wyglądała, jak pałac stworzony z lodu. Jednakże, mimo piękna, jakim niewątpliwie odznaczało się pomieszczenie, było w nim coś mrocznego i niepokojącego. Surowość tego miejsca sprawiała, że można było czuć się tu co najmniej nieswojo.
Rycerz nagle postąpił naprzód powolnym, lecz pewnym krokiem. Wyglądał bardziej na zaskoczonego i oszołomionego, niż przestraszonego.
Dillhmyraen był ubrany, jak zawsze – skromne, czarne, w niektórych miejscach podarte szaty, szczególnie u dołu. Nie tak ubiera się władca. Mimo tego, czuć było od niego potęgę. Nawet Cedric wydawał się czuć coś w rodzaju respektu wobec jego mocy.
Mroczny mag podniósł rękę w geście zatrzymania czempiona. Tamten stanął wbrew swej woli. Był skonsternowany, tym, że jego ciało usłuchało się.
- Dobrze się spisałeś, Agraelu. Jesteś już gotów, by pomóc mi oraz całej Daeslesii - nekromanta wstał i nakazał uklęknąć Cedricowi, który mimo widocznego oporu z jego strony, ponownie musiał się poddać rozkazowi.
Mistrz podszedł blisko czempiona, przyglądając mu się uważnie.
- A ty, Cedricu, od dziś zostajesz dowódcą mojej armii. To ogromny zaszczyt, uwierz mi.
Jasnowłosy rycerz podniósł głowę i splunął  w stronę Dillhmyraena, jednakże nim plwocina dotarła do niego, po prostu zamarzła opadając na lodowatą posadzkę.
- Widzę, że musimy nad tobą jeszcze trochę popracować. Nie okazywanie szacunku swojemu władcy nie kończy się najlepiej.
Doskonale wiedziałem, co teraz się stanie. Przez parę chwil Cedric będzie dryfował, zawieszony gdzieś w pustce. To była jedna z najgorszych tortur, jakich kiedykolwiek doświadczyłem.

Brama do RajuHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin