24

101 17 0
                                    

Luciano

Wybrałem się na kilka dni nad morze. Chciałem chwilę odsapnąć przed sezonem, ale również pobyć sam. W willi nie mogłem zebrać myśli. List, który zostawiła mi Sandra nim wyjechała znałem na pamięć. Nie rozumiałem dlaczego ukrywała fakt, że ma narzeczonego.

— Wszędzie cię szukam! — Usłyszałem za sobą wściekły ton głosu Cateriny. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powietrze nim zdążyła się do mnie zbliżyć.

— Mówiłem ci, że idę się przejść — odpowiedziałem, nawet na nią nie patrząc. Siedziałem na molo i moczyłem nogi w morzu.

— Nie ma cię już trzy godziny — oznajmiła. Wychodziło na to, że trochę się zasiedziałem. — Mam wrażenie, że mnie unikasz. Jestem potrzebna ci tylko do zaspokojenia twoich potrzeb — jęknęła oburzona, dosiadając się obok.

— Wydawało mi się, że oboje jesteśmy zaspokojeni — mruknąłem, zerkając na nią na sekundę. Wpatrywała się na mnie z smutną miną.

— Wiesz do czego dążę...

— Domyślam się, ale od początku jasno określiłem zasady. Tylko seks nic więcej.

— To po co mnie tu zabrałeś? — zapytała z wyrzutami.

— Jeśli mogę być szczery sama się ze mną zabrałaś.

— Jesteś bezczelny, a nie szczery — rzekła.

Milczałem. Nie było sensu kontynuować tej rozmowy dalej.

— To wszystko przez tą polkę! — warknęła.

— Nie mieszaj nikogo w nasze sprawy. — Spojrzałem na nią surowo. — Nasz układ funkcjonował zanim ona się zjawiła i dobrze o tym wiesz.

Wstała.

— Na mnie nigdy nie spojrzałeś w taki sposób jaki patrzyłeś na nią — stwierdziła.

— Najwidoczniej nie byłaś tą której szukałem — dodałem bez namysłu.

— Dupek! — krzyknęła i odeszła szybkim krokiem z molo.

Westchnąłem głośno. Wcale nie chciałem jej dopiec. Tak jakoś samo wyszło. Podniosłem się i udałem za nią do hotelu. Znałem ją trochę i wiedziałem, że zapewne dotarła już do naszego pokoju i się pakuje.

Gdy wszedłem do środka, zapinała swoją małą torbę. Musiałem przyznać, że sprawnie jej to poszło. Zamknąłem drzwi i oparłem się o ścianę ramieniem.

— A ja głupia myślałam, że coś dla ciebie znaczę — Odezwała się po chwili ciszy.

— Jesteś piękną kobietą — przyznałem.

— Ale...nie wystarczająco odpowiednią dla ciebie — dodała, wchodząc mi w słowo.

Chi Trova UN'Amico, Trova Un Tesoro.(Kto znajdzie przyjaciela, znajdzie skarb) — wyszeptałem, dobrze jej znane zwrot. To było mój ulubiony film. A słowa stały się moim życiowym mottem. — Ty też kiedyś znajdziesz taki skarb. Jego nie da się ominąć. Widać go z daleka. Błyszczy tylko dla ciebie.

Po policzku spłynęła jej łza. Nie chciałem doprowadzić jej do tego stanu. Nie sądziłem, że te słowa tak na nią wpłyną.

— Oby była tego warta — powiedziała drżącym głosem. Chwyciła torebkę i przerzuciła przz ramie. Do ręki wzięła rączkę od torby.

— Wracam do willi. W tym sezonie was nie zostawię, ale za rok już się nie zobaczymy — wyznała i wyszła z pokoju. 

Pozwoliłem wyjść Caterinie. Czy żałowałem? Oczywiście, że nie. W mojej głowie było miejsce tylko dla jednej kobiety. Tkwiła w niej od kilku miesięcy i nie chciała wyjść z żadne skarby.

Usiadłem na łóżku. Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować, a dźwięk dzwonka rozchodził się po pomieszczeniu. Wyciągnąłem go i spojrzałem na ekran. Widząc kto dzwonił momentalnie puls mi przyspieszył. Odebrałem połączenie.

— Ciao. — Odezwałem się pierwszy.

— Kochanie mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam, ale nie zgadniesz kto się zjawił w willi — rzuciła tajemniczo mama.

— Nie mów, że znowu Tommaso?

— Nie, nie — zaprzeczyła pospiesznie. — Sandra przyjechała. Powiedziała, że na...— Nie słyszałem dalszych słów matki, bo mój umysł krążył wokół szatynki i listu, który mi pozostawiła: „Nie żegnam się... Wrócę, gdy poukładam wszystkie sprawy". — Halo? Luciano jesteś tam? — Upewniała się rodzicielka.

— Jestem, jestem. Kiedy przyjechała? — dopytałem ciekaw.

— Wczoraj wieczorem. Spadła mi z nieba. Bo nieoczekiwanie przyjechało kilku gości i mamy wszystkie pokoje zajęte. A Caterina pojechała z tobą. Sama nie dałabym rady.

— Czemu mówisz mi o tym dopiero dziś?

— Nie miałam czasu by wcześniej zadzwonić. Sam dobrze wiesz ile jest pracy przy pełnym oblężeniu — odparła. — Ale spokojnie. Odpoczywaj. Dajemy sobie radę.

— Wracam. — Zapowiedziałem — Nie widomo na ile przyjechała...

— Synku, czy ty mnie słuchałeś? — spytała z wyrzutami. — Mówiłam, że przyjechała na zawsze — oznajmiła, a mój puls natychmiast przyspieszył. Na samą myśl, że była teraz w willi robiło mi się gorąco. Po drugiej stronie usłyszałem jakieś szmery i ten melodyjny głos. Ona rzeczywiście tam była. — Muszę kończyć. Baw się dobrze — rzuciła mama i się rozłączyła.

Siedziałem, wpatrując się przed siebie. Nagle zerwałem się i zacząłem zbierać rzeczy. Wrzuciłem wszystko do walizki i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na recepcję i wymeldowałem się. Recepcjonistka nie ukrywała zaskoczenie moim skróceniem pobytu. Skłamałem, że to przez ważne sprawy rodzinne, po czym opuściłem hotel.

Włożyłem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu. Dwie godziny dzieliło mnie do naszego spotkania. Ciekawiło mnie jak zareaguje, gdy mnie zobaczy.Czy będzie pomiędzy nami dystans, a może wróci momentalnie to, co było międzynami wtedy.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now