ROZDZIAŁ 19

601 25 20
                                    

TW: OPIS TORTUR I PRZEMOCY


– Wystarczy! – krzyknęła Clarissa. – Wszyscy macie się uspokoić! W tej chwili! – darła się dalej. – Ty masz się od niego odsunąć. – Wskazała na Lawrence'a. – A ty masz się ogarnąć. – Popatrzyła na Marca.

Lawrence obdarzył ją chłodnym spojrzeniem. Wygładził materiał czarnej koszuli i odsunął się od Marca, który wił się na trawie jak pieprzona dżdżownica. Nie robiło to na Farringtonie żadnego wrażenia. Popatrzył spod byka na jego żonę, która wyciągnęła z małej torebki chusteczki higieniczne. Nie wierzył w to co widział. Ona mu pomagała po tym, jak na jej oczach dotykał innej kobiety. W tamtej chwili zrozumiał na czym opierało się to małżeństwo. Na wygodzie. Na pieniądzach. Między nimi nie urodziły się żadne uczucia.

– Lawrence, chyba będziemy musieli porozmawiać – poważny głos Aidena wybudził go z transu.

Brunet zacisnął mocno szczękę, aż zabolała go żuchwa. Już od dawna nie czuł takiego zdenerwowania. Potrzebował się wyżyć. Najlepiej na kimś. Wypuścił na wolność swoje mroczne żądza. Diabeł usiadł na jego ramieniu, szepcząc mu do ucha wiele pomysłów i sposobów na to, jak mógłby skrzywdzić Marca Fiore. Strasznie go to kusiło. Nie potrafił się oprzeć pokusie.

Farrington popatrzył na Vossa, który patrzył na niego nie przychylnie.

– A ja uważam, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Utemperuj lepiej swojego przyjaciela i zwracaj uwagę na to, z kim się zadajesz. Ciekawe co byś zrobił jakby dotykał Layli – warknął.

Nie odezwał się już ani słowem. Zerknął na Laylę, która wbiła spojrzenie w trawę. Pokręcił głową. Nawet nie zwracał uwagi na to, że każdy przyglądał mu się oceniającym wzrokiem. Miał to głęboko w poważaniu. Dziwił się, że Pandora go jeszcze nie zabiła za ten nagły impuls z jego strony. Złapał ją za dłoń i splótł ze sobą ich palce. Pandora wręcz wbiła paznokcie w zewnętrzną część jego dłoni, ale jakoś bardzo mu to nie przeszkadzało.

Weszli do domu. W ciszy wspięli się po schodach, żeby zaraz znaleźć się w sypialni. Lawrence kopnął nogą drzwi przez co rozległ się głośny trzask. Puścił dłoń Shelton, która ewidentnie chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymywała.

Farrington usiadł na skraju łóżka i podparł się rękoma o materac.

– No wyduś to z siebie – przerwał nieznośną ciszę.

Pandora chodziła po sypialni, aż w końcu się zatrzymała. Otaksowała go uważnym wzrokiem.

– Jesteś skończonym idiotą! O mnie mówiłeś, że jestem nieodpowiedzialna a ty co przed chwilą zrobiłeś? Aiden cię przecież znienawidzi. Trzeba było zostawić to w spokoju. Wystarczy, że wylałam na niego tego zasranego szampana, który swoją drogą smakował okropnie! – Skrzywiła się, marszcząc przy tym nos.

Lawrence uważał to za urocze, przez co za bardzo nie skupił się na tym, że była na niego zła. Często się złościła, więc zdążył już do tego przywyknąć.

– Dotykał cię bez twojej zgody. Przypominam ci, że jesteśmy małżeństwem. Przypominam ci, że jako twój mąż powinienem cię bronić i właśnie to zrobiłem. Zamierzasz być na mnie zła za to, że uderzyłem tego dziada za takie coś?

Skrzyżowała ręce pod biustem. Przetarła dłońmi twarz. Na jej policzkach pojawiły się czerwone wypieki ze złości.

– Chyba nie wiesz jak używać mózgu.

– Pandoro, zrozum, że coś we mnie się o obudziło, gdy zobaczyłem jak cię dotykał. Nie mogłem przejść koło tego obojętnie. Kurwa, od samego początku na ciebie patrzył tym wygłodniałym wzrokiem. A mi ani trochę to się nie spodobało.

Cursed Game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz