ROZDZIAŁ 12

632 28 1
                                    

Lawrence mimo tego, że znał się dłużej z Charlesem niż Pandora, to nigdy nie rozmawiał z nim na temat Aidena Vossa. Jedynie wiedział, że niegdyś się przyjaźnili, ale Iverson wspomniał mu o tym tylko raz. Najwidoczniej pragnął o tym zapomnieć.

Tajemnice mają to do siebie, że zawsze przykuwają uwagę na innych. Niby znał Charlesa, ale czuł, że jego przyjaciel nie opowiedział mu o najważniejszym okresie z jego życia. Lawrence zdawał sobie sprawę, że mimo wszystko zagrażało niebezpieczeństwo, ale ciężko było stwierdzić jak duże. Dlatego za każdym razem, gdy Pandora spotykała się z Laylą był gdzieś niedaleko, tym razem wyszło inaczej. Shelton poprosiła go, żeby został u siebie w mieszkaniu. Wykłócał się z nią, że jest to skrajnie nieodpowiedzialne, ale i tak go nie posłuchała. Nic nowego. Czekał na dzień, aż Pandora zrozumie, że po to siedzą w tym razem by się wspierać. On też wolał pracować sam, ale tak czy siak zmusił samego siebie, żeby się dostosować do nowego życia. Do nowej roli. Przedstawienie dopiero trwało.

Od bankietu minął równy tydzień. Emocje nieco opadły, ale nadal raz do czasu sobie dogryzali, przypominając o sytuacji, do której doszło pomiędzy nimi. Lawrence nie zapominał. Ale wybaczył Pandorze, mając pełną świadomość, że jeżeli dalej kłóciliby się, to Charles zerwałby z nimi umowę i znalazłby kogoś innego i bezproblemowego.

Podczas, gdy Pandora spędzała czas z Laylą w tej samej kawiarni co zawsze, Farrington szukał informacji o jej ojcu. Okazało się to o wiele cięższe niż na początku zakładał.

W przeglądarce internetowej znalazł tylko kłamstwa. W świetle prawa był uważany za biznesmena, który oczywiście odziedziczył firmę po ojcu.

– Ale z ciebie aniołek – wymamrotał pod nosem.

Tak jak się spodziewał, kont na social mediach nie znalazł. W sumie, za bardzo go to nie zdziwiło. Był o parę lat starszy od Charlesa, więc Instagram nie był mu potrzebny. Tak bynajmniej uważał. Albo posiadał prywatne konto, o którym wiedzieli tylko najbliżsi.

Z Laylą wszystko wydawało się być prostsze. Łatwy dostęp do jej kont na mediach społecznościowych, dziecięca naiwność, wrażliwość. Nie trzeba było być mistrzem manipulacji przy niej, żeby na nią odpowiednio wpłynąć. Zauważył to już podczas bankietu. Emocje innych w zawrotnym tempie przechodziły na młodą Voss.

Ciekawiło go, co o tym sądził Aiden. Nie wierzył, że powierzy swojej córce imperium, które tworzył przez tyle lat i jeszcze firmę, którą traktował jako przykrywkę dla policji. Potrafił się odpowiednio ustawić. Lawrence mógłby założyć się o naprawdę pokaźną sumę pieniędzy, że Aiden Voss skrywał wiele asów w rękawie.

W tej grze musieli działać strategicznie. Trochę jak w szachach. Jeden nieprzemyślany ruch i już mogło być po nich. Dlatego drażnił go fakt, że Pandora lubiła działać pod wpływem impulsu. Nie zamierzał zwalać na niej całej winy. Ale zrozumiał w końcu, do czego tak naprawdę był potrzebny. Do pilnowania Pandory Shelton, czyli kobiety, która nienawidzi, gdy ktoś jej rozkazuje i wytyka błędy.

Postawił laptop na szklanym stoliku. Oparł się wygodnie o oparcie kanapy, odchylił głowę do tyłu i zamknął na parę chwil oczy. Zrobił to w zamiarze zresetowania umysłu. Potrzebował chwili wytchnienia by móc wrócić do pracy. Jedno wiedział na pewno. Musieli na tyle zdobyć zaufanie Layli, żeby zechciała poznać ich z jej ojcem. Musieli znaleźć się, jak najbliżej niego. Na ten moment posiadłość Vossów była nieosiągalnym punktem na ich mapie.

Cisza, która panowała w mieszkaniu Lawrence'a koiła jego tornado myśli. Na co dzień, gdy zostawał sam, nie mówił wcale tak dużo. Dopiero w towarzystwie drugiej osoby, włączał mu się tryb pozytywnego Lawrence'a, którego wszędzie było pełno. Niektórych to irytowało, a jeszcze innych bawiło. Pandora zdecydowanie należała do tej pierwszej grupy, a Charles do drugiej.

Cursed Game Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon