8

114 21 4
                                    

Gdy tylko weszłam do willi, napotkałam na swojej drodze Gretę wraz ze starszym mężczyzną.

— O, jak miło, że wróciłaś. Chciałam przedstawić ci mojego męża Stefano — Zbliżyłam się do nich i uścisnęłam dłoń mężczyzny.

Buongiorno signorina — przywitał się przyjaźnie. Widać było, że był prawdziwym Włochem. Nie wiedziałam dlaczego, ale od razu zaczęłam szukać podobieństwa Luciano do mężczyzny, stojącego przede mną. Oprócz tych samych oczu i nosa nie zauważyłam nic szczególnego. Może był bardziej podobny do któregoś z dziadków. Tak jak mi często mówiono, że jestem podobna do babci Amelii.

Buongiorno Stefano. Sandra. — Uśmiechnęłam się serdecznie, próbując zrobić najlepsze pierwsze wrażenie. Podobno było ono najważniejsze.

Mój mąż nie zna zbyt dobrze angielskiego. To typowy Włoch — oznajmiła Greta, przewracając oczami. — Polskiego również nie do końca rozumie, ale lepiej się pilnować co się mówi... — wyszeptała, puszczając mi oczko.

— Rozumiem. Tradycjonalista.

— O tak. — Mężczyzna szepnął coś do Grety i wyszedł z domu, obdarzając mnie lekkim uśmiechem.

— Może w czymś ci pomóc? — zapytałam, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

— Spokojnie, odpoczywaj. Nie przyjechałaś tu by pracować.

— I tak się nudzę, chętnie ci pomogę — ponagliłam swoją propozycję. Musiałam czymś zająć myśli. Gdy tylko przymykałam powieki, widziałam te idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha u Luciano.

— Upartość masz po babci — przyznała, śmiejąc się. — Posprzątamy pokoje po gościach. Jutro przyjeżdża kilka osób i będziemy mieli całą willę zajętą — poinformowała.

— A ile jest tu pokoi? — spytałam ciekawa.

— Dziesięć. A więc możemy ugościć około dwudziestu osób.

— Sporo — mruknęłam zaskoczona. Willa nie wyglądała na tak dużą.

— W tym roku mamy tu jakieś oblężenie. — Westchnęła. — Zaczęło się w maju i od tej pory codziennie ktoś dzwoni i rezerwuje terminy.

— A kto się tym zajmuje? — dopytałam zainteresowana. Skoro chciałam zajmować się winnicą musiałam wiedzieć, do kogo należały te obowiązki.

— Głównie ja. Czasami pomaga mi Luciano, gdy nie wyrabiam się z natłokiem pracy.

— Serio? — Zdziwiłam się. — Wszystko to ogarniasz? Jak? Masz jakieś nadprzyrodzone moce? — Greta wybuchła głośnym śmiechem.

— Po tylu latach mam wyrobiony własny harmonogram dnia co do godziny — wyznała. — Chodźmy, bo przed nami sporo pracy — oznajmiła, spoglądając na zegarek na swoim nadgarstku.

Nie tracąc czasu, ruszyłyśmy do pierwszego pokoju. Goście zostawili nam niemalże czyściutkie pomieszczenie, za to łazienka wyglądała, jakby przeszedł przez nią tajfun. Nigdy nie pracowałam jako pokojówka, za to kelnerką byłam przez trzy lata na studiach. Teraz już wiedziałam, że ich praca należała do ciężkich. Oprócz brudu, niesamowicie brzydko pachniało w środku. Nie byłam przyzwyczajona do takich zapachów.

Po pewnym czasie Greta zeszła do kuchni, by przygotować posiłek dla gości i pracowników winnicy. Zostałam sama i miałam do posprzątania ostatni pokój. To znaczy, wcale nie musiałam tego robić. Teoretycznie byłam tu jakby gościem. Może bardziej nieoczekiwanym gościem. Choć Greta wyglądała jakby czekała na mnie od dawna. Chciałam jej trochę pomóc, odciążyć w obowiązkach. Ta kobieta miała na głowie zbyt dużo. Nie wiedziałam kiedy ona odpoczywała. Udałam się do swojego pokoju po słuchawki do telefonu. Znalazłam je szybko, ponieważ leżały na szafce nocnej przy łóżku. Podłączyłam je i wracając do pokoju, który miałam posprzątać, włączyłam muzykę. Z ulubioną piosenką czas mijał zdecydowanie przyjemnej.

Zaczęłam sprzątnie od łazienki, w której było więcej pracy niż w pokoju. Następnie zajęłam się sypialnią. Na końcu zmyłam kamienną podłogę. Wycofując się i nucąc pod nosem tekst piosenki, która akurat rozbrzmiała w słuchawkach, nagle natrafiłam na coś twardego za sobą. Wzdrygnęłam się. Zaskoczona wyprostowałam się gwałtownie i obejrzałam za siebie.

— Oh! Przepraszam — mruknęłam, wyciągając z uszu słuchawki. Mój wzrok od razu skierował się na wyrzeźbioną klatkę piersiową mężczyzny. Momentalnie oblał mnie lodowaty dreszcz. Od ponad dwóch miesięcy żyłam w celibacie i jak widać, był to ogromny błąd. Przez to pożerałam Luciano wzrokiem, a on czerpał z tego satysfakcję. Opierał się dłońmi o framugę drzwi, górując nade mną. Poczułam się malutka. Zaschło mi w buzi, odruchowo przygryzłam dolną wargę.

— Nic się nie stało — odparł z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. — Greta zaprasza na lunch — poinformował mnie.

— Ok. Już schodzę — oznajmiłam i minęłam go speszona, schylając się pod jego ręką. Chwyciłam wiadro z wodą i uciekłam byle by być jak najdalej od niego. Na szczęście nie szedł za mną.

Schowałam rzeczy do pomieszczenia gospodarczego i przypomniałam sobie, że nie zabrałam wszystkiego spod drzwi. Uderzyłam się lekko w czoło. Zostawiłam jeszcze brudną pościel. Wzięłam głęboki wdech i licząc na to, że mężczyzna poszedł już stamtąd, odwróciłam się by wyjść z pomieszczenia. Lecz zrobiłam tylko obrót i ujrzałam jak do środka wszedł Luciano z poszewkami i ręcznikami. Wrzucił wszystko do wysokiego pojemnika w rogu pomieszczenia.

— Dzięki — bąknęłam, zerkając na niego przez kilka sekund. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć, ponieważ strasznie mnie onieśmielał. Zapewne przez to, że od pasa w górę nic na sobie nie miał.

— Nie ma za co. Jesteś tu nową pomocą do pracy? — zapytał nagle. Zmrużyłam oczy zaskoczona. Myślał, że przyjechałam tu do pracy. Czyżby Greta nie powiedziała mu kim jestem?

— Nie. — Pokręciłam przecząco głową.

— Gościem willi? — dociekał, bawiąc się w zgadywanki.

— Nie. Przyjechałam...

— By poznać najprzystojniejszego mężczyznę na świecie? — spytał pewnie, wchodząc mi w słowo. Zaśmiałam się. Nie było to zbyt uprzejme, ale nie wytrzymałam.

— Jeżeli jest tu taki, chętnie go poznam — odpowiedziałam, kontynuując tę dwuznaczną, a zarazem zabawną wymianę zdań.

— A gdybym powiedział, że masz go na wyciągnięcie ręki...

— Musiałabym mieć mega długie te ręce, bo go nie widzę. — Uśmiechnął się chytrze.

— Wyciągnij ręce przed siebie — nakazał. Dobrze wiedziałam, do czego dążył, ale mimo to postanowiłam bawić się w grę, którą rozpoczął. Zrobiłam to, o co mnie poprosił.

— I widzisz... jakoś go nie do...— Nie dokończyłam, ponieważ przyłożył moje dłonie do swojej nagiej klatki piersiowej. Zadrżałam. Niby spodziewałam się takiego ruchu z jego strony, a pomimo tego atmosfera zrobiła się gęsta. Jego ciało było ciepłe. Bałam się spojrzeć w jego oczy.

­— Teraz go już nawet czujesz...— wychrypiał zmysłowo, a po moim ciele rozniósł się przyjemny dreszcz. Uniosłam nieco głowę do góry. Wpatrywał się we mnie, odbierając mi resztki zdrowego rozsądku. Czułam pod opuszkami palców, jak jego serce mocno biło. Co ja wyprawiałam. Spuściłam wzrok na swoje dłonie i zabrałam je w chwili, w której Luciano zrobił krok do przodu. Jeżeli postępował tak z każdą kobietom, która przyjeżdżała do willi, to był już na skreślonej pozycji.

— Poinformuj Gretę, że za chwilę zejdę — rzekłam, siląc się na powagę. Minęłam go i szybkim krokiem skierowałam się do swojej sypialni.

Sandra! Uspokój się, jesteś tu dopiero pierwszy dzień! — zbeształam się w myślach. Wbiegłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Musiałam się przebrać w coś odpowiedniego do warunków atmosferycznych panujących na zewnątrz. Choć wewnątrz również było bardzo gorąco, zwłaszcza w moim ciele. 

Zielona Krainaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن