Rozdział I - I

943 23 4
                                    


Starając uchronić się przed deszczem zaciągnąłem kaptur na głowę. Powrót do domu po ciężkim dniu owocnego polowania był tym o czym teraz marzyłem. Taszcząc ze sobą worek świeżego mięsa, które pomógł mi poćwiartować lokalny rzeźnik, wyobraziłem sobie radość mojej wybranki, gdy wrócę już do domu. Choćby nie było mnie tylko parę minut, ona zawsze ciepło mnie witała. Już nie mogłem się doczekać aż w jej oczach dostrzegę te iskierki radości. Samo to już powodowało uśmiech na mojej twarzy.

Zatrzymałem się na niewysokim wzgórzu, z którego miałem przyzwoity widok na ludzką wieś zwaną Tunn. Z nią moje teraźniejsze życie było bardzo silnie związane. Lubiłem ją za spokój i poczciwych mieszkańców, na których zawsze można było polegać. Spojrzałem w lewo. Gdzieś tam, na uboczu znajdował się mój domek. Mimo, że mgła była dość gęsta to szybko go dostrzegłem i pośpiesznie podążyłem w jego stronę.

Może i moje mienie nie grzeszyło nie wiadomo jak wielkim metrażem, ale było za to starannie zbudowane. Ciemnobrązowe drewno, z którego wykonane było mieszkanie, było całkiem dobrej jakości, oczywiście na tyle dobrej, na ile mógł sobie pozwolić tutejszy łowca, a wiedza, że zapracowałem na to wszystko swoją ciężką pracą, napawała mnie dumą. Ściągnąłem brwi ze zdumieniem zauważając, że w środku nie pali się żadne światło. Byłem pewien, że nie było jeszcze aż tak późno, by się kłaść. Zdenerwowany, ruszyłem w kierunku majątku. Po głowie krążyło mi wiele myśli. Możliwym było, że moja ukochana wyszła coś kupić i jeszcze nie wróciła, albo po prostu wpadła na chwilę do przyjaciółki pogadać, czy źle się poczuła i zdecydowała się iść wcześniej spać. Wszystko wydawało się możliwe. Czemu więc czułem zdenerwowanie?

Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Korytarz, który łączył wszystkie pokoje przemierzyłem szybkim krokiem, kątem oka spoglądając na salon połączony z kuchnią.  Gdy dotarłem do końca, wpadłem jak piorun do sypialni znajdującej się po prawo. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było po mej żonie ani śladu. Położyłem mięsiwo na podłodze i zdecydowałem się zajrzeć do pokoju w którym zwykliśmy brać kąpiel. Udałem się na lewo od pokoju sypialnego i wparowałem zaniepokojony do kąpiołki. Przez malutkie okienko wpadało blade światło. Zamarłem w bezruchu gdy ujrzałem scenę jak z koszmaru. Moja ukochana była zanurzona po głowę w balii  a z jej piersi wystawał dziwny sztylet. Miałem nadzieję, że śnię. Nie byłem nawet w stanie się uszczypnąć żeby to sprawdzić. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Poczułem jak tracę nad sobą kontrolę, wyciągnąłem ciało z wody wcześniej wyciągając sztylet i odrzucając go na bok. Przytuliłem żonę do siebie, osuwając się na kolana.

Serce biło mi jak szalone. Chciałem krzyczeć, lecz mój smutek był tak przytłaczający, że nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Raz po raz tylko przygryzałem wargi do krwi, czując jak mój cały świat się wali. Szczęście, które do tej pory miałem, w jednej chwili znikło, a zastąpiła je pustka i rozpacz. Wtuliłem się jeszcze mocniej jakby to była metoda na przywrócenie życia. Pogrążyłem się w letargu. Klęczałem jedynie, zupełnie nie czując upływu czasu.

Zacząłem czuć ból pokąsanych warg i ból otumanionej głowy. Byłem całkowicie bez siły, nie byłem już w stanie nawet płakać. Chciałem zakończyć swoje życie tu i teraz. Spojrzałem na sztylet leżący przy lewej ścianie. Podniosłem go i już chciałem wbić go sobie prosto w serce, lecz na sekundę przed tym do głowy wpadł mi desperacki pomysł. Odnajdę zabójcę. Powiedziałem w myślach i poprzysiągłem tym samym, że dokonam się każdego czynu aby to zrobić.

Ponownie spojrzałem na wybrankę. Jej niezwykle długie, lśniące blond włosy opadały na ziemię. Nawet teraz była piękna. Ucisk w sercu był nie do zniesienia, ale starałem się opanować. Nie mogłem zostawić tego tak po prostu. Zemszczę się i obiecuję, że ten który odebrał mi jedyną tak ważną osobę będzie cierpiał. Zabiję go dokładnie tą samą bronią.

Spojrzałem na ostrze tego fantazyjnego noża. Był na nim wyryty jakiś napis, jednak nie byłem w stanie dokładnie rozczytać treści run. Zauważyłem jedynie zbitek paru elfickich znaków, lecz gdy tylko próbowałem skupić na nich wzrok, rozmywały się. Słyszałem kiedyś o magii, lecz nigdy nie wiedziałem o niej zbyt wiele. Schowałem puginał za płaszcz i obiecałem sobie, że będę pilnował go jak oka w głowie. Odczytaniem tajemniczej wiadomości zajmę się później, teraz musiałem zapewnić spokój ciału ukochanej.

Podniosłem je i poszedłem do sypialni. Postanowiłem okryć moją miłość w delikatną, puszystą kołdrę, która przywoływała wiele wspomnień. Przypomniałem sobie jak nieraz się o nią kłóciliśmy w nocy, albo jak poplamiliśmy ją podczas pierwszej wspólnej nocy. W jednej chwili znów poczułem bezradność. Wstrzymałem oddech, jakby całkowicie o nim zapominając, lecz równie szybko zebrałem się w sobie, aby dokończyć to co zacząłem.

Gdy już owinąłem ciało elfki, wyszedłem niespiesznie na zewnątrz, nie zważając zupełnie na ulewę. Zrobiło się już ciemno, a spowijająca okolicę mgła utrudniała mi odnalezienie odpowiedniego miejsca na pochówek. Mimo tych utrudnień stosunkowo szybko odszukałem mały pagórek, który wydawał się być idealny. Delikatnie położyłem jej ciało na ziemi i poszedłem wziąć łopatkę ze schowka.

Nie zajęło długo nim zacząłem kopać. Zajęło mi to sporo czasu, lecz jak każda praca i ta dobiegła końca, choć miałem wrażenie, że trwało to wieki. Każda chwila wydawała się dłużyć w nieskończoność, a myśli o jej śmierci nie dawały mi spokoju. Próbowałem się z nimi pogodzić, ale zakrawało to o coś nieosiągalnego.

W końcu ułożyłem do grobu ukochaną, żegnając ją delikatnym pocałunkiem w czoło.

Zaraz potem wyjąłem ten dziwny sztylet i uciąłem jeden z kosmyków moich włosów znajdujących się przy twarzy. Taka była elficka tradycja chowania zmarłych. Najbliższa sercu osoba lub ktoś z rodziny zmarłej osoby miał obowiązek odciąć fragment włosów z dobrze widocznego miejsca i położyć na ustach umarłego. Wierzono bowiem, iż zapewni to zmarłemu spokój podczas podróży do Caelmeary – raju. Z tego powodu, niejednokrotnie widywano osoby, które miały postrzępione włosy na całym boku głowy. Niektórym elfom taka fryzura naprawdę pasowała.

Użyłem ziemi z kopca, który powstał po wykopaniu grobu,  aby zakopać ciało.Z ciężkim sercem patrzyłem jak ukochana mi twarz niknie pod ciemną warstwą gruntu. Nakreśliłem patykiem jej imię na ziemi mając złudną nadzieję, że przetrwa choćby jedną noc. Położyłem się obok chcąc towarzyszyć jej duchowo w podróży do zaświatów. W mojej głowie wciąż pojawiało się pytanie: czemu? Dlaczego? W jakim celu, ktoś to zrobił? Znów wezbrało mi się na łzy, lecz tym razem starałem je powstrzymać. Poczułem ogromne zmęczenie. Tak silne, jakby ktoś rzucił na mnie urok. Zamknąłem oczy nie zważając na to, że leżę na mokrej ziemi w środku ulewy. Zasnąłem, a we śnie bez przerwy słyszałem jej imię: Arhya.



Brama do RajuWhere stories live. Discover now