3

122 19 0
                                    

Siedziałam, a grochy spływały po moich policzkach i spadały wprost na kartkę, mocząc atrament. Babcia zawsze pisała piórem, przez co literki nieco się rozmazały. Nie mogłam nad nimi zapanować. Wzięłam kilka głębszych wdechów i otarłam oczy w chusteczkę. Kontynuowałam dalsze czytanie.

...

Pamiętasz, jak opowiadałam Ci o zielonych pagórkach, porośniętych winoroślą?

— Oczywiście. Kazałaś mi zamknąć oczy i wyobrazić sobie malownicze wzgórza u szczytu, których stała mała, kamienna chatka — odpowiedziałam sama sobie.

A do tego zapach jodeł, kasztanowców i cyprysów. Wschody i zachody, zapierające dech w piersi. Wszystko to od dziś należy tylko do Ciebie.

— Co? — Wytrzeszczyłam oczy i przeczytałam raz jeszcze ostanie zdanie. O czym ona tu pisała?

Sandruś dziś powierzam Ci moją oazę, w której spędziłam najcudowniejsze lata mojego życia. Chciałabym byś również odnalazła tam swój dom lub chociaż spróbowała.

Wiem, że jesteś zaskoczona i pomalutku dochodzi do Ciebie fakt, że ukrywałam przez cały czas to cudowne miejsce. Domyślam się co chcesz mi teraz powiedzieć: Staruszka zwariowała.

Może i tak jest, ale czy w tej chwili ma to znaczenie? Nie.

Ale wracając do sedna, bo jak sama wiesz potrafię ględzić i ględzić bez końca. Na miejscu będzie czekała na Ciebie Greta wraz z mężem Stefano. O nic się nie martw. Wszystkiego dopilnowałam. To przemili ludzie myślę, że od razu złapiecie ze sobą dobry kontakt. W teczce jest akt notarialny i dalsze wskazówki. Nie dziękuj. Dopilnuj, aby to miejsce nadal istniało i tętniło życiem. Wierzę, że podejmiesz właściwą decyzję.

Pamiętaj jestem zawsze przy Tobie, gdziekolwiek będziesz.

Babcia Amelia.

Otarłam łzy mokrą już chusteczką i spojrzałam do teczki. Moją uwagę przykuł adres zamieszczony na małej karteczce Greve in Chianti. Zmrużyłam oczy. Żałowałam, że nie miałam przy sobie telefonu, bo od razu wygooglowałabym tą miejscowość. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Wypuszczając powietrze odłożyłam dokumenty na szafkę i wyszłam z sypialni, próbując unormować oddech. Udałam się do łazienki na piętrzę i w miarę możliwości doprowadziłam się do porządku. Po kilku minutach zeszłam na dół i odnalazłam rodziców w kuchni. Mama od razu przytuliła mnie mocno do swojego ciała, widząc w jakiej byłam kondycji emocjonalnej. Nie chciałam już płakać, więc walczyłam z myślami, by tylko nie uronić łzy.

— Mogliście mi powiedzieć...— wyrzuciłam z siebie, odrywając się od rodzicielki. Patrzyłam na nich kompletnie wytrącona z równowagi. W tej chwili nie wiedziałam, czy iść dalej cieszyć się przygotowaną imprezą, czy zaszyć w pokoju i płakać. Czułam się roztrzęsiona.

— Kochanie, nie mogliśmy. Babcia tak postanowiła — wytłumaczyła się mama. Niby wiedziałam, że to była niespodzianka, ale z drugiej strony miałam do nich żal, że tyle czasu to ukrywali przede mną.

— Nawet nie mam pojęcia co to za Zielona Kraina...— powiedziałam oszołomiona. — Babcia mi opowiadała nie raz o krzewach dojrzewających w słońcu winorośli, o cudownych ludziach o ciszy...— wyliczałam, przypominając sobie słowa babci.

— Sandruś, ta Zielona kraina to jest ogromna posiadłość z winnicą. — Wytrzeszczyłam oczy zaskoczona.

— Posiadłość? Ale jak...— Skrzywiłam się niedowierzając.

— Babcia przepisała na ciebie cały swój dorobek. Winnica nadal funkcjonuje, a nawet ma się całkiem dobrze. W poniedziałek spotkamy się z prawnikiem, by dopełnić formalności i wszystko ci wyjaśni.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now