14

104 21 0
                                    

Po długim orzeźwiającym prysznicu stanęłam przed walizką i zaczęłam wyciągać z niej ubrania i układać w komodzie. Bez względu na to jak potoczy się dzisiejsza rozmowa podczas kolacji, miałam zamiar pozostać tu do końca swojego urlopu. Chyba że okoliczności nie będą mi sprzyjać. Wtedy wrzucę rzeczy do samochodu i po prostu odjadę.

Nie zabrałam ze sobą wieczorowej sukienki. Nie sądziłam, że będzie mi potrzebna. Zrzuciłam z ciała ręcznik i założyłam bieliznę, a na nią czerwoną sukienkę na ramiączkach. Na nogi wsunęłam srebrne sandałki na szpilce, które wrzuciłam do walizki w ostatniej chwili. Jak widać się przydały.

Udałam się do łazienki i na szybko pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta ozdobiłam delikatnie różową szminką. Choć idealnie pasowałaby do tej stylizacji czerwona, lecz nie wyglądałabym w niej atrakcyjnie. Nie lubiłam rzucać się w oczy. Wolałam być nieco niewidzialna. Wystarczyło, że sukienka miała krzykliwy kolor. Użyłam ulubionych perfum. Odetchnęłam pełną piersią i chwytając torebkę opuściłam sypialnie.

Zeszłam na parter i wolnym krokiem pomaszerowałam do głównego wyjścia. Otworzyłam drzwi i w twarz buchnęło mi ciepłe powietrze. Stanęłam w progu, dostrzegając w oddali zmierzającego w moją stronę Tommaso z ogromnym bukietem kwiatów.

— Udanej randki — Usłyszałam za sobą niemiły ton głosu Luciano. Odwróciłam się dyskretnie.

— To nie randka...— zaprzeczyłam. — Spotkanie biznesowe.

— Nie wiedziałem, że na spotkania biznesowe wręcza się kwiaty swoim klientom — prychnął. — Pięknie wyglądasz, baw się dobrze — skomplementował i zniknął wchodząc do kuchni. Spuściłam wzrok na swoje ciało, a potem przeniosłam go na mężczyznę stojącego tuż obok mnie.

— Wyglądasz olśniewająco — oznajmił Tommaso. — Proszę — Wręczył mi bukiet czerwonych kwiatów. Były piękne i pachniały obłędnie.

— Dziękuję, nie trzeba było się trudzić — mruknęłam, odbierając je od niego.

— Taka kobieta jak ty zasługuje na wszystko co najlepsze — powiedział uwodzicielsko. Dobrze znałam ten tom, te maślane oczy, gesty na które czeka każda kobieta, już nie robiły na mnie wrażenia. Już nie.

— To miłe. — Uśmiechnęłam się sztucznie. Odłożyłam kwiaty na stolik, który stał w holu i ruszyłam w stronę zaparkowanego samochodu, poruszając się kokieteryjnie. Tak naprawdę kolacja była tylko nieczystym zagraniem z mojej strony. Chciałam z niewyjaśnionych mi powodów sprawić, by Luciano był nieco zazdrosny.

Godzinę później siedzieliśmy w przepięknej restauracji w samym centrum Florencji. Tommaso pozwolił sobie zamówić dla nas wcześniej posiłki, czym mnie nieco zaskoczył. Nie lubiłam jak ktoś mi coś narzucał. Zamówił również wino, lecz kompletnie nie pasowało moim kubkom smakowym. Wino od babci było aromatyczne, a to kwaśne i jakby pędzone na spirytusie.

— Wydajesz się być spięta — stwierdził po chwili ciszy, jaka na moment między nami zagościła.

— Tylko ci się wydaje. Podziwiam wnętrze restauracji — odparłam, zmieniając nieco temat.

— Fakt, jest gustowne. Lubię tu wracać.

— Stały klient?

— Można tak powiedzieć — odpowiedział tajemniczo, gapiąc się na mnie bez jakichkolwiek wyrzutów.

Nagle stanął przy naszym stoliku kelner i położył przed nami talerze. Po czym życząc smacznego odszedł.

— Pięknie pachnie — stwierdziłam, widząc grillowaną rybę.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now