1

309 24 4
                                    

Gotowi na nową historię??

Poznajcie Sandrę;)

______

Nienawidziłam stać w korku i tracić niepotrzebnie czasu. A wystarczyło bym wyszła z pracy dwie minuty później niż zwykle i proszę. Na każdej sygnalizacji świetlnej, do której dojeżdżałam zapalało się czerwone światło. Niby małe miasteczko, ale również miało swoje godziny szczytów.

Jutro skończę trzydzieści lat. Z tej okazji moja mama zorganizowała małą, rodzinną imprezkę, a wieczorem miałam w planach wyjście z moimi dziewczynami na miasto. W ten weekend pragnęłam choć na chwilę zapomnieć o zrzędliwej szefowej i nie wyrobionych planach. Nawet z tej okazji wyłączyłam telefon służbowy. Tak, moja wredna szefowa potrafiła zadzwonić w sobotni wieczór i zapytać o raport lub jakąś pierdołę, która nie miała żadnego znaczenia, bo mogłam ją zrobić w poniedziałek. Ale nie, ona potrafiła uprzykrzyć człowiekowi dzień. Pocieszał mnie tylko fakt, że nie tylko ja jej czymś podpadłam. Każda kobieta pracująca w zespole była jej wrogiem numer jeden. Za to Konrada i Dawida wielbiła, nawet gdy nie wypełniali do końca swoich obowiązków.

Po kilku minutach dojechałam pod blok. Zaparkowałam i udałam się do mieszkania. Przekręciłam klucz w zamku i zrzuciłam z nóg wysokie szpilki. Odetchnęłam z ulgą. Praca w korporacji wysysała ze mnie energię. Położyłam torebkę na komodę, stojącą w małym korytarzyku i od razu poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Czerwiec w tym roku rozpoczął się wysokimi temperaturami. Czym bardzo się cieszyłam, ponieważ za tydzień czekał mnie upragniony, dwutygodniowy urlop, który szefowa przekładała mi już dwa razy. Ale tym razem się już jej nie dam. Tym bardziej że to zaległy z zeszłego roku. Wredna małpa wychodzi z założenia, że skoro nie mam dzieci, nie potrzebuje tyle dni wolnego. Ta praca zaczęła mnie mocno przygniatać. Już dwa razy zaniosłam do kadr swoje zwolnienie, ale nigdy nie wzięto go na poważnie i dawano mi podwyżkę. Z czego oczywiście się cieszyłam. Lecz nie samą pracą człowiek żyję, pomijając moją jędzowatą szefową.

Rozebrałam się i weszłam pod deszczownicę. Letnia woda otuliła moje rozgrzane ciało, aż wyskoczyła mi gęsia skórka. Wyszłam po chwili otulona ręcznikiem. Wyciągnęłam z lodówki wczorajszą zupę i postawiłam na kuchenkę. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Podeszłam do komody i wygrzebałam go z torebki. Zerkając na ekran, nie za bardzo miałam ochotę odebrać połączenie. Choć z drugiej strony, gdybym tego nie zrobiła, za kilka minut zjawiłby się osobiście. Westchnęłam głęboko i odebrałam.

— Coś się stało? — zapytałam beznamiętnie.

— Cześć kociaku — przywitał się czule. — Mam dla ciebie niespodziankę i będę po ciebie o dwudziestej. Rozłączam się, zanim znów usłyszę jakąś wymówkę. Pa — poinformował. — Spakuj bikini — dodał i się rozłączył.

— Twoje niedoczekania — parsknęłam i odłożyłam telefon na stół.

Mój były uważał, że wypowiedziane przeze mnie słowo „nie" oznaczało „tak". Nie znosił sprzeciwów. Dlatego dwa miesiące temu zakończyłam ten dziwny, trzyletni związek. Myślał, że drogie prezenty, kolacje w ekskluzywnych restauracjach, nowe samochody z salonu i wspaniały, nowoczesny dom sprawią, że będziemy żyli długo i szczęśliwie. Niestety, wybrał nieodpowiednią kobietę. Przyznaję, że na samym początku było to nawet w jakimś stopniu uroczę. Rozpieszczał mnie na każdym kroku, ale z biegiem czasu brakowało mi najważniejszego – uczucia. Chciał nawet bym zrezygnowała z pracy, lecz nie zgodziłam się. Pragnęłam być niezależną. Co nie za bardzo mu się podobało i często przez to się kłóciliśmy. Na przykład wtedy, gdy wracał do domu z pracy myślał, że będę tylko jego na wyłączność a zastawał puste wnętrza. Gdy się rozstaliśmy wydawało mi się, że uszanował moją decyzję, lecz niestety się grubo myliłam. Tydzień trwała moja radość bycia singielką. Przyszedł z wielkim bukietem róż i błagał o drugą szansę. Nie zgodziłam się, a on do tej pory nie dawał za wygraną. Najgorsze było to, że mieszkaliśmy w tym samym mieście i często jakimś dziwnym trafem na siebie wpadaliśmy. Ja unikałam go jak ognia, a on jak wrzód uganiał się za mną. Jedynie wyprowadzka dała by mi jakieś ukojenie, lecz nie brałam jej póki co pod uwagę.

Stanęłam przed kuchenką i zaczęłam odgrzewać zupę. Musiałam szybko zjeść i ewakuować się z mieszkania przed przybyciem eks.

*

Dwie godziny później leżałam na leżaku w ogrodzie mojej kuzynki. Jak dobrze mieć rodzinę w zasięgu ręki. Wsiadasz w samochód i po kilku minutach możesz w pełni relaksować się po pracy. Oczywiście kiedy był na to czas.

Judyta, bo tak miała na imię moja kuzynka, była ode mnie starsza o rok. Chodziłyśmy do tego samego liceum o profilu ekonomicznym, z tymże ona o do klasy wyżej. To szczupła blondynka o nieco obfitym biuście. Co prawda byłyśmy rodziną, ale dla mnie stała się najlepszą przyjaciółką. Wiedziałyśmy o sobie wszystko, czasami rozumiejąc się bez słów.

— Musisz coś z tym zrobić — stwierdziła Judyta, podając mi szklankę zimnej lemoniady.

— Mam mu grozić policją? — spytałam, odbierając od niej szkło. — Przecież mnie wyśmieje — parsknęłam. — Zna tu wszystkich na komendzie.

— Ale chyba nie zamierzasz wiecznie się przed nim ukrywać. A jak pewnego dnia nie zadzwoni, a zjawi się pod twoimi drzwiami?

— Do tej pory mnie informował — wymamrotałam zamyślona, upijając odrobinę wody. — Raz zjawił się tylko u moich rodziców, ale pod bramą. Nie miał odwagi wejść na posesję — oznajmiłam, przypominając sobie jak zaskoczona rodzicielka zadzwoniła do mnie, by o tym poinformować. Ja w tym czasie byłam z Judytą na babskim wyjeździe. Musiałam nieco odreagować nasze rozstanie i po prostu zmienić otoczenie.

— A jak nie poinformuje? — Jej głos wyrwał mnie z rozmyślań. Spojrzałam w jej kierunku i ujrzałam wlepione we mnie jasne tęczówki. — Mi się on od początku nie podobał. Oczywiście pod względem charakteru, nie wyglądu — poprawiła się szybko. Fakt, Nikodem był niesamowicie przystojny. Lecz co bym miała z tego na starość, jak nie wytrzymałabym z nim nawet pół dnia pod jednym dachem.

— Niestety nie udało mi się go zmienić. Ani uwolnić — dodałam, wzdychając. Odłożyłam szklankę na stolik, który znajdował się tuż przy leżaku.

— A może wyjedziesz stąd? — zaproponowała nagle, przeczesując dłonią włosy. — Kamila siostra ma do wynajęcia kawalerkę w centrum Warszawy. Musiałabyś się tylko z pracą przenieść. I tak macie tam siedzibę główną, więc chyba nie byłoby problemu. — Zamoczyła usta w lemoniadzie, wpatrując się we mnie wyczekująco.

— Dzięki Judytko. To miłe, że szukasz rozwiązania, ale ja nie do końca jestem przekonana, czy to by wypaliło. Może na początku tak, a później jakby już zlokalizował moje nowe miejsce zamieszkania, przeniósłby się do stolicy. Znam go. Nie odpuści tak łatwo. Musiałabym wyprowadzić się za granicę. A przecież nikogo nigdzie nie mamy. Nie porzucę was wszystkich, tylko dlatego, że jakiś kretyn ubzdurał sobie, że będę jego do końca życia — powiedziałam oburzona.

— Masz rację. — Westchnęła, posyłając mi pełne troskliwości spojrzenie. — Ucieczka nie rozwiąże problemu — przyznała zasmucona.

— Chyba będę musiała jeszcze raz z nim porozmawiać.

— Myślisz, że coś do niego dotrze?

— Nie mam pojęcia — odparłam zrezygnowana i sięgnęłam po szklankę, by zanurzyć usta w orzeźwiającym napoju.

— A zmieniając temat. — Zwróciła się po chwili ciszy. — Jesteś gotowa na jutrzejsze szaleństwo? — spytała podekscytowana, zacierając rączki.

— Nawet nie wiesz jak bardzo — rzuciłam, uśmiechając radośnie.

— Noc będzie nasza — oznajmiła Judyta i stuknęła swoją szklanką o moją.

O tak, jutro zamierzałam totalnie wyluzować. 

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now