20

93 17 3
                                    

— Konrad? — Zrobiłam wielkie oczy. Wystraszył mnie. W pierwszej chwili myślałam, że to mój były partner. Byli podobnej postury, a w tym świetle nie dostrzegłam twarzy. — Co ty tutaj robisz? — zapytałam kompletnie zaskoczona jego obecnością. Dookoła znajdowało się tyle winnic, a on właśnie wybrał tą. To niemożliwe.

— A wyobraź sobie, że moja żona z córką poleciały na wakacje same, z resztą wiesz jak jest u nas w pracy — westchnął głośno — i utknęły gdzieś tu w pobliżu. Ah! — Machnął ręką. — Dużo by tłumaczyć. A co ty tu robisz?

— Jestem na urlopie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

— Jaki ten świat jest mały. Na miejscu nie możemy na siebie wpaść, a tu proszę. Pomogę ci — zaproponował, gdy schyliłam się, by pozbierać szkło.

Zebraliśmy większe kawałki, a resztę pozamiatałam i wrzyciłam je do kosza.

— Ale chyba coś chciałeś, zanim się odwróciłam...

— A, no tak. Chciałem zapytać, czy dostanę jeszcze odrobinę wody. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się awarii samochodu i nie kupiłem nic po drodze.

— Już ci daję. — Wyjęłam z szafki małą szklaną butelkę. — I jak teraz pojedziesz po swoje dziewczyny?

— Nie mam bladego pojęcia. — Oparł głowę o ścianę. — Za kilka godzin przyjedzie laweta po samochód. Czekam jeszcze na telefon od brata, czy dałby radę przyjechać.

— Pomogę ci — wypaliłam nagle, zaskakując jego jak i siebie.

— Nie — kręcił głową. — Masz urlop ... Nie śmiałbym ci tego zrobić.

— Za dwa dni miałam i tak wracać do domu. Napisz żonie, że jutro przyjedziemy po nich. — Wręczyłam mu butelkę. — A teraz chodźmy odpocząć. Jutro czeka nas eiele godzin w trasie.

W korytarzy raz jeszcze przekonywał mnie bym nie rezygnowała z wypoczynku. W końcu ustąpił i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Po przekroczeniu progu sypialni od razu wyjęłam z szafy walizkę i spakowałam wszystkie swoje rzeczy, po czym usiadłam na łóżku, opierając się plecami o wezgłowie. Z kartką i długopisem w ręku, postanowiłam napisać krótki list i pozostawić go w biurze Luciano. Nie chciałam wyjeżdżać bez pożegnania. Choć i tak nie byłoby nam to dane zrobić.

Złożyłam kartkę na pół i odłożyłam na szafkę nocną pół godziny później. Ciężko byloby mi dobrać odpowiednie słowa. Zwłaszcza o tak późnej godzinie. Zgasiłam lampkę i ułożyłam się wygodnie do snu nakrywając kołdrą.

*

Rano wstałam skoro świt i poszłam przejść się po winnicy. Chciałam na patrzeć się tym urokliwym miejscem.
Dochodziła szósta, a na dworze już było ciepło. Zapowiadał sie kolejny ciepły dzień. Kroczyłam pomiędzy winoroślami, delektując się ciszą i zapachem. W ręku trzymałam kartkę, na której wczorajszego wieczoru udało mi się napisać kilka słów. Nie było to pożegnanie, bo nie rozstawałam się z tym miejscem na zawsze. Chciałam tylko, by nadzieja na lepsze jutro pozostała w nas obojgu.

Ciao Luciano,

Skoro to czytasz zapewne jestem już kilometry stad. Nie wiem dlaczego do tej pory nie wymieniliśmy się numerami telefonu. Najwyraźniej nie było nam to potrzebne. Opuszczam to miejsce, które wiele dla mnie znaczy i nie mam na myśli tylko mojej babci. Te kilka dni przebytych z Wami sprawiło, że poczułam się tu jak u siebie. Dziękuję Ci za każdy wspólnie spędzony czas, za dobre słowo i wsparcie. Wiem, że prowadzenie winnicy jest trudne, ale nie mam zamiaru się poddać. Chcę byśmy razem sprawili, by to miejsce stało się jeszcze bardziej wyjątkowe.

Nie żegnam się... Wrócę, gdy poukładam wszystkie sprawy. Nie chciałabym obudzić się pewnego dnia i ujrzeć nieproszoną przeszłość, która zrujnowała by mój wewnętrzny spokój.

Arrivederci

Sandra

Westchnęłam głośno. Udałam się do budynku i pozostawiłam list na klawiaturze. Miałam nadzieję, że po powrocie Luciano ją znajdzie i przeczyta.

Po śniadaniu pożegnałam się z Gretą, która uroniła kilka łez. Nie przypuszczałam, że aż tak się zżyjemy. Mi samej napływały łzy do oczu, lecz starałam się je opanować.

Konrad pomógł mi z bagażem i wpisując w nawigację miejsce, w którym przebywała jego rodzina ruszyliśmy spod winnicy.

— Nawet nie wiesz jak mi głupio — powiedział po chwili ciszy Konrad. Zerknęłam na niego zaskoczona wyznaniem. — W pracy nie zawsze się dogadujemy, a pomimo tego mi pomagasz — wyznał.

— Daj spokój. To nic takiego, tym bardziej, że jestem na miejscu. A jak w ogóle doszło do tego, że one tam zostały?

— Moja córka coś chyba zjadła i zatruła się, przez co nie mogły wrócić samolotem w środę. Wczoraj zadzwoniła Anita i powiedziała, że nie widzi poprawy i lepiej byłoby wracać samochodem. Wiesz, częściej można zrobić postój.

— Rozumiem. Oby tylko twojej córce nic poważnego nie było. Z tego co mówisz czeka nas długa droga powrotna.

— Wynagrodzę ci to jakoś, obiecuję — mruknął.

— Może kiedyś też będę w takiej potrzebie..., kto wie. Napisz dziewczyną, że będziemy za około dwie godziny — oznajmiłam i skupiłam się na drodze i widokach, które zapierały dech w piersi. Toskania była piękna.

Do Montalcino dotarliśmy jeszcze przed południem. Miasteczko, w którym zatrzymała się żona i córka Konrada było przepiękne. Nie mogłam oderwać wzroku z otaczającej nas architektury.  Mężczyzna dopakował ich bagaże i korzystając zdobrego samopoczucia dziewczynki wyruszyliśmy w długą podróż do domu. 

Po siedemnastu godzinach w samochodzie, nie wiedziałam w jaki sposób pokonałam ostanie kilometry do swojego mieszkania. Nie wyciągając walizki z bagażnika żółwim tempem udałam się do domu. Oczy same mi się zamykały. Uparłam się, że dam radę przejechać sama całą drogę. Nie miałam nawet siły by wskoczyć pod prysznic. Ściągnęłam buty, umyłam ręce i od razu pomaszerowałam do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Zbudził mnie dźwięk wiercenia. Myślałam, że uduszę sąsiada. Zakryłam głowę poduszką, lecz i tak nic to nie dało. Wkurzona podniosłam się i poczłapałam do kuchni. Dostrzegając, która była godzina opadłam ociężale na krzesło w jadalni.

— Serio? — jęknęłam.

Dopiero było południe. Czułam się jakby coś mnie poturbowało. Wzięłam prysznic, ubrałam się i postanowiłam opuścić mieszkanie. I tak nie zasnęłabym w takich warunkach.

Pojechałam na zakupy, a później do rodziców, by opowiedzieć im o tych kilku dniach spędzonych na winnicy babci.

____
Zaskoczeni, że to jednak nie EX?
Ale spokojnie... będzie i on...jeszcze swoje 5 min będzie miał

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now