Rozdział II - III

71 5 3
                                    

Głębinowce nie były zbyt rozmownymi osobnikami. Podczas podróży w głąb Nienazwanego Oceanu, nie odezwały się ani słowem. Być może traktowali swojego nowego sprzymierzeńca w walce z zagrażającą im bestią, bardziej jako narzędzie, aniżeli jak sojusznika, a przynajmniej tak można było wnioskować z ich obojętnego zachowania wobec Sillke. Z czasem, dziewczynka zaczęła się zastanawiać, czy są jakkolwiek świadomi jej istnienia, bądź co bądź to ona miała uratować podwodne miasto, więc dlaczego nie odnoszono się do niej z należytym szacunkiem? Poczuła się do roli bohatera, o jakich nieraz słyszała z opowieści mamy, takich jak: – Wynghinaeir – elf, który okiełznał pradawną istotę, zwaną Niszczycielem Światów i dzięki temu udało mu się wygnać ją do Otchłani; Valyr z Kortalli – Daesleski wojownik, który sam pokonał ponad dwustu żołnierzy podczas wojny domowej; i wreszcie osobisty idol jedenastolatki – młoda Velpthka o imieniu Pomii'a. Swą sławę zawdzięcza stworzeniu elitarnej kasty Sióstr Bitwy, która to nieraz wyciągała wiele miast-państw z przeróżnych tarapatów. Gdyby nie fakt, że do organizacji przyjmowano jedynie Nieprzemienione Velpthki, mała z pewnością pragnęłaby do nich dołączyć. Nareszcie, jej oczom ukazało się dno, a co za tym idzie, przeogromne zabudowania Głębinowców. Ich miasto było prawdopodobnie dziesięć razy większe niż Jukad, a rozświetlone niezliczonymi święcącymi kryształami, wyglądało przepięknie pośród podwodnej ciemności. Gdzieniegdzie widać było zniszczone budynki, zapewne po atakach Hydry, ale nie ujmowało to uroku licznym budowlom. Miasto Miliona Świateł – bo tak nazwała je Sillke – nie posiadało murów, zresztą pod wodą nie mają one żadnego zastosowania, ani żadnej formy ochrony, nawet w postaci magicznej bariery. Nie było tu również wielkiej bańki powietrznej, jaką to nie raz wyobrażała sobie dziewczyna. Turystyka nie była mocną stroną podwodnych jaszczurów. Ich podwodna podróż została zakończona w środku miasta, na jednym z większych placów. Za pomocą magii, Głębinowce umożliwiły chodzenie po jego uliczkach. Wystarczyło zbliżyć się odpowiednio blisko wyłożonej kamieniami uliczki i grawitacja zaczynała działać. Khetan oddelegował swoich żołnierzy i zwrócił się w stronę Sillke.

- Odpocznij chwilę, drogie dziecko – dziewczynka usłyszała głos jaszczuroczłeka w głowie, który brzmiał niezwykle uspokajająco.

Komunikacja pod wodą nie była możliwa, więc porozumiewano się tu za pomocą przekazywania słów myślami, jednak aby taka rozmowa mogła się odbyć rozmówca, zazwyczaj musiał patrzeć odbiorcy prosto w oczy. Innym sposobem była możliwość zaproszenia osób do swoich myśli, przez co powstawał tak zwany kanał komunikacyjny. Ta przyjemność jednak była zarezerwowana tylko dla Jaszczuroludzi. Sillke wiedziała o tym dzięki mamie, która przed jej urodzeniem często pomagała ojcu w załatwianiu spraw handlowych.

- Musimy przygotować się do bitwy z Hydrą, więc do jutrzejszego poranka masz czas, żeby odpocząć. - Khetan wyjął z torby dwa kryształy wielkości pięści i podał je jedenastolatce – zielony zaprowadzi cię do jednej z naszych bibliotek, powinnaś znaleźć tam coś dla siebie, natomiast niebieski sprawi, że odnajdziesz drogę z powrotem do mnie. Jeśli będziesz zmęczona, przygotuję dla ciebie jakieś posłanie w koszarach, ale nie oczekuj luksusów.

Po tych słowach kapitan odszedł, nie pozwalając dziewczynce na zadanie jakiegokolwiek pytania. Jedyne, co jej zostało, to faktycznie udać się do biblioteki. Miała nadzieję dowiedzieć się czegoś o posiadaniu tajemniczej i przez wielu uważanej za złowrogą, mocy drzemiącej w niej już od urodzenia. Półdemonica przyjrzała się otrzymanemu chwilę temu szmaragdowi bez skazy. Nigdy nie miała w rękach tak drogocennego kamienia, dodatkowo był zaczarowany! Wszystko byłoby cudownie, gdyby

jeszcze ta przerośnięta jaszczurka powiedziała jej, jak aktywować urok uchowany w przedmiocie. Próbowała pocierania, całowania, chuchania, a nawet śpiewania piosenki, ale nic nie działało. Nienawidziła gdy coś się jej nie udawało, toteż długo nie wytrzymała i z wściekłością rzuciła klejnotem o chodnik. Z przerażeniem patrzyła, jak podarek rozpada się na tysiące kawałków, wyobrażając sobie reakcję dowódcy na informację o zniszczonym prezencie. Jeden z przechodniów zaśmiał się pod nosem, rozbawiony reakcją małej. Chwilę później, jej strach przerodził się w ekscytację spowodowaną nagłym błyskiem wszystkich części zielonego kamienia, które znikły od razu po błyśnięciu. Sillke mrugnęła parę razy pod rząd, jakby pozbawiała się czegoś co wpadło jej do oka, mimo że nic takiego się nie stało i nagle pojęła, którędy musi iść aby dostać się do najbliższego księgozbioru Głębinowców. W trakcie swojej przechadzki uważnie przyjrzała się ich architekturze. Fascynowało ją wszystko co nowe i dotąd nieznane, więc z ogromną przyjemnością oglądała pozornie proste konstrukcje, które swą wyjątkowość zawdzięczały licznym kolumnom, fasadom, gzymsom i nieprzerwanym szczegółowym ozdobom ścian z piaskowca, w postaci wyrytych rysunków, przedstawiających inscenizacje sytuacji codziennych, jak rozmowy, pojedynki czy wszego rodzaju zabawy, lub kwiaty i przedmioty użytku codziennego.

Brama do RajuWhere stories live. Discover now