7

129 24 1
                                    

Dopiero co zakończyłam rozmowę z kuzynką, opowiadając jej o willi i spotkaniu z mężczyzną, na którego wpadłam. W mojej głowie kotłowało się tyle myśli, że przewracałam się z boku na bok, szukając wygodnej pozycji aby zasnąć. W willi zrobiło się cicho dopiero przed dwudziestą trzecią. Goście, którzy tu wypoczywali jeszcze kilka minut temu śpiewali jakieś piosenki w swoim ojczystym języku. Ktoś próbował ich uciszyć, lecz nie przyniosło to efektów. Zapaliłam więc lampkę stojącą na szafce nocnej. Podniosłam się, wsunęłam na nogi kapcie i narzucając na siebie jedwabny szlafrok wyszłam z sypialni. Zeszłam po cichu do kuchni z zamiarem znalezienia wody. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie przyłapie. Zapomniałam wcześniej zapytać o to Gretę. Na szczęście nie musiałam przeszukiwać szafek, by ją odnaleźć, ponieważ stała cała szklana butelka na stole w jadalni. Odnalazłam w szafce szklankę i nalałam do pełna. Od razu ją wypiłam. Napełniłam raz jeszcze i wyłączając światło udałam się w kierunku pokoju.

Położyłam się do łóżka i po kilku minutach wiercenia się zasnęłam.

Obudziłam się, gdy promienie słońca przedzierały się przez okno i raziło mnie w oczu. Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam na telefon leżący na szafce nocnej. Dochodziła dziewiąta. Opadłam z powrotem głową na poduszkę. Włączyłam dane komórkowe i od razu kliknęłam na napływające wiadomości z aplikacji Whatsapp. Judyta zasypała mnie masą pytań. Wstałam z łóżka, podeszłam do okna i zrobiłam jej zdjęcie widoku. Streściłam wczorajszy dzień, po czym wysłałam wiadomość. Stojąc przy walizce sięgnęłam po bieliznę, szorty i bluzę. Udałam się do łazienki i nieco ogarnęłam. Nie chciałam wystraszyć domowników swoim wyglądem, ani odstraszyć gości.

Splatając włosy w niedbałego koka opuściłam pokój. Zeszłam na parter i przypominając sobie drogę do kuchni udałam się w jej kierunku.

Buongiorno — przywitałam się ze wszystkimi zgromadzonymi ludźmi w pomieszczeniu.

— Dzień dobry słoneczko. Jak minęła ci noc? — zapytała radosnym tonem Greta, kładąc na stół kosz z pieczywem.

— A dziękuję, dobrze — odparłam, posyłając jej delikatny uśmiech.

— W takim bądź razie zapraszam do stołu. Po śniadaniu oprowadzę cię po posiadłości.

Zrobiłam tak jak mnie poprosiła. Usiadłam i zaczęłam jeść, obserwując gości, którzy chwalili wystawione na półmisku szynki oraz owoce. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Biła od nich tak niesamowita energia, że poczułam się jakbym siedziała przy wielkim stole z rodziną podczas świąt. Może tak właśnie wyglądają wspólne posiłki w tym obiekcie. Wydawało się jakby wszyscy doskonale się znali, a przecież przyjechali tu tylko odpocząć.

Pół godziny później Greta niczym przewodnik prowadziła mnie krętymi korytarzami do różnych pomieszczeń. Na początek pokazała mi kilka sypialń przeznaczonych dla gości.

— Muszę przyznać, że każdy pokój ma swój charakter — rzekłam, gdy Greta zamykała drzwi jednego z nich.

— To prawda. Każdy urządzany został w innym stylu, ale tak aby zachować klimat tego miejsca. Stąd na przykład w tym pokoju mamy obraz winnicy namalowany przez regionalnego artystę. — Zrobiłam wielkie oczy. Byłam pełna podziwu. Obraz prezentował się przepięknie. — Amelia lubiła wspierać lokalnych artystów. Wiele figur i rzeźb z budynku pochodzą właśnie od nich — poinformowała. Nie sądziłam, że babcia miała tak bogatą duszę. Choć i moje prace plastyczne nie raz chwaliła, kiedy byłam mała. Zadumałam się, co nie uszło uwadze Grety. — Mamy również pokój dla niegrzecznych gości... — Tym zdaniem skupiła moją uwagę na sobie. Zmarszczyłam brwi, a ona zaśmiała się. — Znajduje się w wschodnim skrzydle — poinformowała.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now