4

117 21 1
                                    

Szłam pewnym krokiem, stukając szpilkami o chodnik. Na dworze nadal było gorąco. Weszłam pod arkady, poczułam lekki chłód. Wokół kręciło się sporo ludzi. Jedni stali i rozmawiali, inni szli prawie ramię w ramię ze mną. Nagle ktoś złapał mnie za dłoń i obrócił w swoją stronę. Wzdrygnęłam się. Wzięłam zamach i już miałam uderzyć nieznajomego, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie chciałam go już więcej spotkać, lecz jak widać nie dawał za wygraną.

— Znowu ty! — fuknęłam, przewracając teatralnie oczami.

— Pięknie wyglądasz. Choć ta sukienka jest zbyt krótka — wtrącił. Jego uwagi nie miały już dla mnie żadnego znaczenia.

— To nie twoja sprawa. Nic ci do tego. — Próbowałam wyszarpać rękę, ale trzymał ją tak mocno, że nie mogłam zrobić żadnego ruchu.

— Już ci mówiłem, że tak łatwo mnie się nie pozbędziesz. Jak skończysz tą swoją szopkę z tymi ludźmi...

— To są moi przyjaciele! — wyznałam poważnym tonem. — I nie będziesz mi dyktował co mam robić, a czego nie. Już nie! — wysyczałam. — Skończyło się. Nie będę twoją księżniczką zamkniętą w złotej wierzy. Powiem to ostatni raz. To K-O-N-I-E-C! — przeliterowałam ostatnie słowo i wyszarpując się w końcu odwróciłam się i szybkim krokiem weszłam do restauracji. Czułam na sobie jego wzrok dopóki nie zamknęłam za sobą drzwi.

Stanęłam tuż przy wejściu i rozejrzałam się po wnętrzu. Od razu dostrzegłam, zmierzającą w moim kierunku uśmiechniętą Judytę.

— I jest nasza solenizantka. Chodź, czekamy na ciebie — powiedziała, przytulając mnie delikatnie do siebie.

— Byłabym szybciej, gdyby nie zatrzymał mnie pewien palant — mruknęłam niezadowolona.

— Nie mów, że on tu jest? — Przebiegła spojrzeniem po klientach restauracji.

— Nie tu. Przed lokalem mnie dorwał.

— Nie daje za wygraną — stwierdziła. Ruszyłyśmy przed siebie, omijając stoliki.

— Chyba miałaś racje. Powinnam wyjechać i odciąć się od niego.

— Cieszę się, że mój pomysł ci się spodobał. Mam dać znać...

— Nie — przerwałam jej. Zerknęła na mnie zaskoczona. — Mam inny plan, ale opowiem ci jutro. Dziś mam ochotę się zabawić.

— Ok, ale jutro opowiesz mi wszystko ze szczegółami. — Machnęła mi przed oczami palcem wskazującym, posyłając piorunujące spojrzenie. — A teraz ...— Weszłyśmy do ciemnego pomieszczenia.

— Niespodzianka! — krzyknęli wszyscy, gdy Judyta zaświeciła światło.

Rozejrzałam się dookoła i zabrakło mi słów. Stałam z nieco rozchylonymi ustami. Tego kompletnie się nie spodziewałam. Byli tu wszyscy moi najbliżsi znajomi. Oprócz tych osób, które uczestniczyły w imprezie rodzinnej przyszły również osoby z mojej pracy, a nawet sąsiadka z bloku, w którym mieszkałam. Każdy na głowie miał złote czapeczki. Nagle ktoś wystrzelił konfetti, a do pomieszczenia weszła kelnerka z ogromnym tortem ozdobionym żywymi kwiatami.

Ten wieczór zapowiadał się wyśmienicie.

***

Jeżeli jeszcze ktoś mi powie: baw się baw, trzydziestkę obchodzi się raz w życiu, to obiecuję, że mu przyłożę. Przewróciłam się na bok i otworzyłam ociężałe powieki. Chciało mi się okropnie pić. Na szczęście nie bolała mnie głowa. Troszeczkę oszukiwałam i byłam jedyna osobą w miarę trzeźwą, która wszystkich bezpiecznie odtransportowałam do domów. A przynajmniej zamówiłam taksówki z nadzieją, że każdy dotarł do siebie.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now