Rozdział I - XI

206 8 2
                                    

Z każdym kolejnym dniem w gildii uczyłem się nowych zaklęć, technik walki mieczem oraz sztyletami do rzucania. Zajęcia trwały całymi dniami, a Gerard nie pozwalał nam marnować czasu. Jakby tego było mało, miałem przeczucie, że mistrz się na mnie uwziął, ponieważ większość nowych ćwiczeń musiałem wykonywać jako pierwszy. Po każdym treningu byłem zmęczony, a łóżko było jedyną rzeczą, o której marzyłem.

Dziś będzie mój pierwszy pojedynek. Gerard wybrał na mojego przeciwnika łysego, zadającego głupie pytania mężczyznę o imieniu Pedro. Mimo niskiego ilorazu inteligencji, którym często się popisywał, był godnym przeciwnikiem. Praktyki uczył się szybciej ode mnie, do tego mniej się męcząc.

Stałem właśnie naprzeciw niego, rozmyślając nad taktyką, jaką powinienem zastosować.

Nasze ciała zostały osłonięte magiczną tarczą. Ten, który jako pierwszy zniszczy ochronę oponenta, wygrywa.

Pozwolono korzystać nam z każdej dostępnej sztuczki, jaką znamy.

„Najbardziej liczy się skuteczność", te słowa wiele razy powtarzał nasz mentor.

Gerard wydał rozkaz rozpoczęcia walki. Moje serce biło szybciej, niż przy bitwie z Nethenami, pewnie dlatego, że wszyscy adepci z grup, przyglądali się i oceniali nasze ruchy.

Pedro zaatakował jako pierwszy, ciskając we mnie kamieniem podniesionym za pomocą mistrzowsko opanowanej telekinezy. Magicznie przyśpieszając swoje ruchy, ominąłem pocisk, ale w moim kierunku już leciał następny. Postawiłem na defensywę. W mgnieniu oka, wyczarowałem przed sobą pole ochronne i każdy kolejny kamyk odbijał się, dzięki mojemu zaklęciu. Gdy czar znacząco osłabł, strzeliłem w łysola promieniem czystej energii. Oberwał, a jego tarcza straciła na sile. Kolejnym moim ruchem był rzut sztyletem, jednak tym razem nie trafiłem. Przeciwnik przeteleportował się za moje plecy i wyciągnął krótki miecz. Zaklęcie teleportacji to ogromna przewaga, a ja jeszcze go nie opanowałem. Na szczęście, zorientowałem się w porę i odskoczyłem, obracając się przodem do Pedra. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, dostałem magicznym pociskiem prosto w twarz i upadłem na ziemię. Nie zwlekając, podniosłem się błyskawicznie, ale nie zdołałem uciec przed ostrzem miecza, które trafiło mnie w brzuch. Gdyby to nie był trening, to już bym nie żył. Widać było, że moja tarcza zaraz się rozpadnie. Zdołałem wyciągnąć broń i zablokować kolejny cios. Zebrałem energię i odepchnąłem partnera do tyłu, prawie zwalając go z nóg. Wykorzystując chwilę jego oszołomienia, szybko podskoczyłem w jego kierunku i zadałem cięcie mieczem. Pedro skorzystał z tej samej sztuczki co ja, przez co też zostałem odepchnięty. Niestety nie ustałem na nogach i znów się przewróciłem.

Adept już miał zadać ostateczny cios, ale w ostatniej chwili użyłem Wybuchu i raniąc zarówno siebie jak i przeciwnika magiczną energią, doprowadziłem do remisu. Oboje leżeliśmy, próbując złapać dech po wyczerpującej walce. Nagle rozległ się oklask Gerarda, brzmiący nieco dziwnie w ciszy po pojedynku. Inni tylko stali i przyglądali się nam.

- Nie było tak źle, ale wciąż nic nie umiecie. Przynajmniej zabawnie się na was patrzyło. Wstawać, następni będą Dzur'Kog i Krrtk.

Wycieńczeni, wstaliśmy powoli i dołączyliśmy do reszty grupy. Pedro spojrzał na mnie wrogo. Chyba nie spodobał mu się wynik walki.

Olbrzym i jaszczur stanęli naprzeciw siebie, mierząc się wzajemnie wzrokiem. Sylfid był strasznie niespokojny, ruchliwy, natomiast Dzur wręcz przeciwnie. Jak na przedstawiciela swojej rasy był podejrzanie opanowany.

Walka była z góry przesądzona. Ragnos był jednym z najlepszych uczniów w naszej grupie, jeśli nie w całej akademii.

Chwilę później, Sylfid zaszarżował na oponenta włócznią, nie myśląc zbytnio i odsłaniając się. Dzur'Kog, odsunął się w bok, a jaszczur spudłował, tym samym wystawiając się na atak. Jego bariera zamigotała, gdy trafiła go wiązka magicznej energii. Moc zaklęcia sprawiła, że przekoziołkował na drugi koniec sali. Wszyscy ze zdumieniem spojrzeli się na golema. Mimo, tego Krrtk podniósł się i ponowił atak. Tym razem zrobił to ostrożniej i prawie trafił przeciwnika, lecz tamten zdążył odskoczyć do tyłu. Olbrzym wykonał kontratak, celując bronią w głowę oponenta, lecz był jego ruchy były zbyt powolne. Jaszczur błyskawicznie zablokował cios, po czym spróbował odrzucić przeciwnika do tyłu za pomocą magii. Nie powiodło mu się. Siła czaru była zbyt słaba żeby zwalić z nóg Ragnosa, który tylko wykorzystał okazję i używając całej siły kopnął Sylfida, tym samym kończąc sparing.

Brama do RajuWhere stories live. Discover now